Lasy Lęborskie po raz drugi

lasy2_logo

Trasa przejazdu

Poprzedni przejazd przez Puszczę Kaszubską tak mnie zafascynował swymi krajobrazami i drogami,  że postanowiłem ponownie odwiedzić ten region. Tym razem trasa przebiegała w inną stronę, czyli w kierunku południowym. Trasę tę przedstawiłem na załączonej mapce.IMG_7766

Spotkaliśmy się w pociągu, nie wszyscy jednak pomieścili się w ostatnim przedziale służbowym. O godz 9:20 dojechaliśmy do Godętowa i na życzenie kolegów pojechaliśmy najpierw do sklepu, aby zrobić jakieś zakupy. Byłem przygotowany do nawigowania tego rajdu, ale przyjechał Michał i stwierdził, iż naniósł moją mapkę na GPS. Wobec tego zrezygnowałem z nawigowania i poprosiłem Michała, aby poprowadził ten rajd za pomocą swego urządzenia… wyraził zgodę.

Tym razem zostałem odciążony od obowiązku prowadzenia rajdu, ale na trasie cały czas starałem się kontrolować naszą trasę. Muszę stwierdzić już po raz drugi, że  to urządzenie rzeczywiście prowadzi bezbłędnie.

Przed nami droga asfaltowa, ale bardzo mało uczęszczana przez samochody. Nie trwało to długo i wjechaliśmy na szutr i dukty leśne. Dojechaliśmy do miejscowości Kamiennica-Młyn i tu wjechaliśmy na czerwony szlak. Chciałem go koniecznie przejechać, bo podobno jak stwierdził jeden z kolegów, miał być ciężki.IMG_7789

Na szlaku tym istotnie przechodziliśmy „chrzest bojowy”, był bardzo błotnisty, czasami było trudno utrzymać równowagę. Mi dwa razy koło zjechało w bok w kierunku kałuży…  mało brakowało do błotnistej kąpieli Smile Szlak prowadził między dwoma jeziorami: Białym i Junno. Właśnie w tym miejscu zrobiliśmy jeden z pierwszych dłuższych odpoczynków.

Była jeszcze piękna pogoda, więc zaproponowałem 1-no godzinną przerwę. Potworzyły się małe grupki, gdzie prowadzono ożywioną dyskusję, a ja jak zwykle zdjąłem buty i wszedłem do wody, aby obmyć pot spływający z czoła. Na brzegu natomiast zauważyłem, że nasz kolega biker-płetwonurek przygotowuje się jak zwykle do występów podwodnych. Natychmiast zebrali się obserwatorzy na pomoście. Ja wszedłem do jeziora, aby mając słońce z tyłu wykonywać lepsze zdjęcia.

Po godzinnej przerwie odświeżeni ruszyliśmy w dalszą drogę w kierunku Szemudu. Przed dojazdem do Szemudu pogoda zaczęła się załamywać, zrobiło się ciemno, a nawet grzmiało i dość mocno błyskało. Jednym słowem rozpętała się nad naszymi głowami burza.

Przyśpieszyłem, aby znaleźć jakieś schronienie. Dojechaliśmy do sklepu, gdzie ukryliśmy się przed deszczem. Odczekaliśmy kilkanaście minut, ale padać nie przestawało, więc zaproponowałem, aby jechać w deszczu. Nie wszyscy jednak z tej mojej decyzji byli zadowoleni, ale nie mogliśmy czekać w nieskończoność. Ruszyliśmy, nie padało zbyt mocno… po przejechaniu ok. 1 km okazało się, że tam w ogóle nie padało! Jezdnia była sucha.

Do Kamienia jechaliśmy szosą ok. 3 km, a później poprowadziłem grupę na boczne drogi szutrowe, gdzie dojechaliśmy do Chwaszczyna. Dalsza droga również prowadziła drogami szutrowymi do Osowy. Po drodze niektórzy odłączali się, bo mieli bliżej do domu.IMG_7796

Ola i Silver odłączyli się przed Osową, ponieważ pojechali na Rębiechowo. W Osowie pozostało nas czworo, a w Oliwie ja zostałem tylko z „Intel’em”, z którym dopadł mnie obfity deszcz. „Intel” przy Obrońców Wybrzeża odłączył, a ja ostatnie 3 km jechałem właściwie w ulewie, już mi było wszystko jedno, mocno przyśpieszyłem nawet nie omijałem kałuż. Gdy dojechałem do domu to woda ściekała ze mnie jak z rynny  Smile

Dawno już tak nie zmokłem, całe szczęście, że było ciepło. Michała z synem również nie ominął deszczyk… w domu wylewali wodę z butów.

Na liczniku miałem 105 km

Dziękuję wszystkim za przybycie i myślę, że nie był to stracony czas pomimo tej burzy, która nas przywitała po raz pierwszy w tym roku.

tekst i zdjęcia: Mieczysław Butkiewicz

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=wysoka

profil=niski

trud=niski

m=Godętowo

m=Szemud

m=Kamień

m=Rębiechowo

m=Osowa

szlak=niebieski

obszar=Kaszuby

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , | Leave a comment

Wzgórzami Kaszub

IMG_8925

Mapka

Jeden z kolegów z naszej ekipy postanowił zorganizować rajd na Hel. Ja natomiast na Hel już parę razy rajd prowadziłem, więc zrezygnowałem i postanowiłem nie brać w nim udziału.

W sobotę otrzymałem telefon od Michała, który zaproponował jakiś mały wyjazd, aby nie siedzieć w niedzielę w domu… zgodziłem się, pogoda zapowiadała się ładna, więc wysłałem parę zaproszeń. Wiem, że za późno aby w ostatniej chwili liczyć na to, że może ktoś będzie miał wolną niedzielę. Tylko jedna osoba się zgłosiła, był to Zbyszek.

Spotkaliśmy się w niedzielę rano i ruszyliśmy w drogę. Na początku było trochę  lasu, a później cały czas drogi szutrowe. Szosą jechaliśmy tylko do Abrahama we Wrzeszczu. Do Kamienia żadnych odpoczynków nie robiliśmy, a dopiero nad jeziorem Kamień zrobiliśmy 15 minutowy odpoczynek. W drodze powrotnej jechaliśmy trochę inaczej, a mianowicie: Ważno, Tuchom, Osowa i Oliwa. Trasy nie będę opisywać, ponieważ jest ona każdemu znana. Trasa bardzo krótka w obie strony licznik mi pokazał 72 km.

Ostatnio dużo godzin przesiedziałem na siodełku,

  • Bory Tucholskie: 175 km
  • Lasy Lęborskie: 120 km
  • Kamień: 72 km

… więc tym razem postanowiłem pojechać na zupełnym luzie.

Najważniejsze, że odpoczęliśmy na świeżym powietrzu przy bardzo ładnej pogodzie.

Dziękuję Zbyszkowi i Michałowi, że zechcieli mnie wyciągnąć z domu.

Mieczysław Butkiewicz

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

profil=normalna

trud=niski

m=Chwaszczyno

m=Kamień

szlak=czarny

szlak=zielony

obszar=Kaszuby

atrakcja=panorama

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , | Leave a comment

Rajd szosowy Wejherowo-Reda

reda_logo

„Dwa Michały po lesie śmigały”

Na piątkowy 29 VI 2007r wypad do lasów leśnictwa Wejherowskiego zgłosiła się jedna osoba. Batik (Michał) bo o nim mowa przyjechał na stację PKP w Wejherowie punktualnie o 8:30. Ja dotarłem tam SKM-ką, on na kołach z Osowy.

Plan był taki. Jeśli się przejaśni rajd wydłużymy i postaramy się przejechać maksymalnie wiele kilometrów lasami. Jeśli nie, skracamy trasę i objedziemy jedynie jezioro Żarnowieckie. Wystartowaliśmy zielonym szlakiem do Orla. Tam przeskoczyliśmy na czerwony i jadąc przez miejscowości Góra i Zalewo dotarliśmy do Zielnowa. Trasa była naprawdę fajna, górki kilka zjazdów i wąskie dukty leśne. Niestety jako że był to mój pierwszy rajd jaki prowadziłem pomyliłem w tym miejscu kierunki i nadrobiliśmy kilka kilometrów zawracając. Po małych perypetiach przeskoczyliśmy przez miejsce zwane Chynowcem do Chynowa i Dąbrówki.

Tu kolejnych kilka pomyłek i kolejne nadrobione kilometry. Na domiar złego mój łańcuch zaczął przeraźliwie piszczeć. Szukaliśmy GSu z jakimś olejem lub smarem. Niestety po dłuższych poszukiwaniach znalazłem tylko oliwkę dla niemowląt. Nie było wyjścia – Batik trzymał rower a ja kręciłem i tryskałem na łańcuch oliwkę. Ku radości i zadowoleniu lokalnych gapiów. Jak łatwo się domyśleć piszczenie ustało ale piasek i brud natychmiast rozpoczął inwazję na mój napęd.

Dotarliśmy w końcu do wieży widokowej „Kaszubskie oko” nieopodal Gniewina. Tam 30 minutowa przerwa mała narada i dalej w trasę. Pogoda się przejaśniła ale my postanowiliśmy nie wracać do pierwotnego planu i stwierdziliśmy iż jedziemy troszkę na żywioł, oby do okoła jeziora Żarnowieckiego.

Na zjeździe do Czymanowa osiągnąłem prędkość 72km/h… Kolejne co odwiedziliśmy to Brzyno i Żarnowiec i Sobieńczyce. Tam wskoczyliśmy w las w poszukiwaniu czarnego szlaku. Który miejscami okazał się bardzo wymagający.  Naturalnie po drodze ze 3 razy zgubiłem trasę  i kluczyliśmy nadrabiając nierzadko po 10 km.. Humory jednak dopisywały i to było najważniejsze.

Polecam wszystkim tamte rejony ze względu na naprawdę duże urozmaicenie topograficzne.
Niedaleko za „Bożą Stopką” i „Diabelskim Kamieniem” znajdującymi się na wspomnianym szlaku zaliczyłem „nabijanie na pal”, przy jednym małym ale bardzo trudnym technicznie zjeździe. Palem było moje siodło, a o reszcie się domyślicie…

Odbiliśmy następnie na Domatowo i Leśniewo a następnie żółtym szlakiem do Wejherowa. Tu się rozstaliśmy. Ja wsiadłem w SKM-kę o 16:30 a Batik na kołach do domu na Osowej. Na liczniku miałem 110 km, a więc naprawdę widać że kilka razy zgubiłem drogę . Batik jak dojechał do domu to pewnie dobił do 160km.

Jeśli miałbym oceniać ten rajd to prowadzącemu dał bym „2” (za marne prowadzenie), rejony były na „8”, pogoda na „5” (bo czasem tak wiało że mimo pedałowania staliśmy w miejscu) a towarzystwo na „10”!!!

Na pewno tam jeszcze zawitam nie raz.

Dzięki za wspólny wypad i wyrozumienie

Pozdrawiam Qazimodo!

asfalt=max

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Osowa

m=Wejherowo

m=Dąbrówka

m=Żarnowiec

m=Sobieńczyce

obszar=Kaszuby

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , | Leave a comment

Wielki Przejazd Rowerowy

przejazd_logoSpotkaliśmy się godzinę przed Wielkim Przejazdem Rowerowym o godz 11:00, aby pojechać pod Neptuna i wykonać parę fotek, które będą reprezentowały naszą ekipę.

Neptun jak zwykle okazały i zawsze koło niego tłumy ludzi oraz wycieczek. Nam się jednak udało jakoś usadowić naszą ekipę. Ja osobiście wykonałem parę fotek ze statywu, do mnie również się dołączył Sławek.
Nadal nie mamy grupowego zdjęcia do reprezentowania naszej ekipy na naszej stronie rowerowej z powodu zbyt niskiej frekwencji, przybyło tylko 12 osób a miało być 21. Będziemy musieli powtórzyć.
Po zakończeniu sesji zdjęciowej zainteresowała się nami telewizja TVP3, oczywiście krótki wywiad a później krótka rozmowa już po za kamerami i mikrofonem.
Otóż dostaliśmy propozycję od TVP3, aby zorganizować rajd właśnie z ich udziałem oczywiście z kamerą i mikrofonem,to będzie dobry materiał, którego celem będzie propagowanie sportów turystycznych na łonie natury.
Oferta została z zadowoleniem przyjęta, bo przynajmniej to co robimy (mam nadzieję) nie pójdzie na marne a z korzyścią dla ludzi czasami nie wiedzących co ze sobą zrobić właśnie w niedziele.

W związku z tym zorganizujemy taki rajd z udziałem ekipy telewizyjnej.
My nie mamy takiej możliwości, aby udostępnić widzom jak najwięcej informacji na zdrowe spędzanie czasu po za miastem, więc pomoże nam w tym przedsięwzięciu TVP3.
Czekamy więc na odzew z ich strony, a my już teraz postaramy się zaplanować jakiś rajd.
Pożegnaliśmy się i udaliśmy się na nasz Wielki Przejazd Rowerowy.

Ruszyliśmy…..5km/h, ale jazda!!!, ale trudno jechaliśmy podpierając się nogą od czasu do czasu asfaltu, bo trudno przy tej szybkości utrzymać równowagę.<br>
W końcu dojechaliśmy do celu, ale ja już wcześniej zapowiadałem, że ścigać się nie mam zamiaru a jadę nad jezioro.

Za mną pojechało sporo chętnych chyba 12osób. Pojechaliśmy nad jeziorko Wysoka.
Znaleźliśmy fajne miejsce a więc rozlokowaliśmy się.
Nasz stały punkt programu:Intel zabawia kolegów udając łódź podwodną napędzana „rowerowo”.
Odpoczęliśmy nad wodą bycząc się nad wodą ok 3godz.

Czas do domu…..ruszyliśmy dość ostro z kopyta dojeżdżając do ogródków działkowych i tam w imię boże z górki.
Ruszyłem pierwszy, rower co jakiś czas wyskakiwał w powietrze jak z katapulty, masę dziur i piasku.
Nagle ktoś mnie wyprzedził….no tak to był „Flash”, przycisnąłem mocniej, ale nie mogłem go dogonić, leciał jak wariat.
W pewnym momencie wyrzuciło mnie w powietrze i tu myślałem gdzie padnę na pysk….uff tym razem się udało:)
niedziela się skończyła, szkoda, że była taka krótka:)

dziękuję wszystkim że chcieliście uczestniczyć w wielkiej imprezie.
na liczniku 45km
Mieczysław Butkiewicz

asfalt=sporo
dystans=50
kondycja=normalna
profil=normalny
trud=niski
m=Osowa
szlak=niebieski
obszar=TPK
atrakcja=jezioro
typ=rowerowy
Posted in Relacje | Tagged , , | Leave a comment

Rajd w lasy Lęborskie…..jez. Choczewskie

lasy_logo

Długo oczekiwany rajd po lasach Lęborskich nareszcie doczekał się realizacji. Pogoda wprawdzie nie zapowiadała się najlepsza, ale mimo to postanowiłem pojechać. 3 maja  to dzień naszego wyjazdu do Godętowa SKM’ką. Spotkaliśmy się prawie wszyscy w pociągu za wyjątkiem „Flash’a”, który dojechał na kołach.

Ruszyliśmy w kierunku Łęczyce, Chrzanowo, Witków, Mierzynko, jez. Salino, Perlino, Prusewo, Białogóra, szlakiem czerwonym do Dębki, Karwia, Jastrzębia Góra, ścieżką rowerową do Mechowa, Dażlubie i Wejherowo. Tak się przedstawia w wielkim skrócie nasza trasa.

Pierwszy dłuższy postój był nad jez. Salino, gdzie „Flash” zbuntował się i postanowił łodzią odpłynąć  wraz z rowerem (foto) do Gdańska, ale niestety w pewnym momencie stracił równowagę i znalazł się do pasa w jeziorze. W końcu wybrał jednak szosę jadąc z nami do domu. To droga pewniejsza.IMG_7563

Jedyną awarię jaką mieliśmy to awaria Wojtka, któremu odmówiło posłuszeństwa siodełko. Pękła jedna z bocznych podpórek. Dalsza jazda po polnych drogach na ledwo trzymającym się siodełku była raczej niemożliwa, więc decyzja podjęta przez niego to szosa. Mieliśmy się spotkać w Białogórze a on miał w międzyczasie jakoś naprawić uszkodzenie. Asekurowała go Aga, także miał fajne towarzystwo…..taki to ma szczęście!

Na całej trasie spotykaliśmy duże ilości sarenek, były mocno spłoszone, także nikomu z nas nie udało się ich uchwycić w kadrze. Przemykały przed nami i zagłębiały się w gęstwiny leśne.

Do Białogóry mieliśmy jeszcze kilkanaście kilometrów, droga była po prostu wspaniała tylko gdzie nie gdzie jakieś piaski albo korzenie drzew. Generalnie rzecz biorąc to trasa na ogół była nazwałbym wspaniała, tylko pogoda nie najlepsza, ponieważ ciągle wiał wiatr z północy. Gdy jechaliśmy lasem to nie odczuwaliśmy go, natomiast na polach był dość dokuczliwy i zimny.

W nawigowaniu oprócz mapy wspomagał mój nowo nabyty kompas. Niestety długo nim się nie cieszyłem, ponieważ gdzieś go zgubiłem, dla mnie to była duża strata, bo był to prezent od mego syna Andrzeja. I od tego momentu straciłem humor, którego już nie odzyskałem do końca rajdu. W Białogórze odłączyli się od nas „Saba”, „Obcy” i jeszcze dwoje (ich imion nie pamiętam, przepraszam). A my czerwonym szlakiem  jechaliśmy do Karwi, a później na parę kilometrów przed Jastrzębią Górą wjechaliśmy na szosę.IMG_7560

Przed Jastrzębią górą skręciliśmy w prawo na ścieżkę rowerową do Mechowa. W tym momencie otrzymaliśmy wiadomość od Wojtka i Agi, że siodełko jakoś naprawili i będą nas gonić. Podałem im nasz azymut jakim będziemy jechać. Niestety jednak nie udało im się nas dogonić, może zmienili trasę tego na razie nie wiem (po jakiś czasie okazało się, że nie pojechali za nami tylko wybrali drogę na Puck i Mrzezino)

My natomiast pojechaliśmy  przez Darżlubie drogą asfaltową do Wejherowa (21 km). Tu wsiedliśmy do pociągu, ale nie wszyscy bo Kasia, Tomek i Wojtek ruszyli do Gdańska na kołach.

Ja do domu dojechałem o godz 21:30 a na liczniku miałem 122 km. Świetny rajd, świetny wypoczynek na świeżym powietrzu. Dziękuję wszystkim uczestnikom za wzięcie udziału w naszym rajdzie, myślę, że wszyscy byli zadowoleni.

Niebawem zrobimy jeszcze jeden taki wypad w te rejony.

tekst: Mieczysław Butkiewicz

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Łęczyce

m=Chrzanowo

m=Prusewo

m=Białogóra

m=Dębki

m=Karwia

m=Jastrzębia Góra

m=Darżlubie

m=Wejherowo

szlak=czerwony

obszar=Kaszuby

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , , | Leave a comment

Rajd na Hel

IMG_2438

Cóż za ironia, postanowiłem poprowadzić rajd na Hel, w miejsce dla mnie szczególnie pechowe ostatnimi czasy. Gdybym był przesądny, to tego dnia pewnie bym z łóżka nie wyszedł… na nogi zerwałem się jednak już o 6, mimo że poprzedniego włóczyłem się po Kaszubach i Wdzydzach (łącznie jakieś 200 km). Najpierw do kościoła, następnie śniadanie… i małym poślizgiem, bo grubo po 8 wsiadłem na rower… przez Chwaszczyno do Koleczkowa, gdzie czekały już na mnie 3 osoby (Agnieszka, Mudia i Pablo).

Ruszyliśmy 20-minutowym opóźnieniem (9:25) – moja wina, ale na miejsce startu rajdu w Wejherowie byliśmy i tak przed czasem. Na miejscu czekał już Phantom, który dzień zaczął w nocy i przyjechał przez Kartuzy, miał już na liczniku 105 km.

SKM z resztą uczestników przyjechała punktualnie, więc i start (oficjalny) odbył sie w miarę punktualnie, mimo iż dzwonił Batik, że jedzie… spokojnie jednak nas dogonił bo jechaliśmy bardzo spokojnym tempem, może nawet za bardzo, ale po spędzeniu godziny w SKM ludzie musieli się rozruszać.

Żeby nikt nie zaginął, większość rajdu na Hel zamykałem grupę, razem z Elena, która ostatnio nie miała czasu, aby trochę więcej pojeździć oraz Satanem szukającym tematów do zrobienia zdjęcia.

Przed Rzucewem, na ostatnim większym podjeździe w lesie odpadł z rajdu Batik, któremu wyrobił sie gwint w korbie, w który był wkręcony pedał, nic zrobić się nie dało. Do Pucka dojechaliśmy prawie zgodnie z planem. Przy molo czekali na nas Obcy i Saba, więc po chwili ruszyliśmy już razem.

Ruch na rowerostradzie z Pucka spory, przyjemny dla oka, całe rodziny, jakieś drobne wycieczki… i nasz kilkunastoosobowy peleton. W tym momencie zatrzymuje się na poboczu ścieżki, aby porobić fotki członkom jadącej ekipy i ruszam tuż za ostatnimi, jednak nie świadomy wbitego w oponę kolca, nie doganiam grupy zbyt szybko, dopiero, gdy na zakręcie zaczynam odczuwać brak powietrza w kole, ruszam w pościg… gdy poczułem, że po chwili jadę już na feldze, wstaje na pedałach, aby odciążyć tylne koło, jednak to za mało, dalej jechać już nie mogę, a wołać nie ma sensu.<br> Dzwonię i nikt nie odbiera, zanim więc się do kogoś dodzwoniłem, grupa już trochę odjechała. Po chwili przyjechały 3 osoby, szybko załatałem dętkę, jednak za szybko, łatka puściła i znowu ostałem z tyłu, a ze mną Maciek. Postanowiliśmy założyć nową dętkę, nie używaną… jednak napompować się nie dało, bo… była dziura. Drugi raz sprawdziliśmy oponę, ale wszystko było ok, zresztą dziura w dętce nie wyglądała naturalnie. W tym czasie przyjechał Wojtek i Phantom. <br>Pierwszy ze względu na dętkę (26 cali), a drugi łatki i klej, którego mi już zabrakło… okazało, że dętka Wojtka (również nówka) miała dziurę taką samą i w takim samym miejscu, jak dętka poprzednia (oglądajcie kupowane dętki)… więc ja zakleiliśmy tym razem bardziej cierpliwie i jak się okazało skutecznie.

W tym czasie reszta grupy już dawno spokojnym tempem napierała w kierunku Helu, a my w 4 zespołowo ruszyliśmy w pościg zatrzymując się tylko raz na pozbycie się zbędnych płynów 😉 – po drodze, w okolicach Chałup mijali nas wracający już Mudia i jego kolega, najwyraźniej chcieli wrócić za dnia.

Pościg doszedł do skutku dosłownie kilkaset metrów przed końcem półwyspu, chociaż już 2 km wcześniej dogoniłem Obcego, Sabę, Elenę i Magdę. Po prostu część jechała ścieżką, a reszta szosą.

Cel rajdu osiągnęliśmy około godziny 17, ponad godzinę później, niż przypuszczałem… ale to żaden problem.

Nie mniej połowa ekipy postanowiła wrócić do Trójmiasta pociągiem, a reszta postanowiła rowerem (7 osób). Szoszo-ścieżką do Pucka, po drodze marnując trochę czasu na szukanie Pawła za nami, mimo iż jechał przed nami, ale to drobiazg 🙂

Za Puckiem zaczynało robić się ciemno. Wracaliśmy bocznymi asfaltami, przez Mrzezino, Pierwoszyno i Pogórze do Gdyni Chyloni, gdzie oficjalnie rajd się zakończył. 160 km rajdu (z Wejherowa), przy czym niektórzy mieli już ponad 200, a Phantom zbliżał się do 300 i z tego co wiem, to przed domem przekroczył te granicę. Nie mniej w Chyloni nikt się nie odłączył, dopiero w Redłowie na Gdańsk ruszył Sławek i Pablo, ja pojechałem odprowadzić Agnieszkę na Dąbrówkę, a reszta pojechała Sopocką w swoją stronę… W domu wybiło mi przypuszczalnie ponad 250, ale to już inna historia.

Wszyscy cali, chyba zdrowi (mam nadzieję, że ryba była świeża) – dziękuje wszystkim za udział 🙂

relacja i foty: Tomek „Flash”

asfalt=sporo

dystans=100

kondycja=normalna

profil=normalna

trud=niski

m=Chwaszczyno

m=Koleczkowo

m=Puck

m=Władysławowo

m=Hel

szlak=czarny

szlak=zielony

obszar=Kaszuby

atrakcja=panorama

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , | Leave a comment

Otwarcie sezonu rowerowego 2007

Nareszcie udało nam się otworzyć sezon rowerowy, bo już czasami myślałem, że przez ciągłe opady deszczu i niską temperaturę zrobimy to dopiero w maju. Ale do rzeczy, w niedzielę z łoża dość szybko wstałem i pierwsze spojrzenie padło na okno, czy przypadkiem nie pada – uff jest nawet fajne słoneczko. Szykuję makaronik czyli węglowodany  i nie zapominam o kiełbasce, którą upiekę na ognisku.

Godz 9:40 dojeżdżam do dworca we Wrzeszczu, a tam już niektórzy czekają. Reszta zaczęła się zjeżdżać w sumie naliczyłem chyba 33 osoby. Ruszamy. Za mną niezła kawalkada… gapie myśleli, że to wyścig pokoju Smile Dojechaliśmy do Matemblewa, gdzie już czekali na nas Aga i Wojtek.

Wjechaliśmy na niebieski szlak bardzo poryty przez traktory. Robiono wycinkę lasu. Tempo wyraźnie spadło no bo trudno było przejechać te koleiny jakimś przyzwoitym tempem. Nareszcie przebrnęliśmy wyjeżdżając z lasu, a tam czekał nas następny amator pieczonych kiełbasek Andrzej. Dojechaliśmy do Auchan i skręciliśmy w prawo kierując się do ul. Otomińskiej, gdzie już prosto do lasu, czyli do Otomina. Zanim dojechaliśmy do Otomina mieliśmy dwie awarie, czyli dwóch kolegów złapało „kichę”.

Krótka przerwa i ruszamy dalej niebieskim szlakiem przez Sulmin do Żukowa. Następna przerwa gdyż nastąpiło zderzenie. Ucierpiała na tym nasza bardzo sympatyczna koleżanka Gosia. Podjechałem do niej widząc zdarty naskórek kolana wyjąłem w pośpiechu swoją apteczkę niestety wody utlenionej nie miałem, ale maść Tribiotic dobrze zdezynfekowała ranę. Niestety nie zachodziła potrzeba reanimacji metodą „usta usta” chociaż byli na to chętni – już nie będę wymieniał ksywek.:)

Ruszyliśmy w dalszą drogę przed sobą mając Żukowo, a w międzyczasie otrzymałem kilka telefonów od osób informując mnie, iż oni jadą indywidualnie. Wjeżdżając do miasta zmuszono mnie do krótkiego postoju, a to z powodu zakupu prowiantu. W tym czasie dostałem telefon od Adama Piotrowskiego, który rzucił zapytanie gdzie jesteśmy, bo naturalnie dopiero wygrzebał się z wyrka (Adam, życie jest krótkie). Gdy usłyszał, że jesteśmy w Żukowie powiedział „spoko, już jedziemy”, a wiem, że miał przyjechać z „delegacją węgierską”. Była to dziewczyna, którą poznał będąc na Węgrzech, ale spryciarz co? Smile

Dalej ruszamy do Rutek. To rzut kamieniem, parę kilometrów szosą i nareszcie skręcamy w prawo, już czuje zapach pieczonej kiełbaski. Gdy przejechaliśmy przez tory, któś krzyknął, że jedzie pociąg… spojrzeliśmy, a to oczywiście Flash jak widmo zasuwa po torach (fot), skąd on tam się nagle pojawił?

Tuż przed mostem ok 1 km Sławkowi tylna przerzutka zastrajkowała, widocznie jej nie smarował, a kto nie smaruje ten prowadzi rower, albo jedzie bez przerzutki jak w tym wypadku. Przerzutka poszła na zasłużoną emeryturę do plecaka i dalej jazda na jednym biegu aż do Gdańska. Sławek ja jadąc za Tobą nie widziałem nóg, bo „nawalałeś” nimi jak wiatrak Smile

Gdy dojechaliśmy do celu tam już czekało kilka osób, w każdym bądź razie w sumie nas było 45 osób. Frekwencja podobna jak na moich urodzinach! Nie ma co się dziwić pogoda była piękna, a i dystans pozwolił również przyjechać tym mniej zaprawionym w bojach polno-leśnych. Mój syn Andrzej po bardzo długiej przerwie postanowił reanimować swoje nogi, które nie widziały roweru od pół roku, ale co Jaś się nauczył to Jan będzie umiał…….coś w tym jest prawdy.

Jest most jest miejsce na ognisko, więc do dzieła. Wszyscy rzucili się do ogniska z kiełbaskami nadzianymi na kije… tłok jak w sklepie mięsnym. Nareszcie udało mi się zebrać ekipę, która za 3 tygodnie wyjeżdża w Bory Tucholskie i uzgodnić szczegóły wyjazdu.

Druga sprawa to musieliśmy zebrać kasę za koszulki kolarskie, którą zbierał nasz skarbnik – Asia „Jesion” . Odbieram je w tym tygodniu.

Posiedzieliśmy chyba 1,5 godziny i powoli zaczęliśmy się szykować do powrotu. Wielu pojechało na kołach do Gdyni, więc ich  pożegnaliśmy. W sumie to dość dużo osób pojechało swoją drogą, każdy wybierał krótszą drogę do domu. Zostało nas ok 15 osób, ale co chwilę ktoś się odłączał.

Refleksje:

Myślę, że godnie i w dużym gronie otworzyliśmy ten nasz sezon 2007 r., wiem o tym, że jak zaczniemy jeździć na dłuższe trasy to takiej frekwencji już nie będzie, zresztą to jest zrozumiałe. Było parę upadków, parę gum, jedna przerzutka, ale w sumie jak na taką ilość ludzi nie było tak źle. Na zakończenie pragnę wszystkim uczestnikom podziękować za tak liczny udział w rajdzie a przede wszystkim naszym dzielnym dziewczynom, a zwłaszcza naszej nowej koleżance Marcie, która spisała się na medal dojeżdżając jednak do celu, pomimo utraty sił.

Na liczniku miałem 65 km.

Przy okazji chciałem poinformować wszystkich zatwardziałych bikerów, iż planujemy a raczej planowany jest przez Flash’a rajd tylko dla odważnych w dniu 15 kwietnia. Tomek obiecał zorganizować jakąś super traskę dla zaawansowanych. Szczegóły podamy później.

Tekst i zdjęcia: Mieczysław Butkiewicz

sfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

profil=normalna

trud=niski

m=Matemblewo

m=Otomin

szlak=niebieski

obszar=Kaszuby

atrakcja=panorama

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , | Leave a comment

Rajd oldbojów czerwonym szlakiem

oldboje_logo
Nie tylko młodzi bikerzy potrafią pokonywać trudne trasy i doskonale jeździć na rowerach. Chcę tu przytoczyć przykład trzech oldbojów bikerów, którzy również doskonale dają sobie radę a kondycję
posiadają również nie najgorszą.
Po dłuższej przerwie postanowiłem coś zorganizować, ale tym razem wybrać się na jakąś ciekawą traskę. Chętnych było czterech a w rezultacie pojechało troje, jeden z kolegów w ostatniej chwili zrezygnował. Wiesiek poprosił abym wybrał jakąś fajną traskę, gdzie będzie można trochę poszaleć. W pierwszym momencie nie wiedziałem co mam wybrać, naturalnie to miała być trasa typowo terenowo-leśna. Ostrzegałem go, że może to być bardzo ciężka trasa a to z powodu nasilających się ciągle opadów deszczów, ale to go nie odstraszyło, więc wybrałem dość wymagający czerwony szlak wejherowski.IMG_7167
Akceptacja jest, więc jedziemy.
Trójka odważnych miała się spotkać w Sopocie. Ja wyruszyłem z Zaspy z Wieskiem a Zbyszek mieszka w Pruszczu, więc on miał dojechać SKM’ą do Sopotu.
Ruszyliśmy i już w Sopocie Wyścigi pierwsza awaria………złapałem kichę, więc szybko z roweru i do roboty, Wiesiek mi pomógł także poszło to szybko, ale już byliśmy spóźnieni ok. 10min.
Zbyszek już nas czekał…….ruszyliśmy w kierunku lasu.

Czułem, że będzie to „rzeźnia”, gleba rozmiękła, śliskie korzenie i nawet po mokrych liściach, koła się ślizgały a ja mam opony semislick’i, no będzie fajna zabawa, tylko zastanawiałem się ile będzie gleb. Już na samym początku miałem problemy z podjazdami, ponieważ przy mocniejszym naciskaniu na pedały koła się kręciły w miejscu, żałowałem, że nie zmieniłem opon, ale trudno jedziemy dalej. Tą trasą już dwa razy prowadziłem rajdy i wiedziałem, że nie jest to taka ciężka trasa, ale to było latem a obecnie ziemia jest bardzo rozmokła i koła zapadają się w błocie. <br>Najbardziej niebezpieczne były zjazdy po liściach lub po glinie, koła zsuwały się bokiem w wysokie koleiny po traktorach i o dziwo, że nie było upadków, jedynie kolega dwa razy glebnął, ale nie z powodu nieumiejętności prowadzenia roweru tylko dlatego, że dopiero co kupił SPD’y i nie zdążał się wypiąć na zbyt małych szybkościach to jest normalne, każdy to musi przejść.

IMG_7181Droga była tak upierdliwa, że nie można było jechać szybciej, bo to po prostu było niemożliwe, w niektórych miejscach rowery przenosiliśmy na barach albo pod barami, także średnia była bardzo słaba. Przystanków dłuższych nie było jedynie raz zatrzymałem się aby zjeść jakąś kanapkę i to w dużym pośpiechu, bo robiło się już ciemno. Jechaliśmy non-stop przez 75km, aha i przed jednym sklepem zatrzymaliśmy się w celu uzupełnienia wody i to były nasze jedyne przerwy I tak dotarliśmy już na światłach do Wejherowa…….dalej to pociąg i do domu. Przedstawiłem trzy fotki z pięknie oświetlonego Wejherowa nocą (zdjęcia są nieostre, a nie miałem ze sobą statywu). Tysiące świateł, coś wspaniałego to nawet Gdańsk nie może się pochwalić takim oświetleniem. Rowery nie podobne do rowerów całe oblepione błotem, kółek w przerzutce nie było widać,

jak również ochlapane błotem buty i spodnie.
Ale będzie mycia!!!!!!!!!

Refleksje:
Przez moment zastanawiałem się, że nam wszystkim starczyło sił jechać w tak ciężkich warunkach, jedynie Zbyszka łapały pod koniec drogi skurcze, ale to nie oznaczało, że nie miał kondycji, wręcz przeciwnie byłem mile zaskoczony jego kondycją, bo on przecież nie jeździ w dnie powszednie ze względu na pracę.
Trasa była bardzo wymagająca umiejętnego prowadzenia roweru po różnego rodzaju korzeniach, dołów przykrytych liśćmi i w dodatku to wszystko było mokre.
W niektórych miejscach błoto zmuszało do „wysiadki” z roweru i na piechotkę.
Nie było upadków niekontrolowanych, żadnych awarii z wyjątkiem jednej kichy, także rowery po takim błocie spisały sie na medal.

Tekst i foto: Mieczysław Butkiewicz

asfalt=brak
dystans= 50
kondycja=normalna
profil=niski
trud=normalny
m=Zaspa
m=Sopot Wyścigi
m=Wejherowo
szlak=czerwony
obszar=Kaszuby
atrakcja=jezioro
typ=rowerowy
Posted in Relacje | Tagged , , , , | Leave a comment

Rajd do Stegny 2006

stegna2_logo

Wstępne założenia. Nadchodził weekend należałoby gdzieś pojechać, tylko gdzie? Szosa, las czy szosa i las… wybrałem to trzecie, trochę szosy i trochę lasu. Nie za bardzo byłem przekonany czy lasem da się przejechać zwłaszcza po ostatnich opadach. Ziemia jest grząska a i pogoda nie sprzyja zbyt długim wyjazdom. Musimy spróbować.

Podjęcie decyzji. Niedziela 10 XII o godz 6:00 rano dzwoni telefon… kogo tak wcześnie nosi na nogach…….no tak to oczywiście Elena, pyta czy jedziemy?

W tym momencie nie mogłem odpowiedzieć, ponieważ jak zauważyłem przez okno pada deszcz, więc odłożyłem tą odpowiedz na późniejszą godzinę tj. na 8:00. Po godzinie dzwoni Obcy i zadaje to samo pytanie, więc trzeba by było zaryzykować, odpowiedziałem, że jedziemy i jednocześnie wysłałem Elenie SMS’a z tą samą odpowiedzią.

Bez względu na deszcz musimy zaryzykować tym bardziej, że wiedziałem, że opady będą zanikały.

8:30 wyjechałem na umówione miejsce. Przez ten nasz Gdańsk przejechać to robi się wielki problem… wszędzie rozkopane są nawet chodniki, także zajęło mi to 25min zanim dojechałem pod budynek LOT’u. Na miejscu spotkania przybył jako pierwszy Łukasz, ale za chwilę było nas już siedmioro, czyli siedmiu wspaniałych 🙂

Start.

Ruszyliśmy przez Olszynkę do Sobieszewa. W Sobieszewie zatrzymałem grupę w celu uzgodnienia czy jedziemy lasem czy wałem w kierunku Przegaliny. Zdania były podzielone, więc zagłosujmy kto którędy chce jechać. Wynik głosowania był korzystny dla „leśników”.

Aby był wilk syty i owca to cała grupa została podzielona, czyli „Elena” i „Satan” pojechali wałem a reszta lasem. Trochę się obawiałem, że będziemy tonąć w błocie, ale cóż to dla nas błoto już nie przez takie błota jechaliśmy i jesteśmy do tego rodzaju dróg przyzwyczajeni.

Wjechaliśmy na szlak a tu niespodzianka było prawie sucho i ani trochę błota, ale super! Po kilku kilometrów wjechaliśmy na kolektor a to już w ogóle była autostrada. W Świbnie już na nas czekała poprzednio wymieniona dwójka. Oni szybciej dojechali, wiadomo szosa.

Już w pełnym składzie kierujemy się do Przegaliny to tylko 2,5 km.Tam przejechaliśmy most, który został wyremontowany. Jedziemy dalej w kierunku mostu w Kiezmarku, ponieważ prom w Świbnie jest nieczynny.

Rozstanie.

Po paru kilometrach stajemy na skrzyżowaniu, aby usłyszeć, że troje osób wycofuje się i wraca do domu (kontuzja). To było dla nas przykre, bo zostało nas już tylko czworo. Trudno czasami tak bywa i musimy się z tym pogodzić i jedziemy dalej już w zmniejszonym składzie.

Pożegnaliśmy się i ruszyliśmy na most, następnie przekroczyliśmy go i skierowaliśmy się do Mikoszewa. Zmierzyłem odległość z Przegaliny do Kiezmarku i wynosi dokładnie 7,5 km.

Przed nami 9 km do Mikoszewa, a następnie 10 km do Stegny, czyli już nie daleko nasz upragniony cel…..wyżerka! 🙂

W Stegnie tak jak było zaplanowane zjechaliśmy z drogi w kierunku morza i tam postanowiliśmy się trochę ogrzać i wysuszyć a przede wszystkim coś ciepłego zjeść.

Rowery zaparkowaliśmy przed barem. Zabezpieczyliśmy wszystkie linka, którą akurat miał Łukasz. Nareszcie!!!! jak ciepło i przyjemnie.

Ja zamówiłem placki ziemniaczane i zupę pomidorową, w każdym bądź razie każdy coś tam zamówił i w spokoju skonsumowaliśmy. Zrobiliśmy sobie chyba ok. 0,5 godz przerwy. Była godz 14:00 zrobiło się ciemno, więc postanowiliśmy wracać do domu, ale to jeszcze kawał drogi przed nami. Żeby pływał prom to trasa byłaby o wiele krótsza.

W drogę… .tu już nic się ciekawego nie działo, jechaliśmy, jechaliśmy i jechaliśmy aż do znudzenia aż w końcu w kompletnych ciemnościach dojechaliśmy do Gdańska.

Dziękuję wszystkim, którzy zechcieli z nami trochę się pomęczyć, tylko szkoda, że nie wszyscy przyjechali. Krótko mówiąc „do odważnych świat należy”!!! 🙂

Moje refleksje:

Te ostatnie 40 km dla mnie to było utrapienie, nasilały się bóle mięśni czterogłowych ud do tego stopnia, że jechałem już na „oparach”. Wydaje mi się, że jest to przetrenowanie, bo w tym roku przejechałem 9000 km.

Tak samo z siodełkiem, przejeżdżałem dłuższe trasy i nic się nie działo a tu raptem nie mogłem usiedzieć na tym siodełku. Nie wiem dlaczego, przecież to siodełko jest bardzo wygodne.

Myślę, że to był już ostatni mój rajd w tym roku, muszę dać organizmowi trochę odpocząć, nie można nic na siłę. Rower nie był podobny do roweru, cały w błocie. Napęd tak był zasyfiony, że pedały nie chciały się obracać do tyłu tylko słychać było piszczenie i trzeszczenie od błota…..oj dużo będzie czyszczenia.

Na drogach stały kałuże przez które trudno było przejechać.

Na liczniku miałem 142 km ze średnią 20 km/h

Do domu dowlokłem się o 18:30

tekst: Mieczysław Butkiewicz

fotki: „Flash”&”Sot”

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalnie

profil=niski

trud=niski

m=Sobieszewo

m=Świbno

m=Stegna

szlak=żółty

atrakcja=morze

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , | Leave a comment

Z Gdańska do Tczewa przez Skarszewy

skarszewy_logo

WSTĘP, CZYLI CO AUTOR CHCIAŁ PRZEZ TO POWIEDZIEĆ
Wycieczka do Skarszew już od pewnego czasu chodziła mi po głowie. Pierwotny pomysł trasy nie nadawał się do realizacji w zimie – planowałam z Adamem wycieczkę Szlakiem Skarszewskim, w butach z gore-texem i rowerem na plecach. Jednak Paff przy pomocy argumentów wizualnych przekonał mnie, że ten pomysł, jest, jakby to powiedzieć, po prostu głupi ;).

No i znalazłam się w kropce. Przy moich zdolnościach nawigacyjnych wolę mieć jakieś oparcie w znaczkach na drzewach. Tu z pomocą przyszedł mi Wojtek Płochocki, który posiłkując się swoją znajomością terenu zdobytą podczas wrześniowej wycieczki z Januszem vel Stefanem, nie tylko zaplanował trasę do Skarszew, ale jeszcze był naszym przewodnikiem na pierwszym etapie rajdu. Ja traktowałam go jako współorganizatora, ale cóż, mój podpis widniał pod ogłoszeniem, na moją głowę sypały się gromy ;).

SOBOTNI PORANEK

Zbiórka została wyznaczona na godzinę 9.00 w Matemblewie. Jednak okazało się, że nie każdy chciał jechać tam sam. Obcy zażądał towarzystwa :D. Czekamy więc z Wojtkiem na dworcu we Wrzeszczu. Obcy jednak jakoś nie wyłania się z tłumu podróżnych. O godzinie 9.43 dowiadujemy się, że jednak nie mamy na niego czekać (oj, Katarzyna musi uważniej czytać SMSy).Wypluwając więc płuca, pędzimy do Matemblewa, wpadając tam z minutowym opóźnieniem. Ech, wstyd.

Na miejscu czekają już na nas Iwona, Satan, Łukasz i kolejny Wojtek, ten na rowerze z błotnikiem własnej produkcji. Po chwili zjawia się Flash, parę minut później Adam, a w końcu, o 9.15, zza zakrętu wyłania się Santa i Obcy. Jak zdradziła dzień później Saba, kiedy my już byliśmy na nogach, on toczył jeszcze heroiczną walkę w celu odklejenia się od łóżka 😀

W DROGĘ

Wszyscy są, więc ruszamy. Lubujący się w taplaniu w błocie wybierają Dolinę Strzyży (pomysł Adama), szanujący swoje rowery Drogę Matarniańską. Spotykamy się przy krzyżu, idealna synchronizacja. Grupa “czystych” zabiera po drodze Agę i Janusza vel Stefana.

Podczas dalszej wędrówki lokalizujemy Pawła z Kolbud i w Otominie jest już nas 12. Do Skarszew trasa wiedzie na przemian drogami gruntowymi i szosami. I ja, i Wojtek, staramy się unikać postojów kulinarnych – ja z rana zjadłam kawał mięcha, Wojtek pewnie też sobie nie żałował, ale większość grupy pragnie jednak wykorzystać swój prowiant. Urządzamy więc sobie piknik pod sklepem 3 km przed Postołowem. Iwona, o której legendarnych zapasach słyszałam, zanim ją poznałam, częstuje nas herbatą (Iwona, żeby była jasność sytuacji – usłyszałam o Tobie, kiedy na jednym krótkim postoju, po zjedzeniu dwóch batoników, zabrałam się za kanapkę 😀 ).

Teraz już do Skarszew blisko. Ale w Postołowie czeka nas wielka atrakcja, i to wcale nie pole golfowe, które bikerowi jest tak potrzebne jak wielki, słomiany miś obywatelowi PRL :D. O nie, to kolejna nieukończona budowla pomysłodawcy Łapalic. Kicz, ale z rozmachem. Na teren odgrodzony od reszty świata ścianą świerków wchodzimy bramą stylizowaną na rzymski łuk triumfalny. Zabudowania nie robią takiego wrażenia jak zamek na Kaszubach. Za to pagórki, fosa i jezioro o pięknej barwie tworzą pół-bajkowy klimat. Oczywiście, w części uczestników odzywa się natychmiast żyłka naukowa. Podejmują badania obejmujące wspinaczkę po ścianie najeżonej gwoździami i testowanie na rowerze stanu drewnianego dachu. Wszystko co dobre, musi się jednak skończyć. Ruszamy i koło 13.00 lądujemy w Skarszewach. Tu okazuje się, że głodni jak wilki bikerzy są żądni wspomnianej przeze mnie żartem pizzy niczym wampiry krwi. W końcu więc lądujemy w podziemnej knajpie, gdzie pochłaniamy duże ilości ciepłego jadła i napitków. Rajd jest zagrożony – na dworze w końcu prawie Syberia :D. Jednak dajemy radę. Po drodze zahaczamy o sklep, gdzie znajdujemy w zamrażarce lody o nazwie… (o tym nie będę chyba jednak pisać, bo na tą stronę mogą zaglądać osoby poniżej 18 roku życia 😀 ).

DO TCZEWA

Szlak Jezior Kociewskich wita nas rozkopaną drogą i brukiem. Przy pełnych żołądkach masakra. Ale cóż. Wysłuchuję reklamacji i jednocześnie sama staram się trzymać fason, mimo że cierpię, jak reszta :D. Trasa na moment się poprawia, ale gdzieś po 2–3 km nadziewamy się na potworne krzaki. Satan przeklina mnie myśląc o zagrożonej czerni swojej ramy. Przyznaję, sama nie jestem zachwycona. Jadąc latem, wyminęłam ten odcinek szosą. Teraz też rzuciłam taką propozycję, ale nie spotkała sie ona ze zrozumieniem :D.

Dalsza droga bez większych wypadków. Przy leśniczówce Boroszewo wskakujemy na Szlak Kociewski. Jest już ciemno, wiec staram się mimo sprawdzać, czy wszyscy na pewno jadą. Jednak przy leśniczówce Swarożyn, tradycji staje się zadość. Okazuje się, że zgubiliśmy Flasha. Niemożliwe, myślę. Przed ostrym skrętem przed przejazdem w Swarożynie, wszyscy zostali policzeni. A dalej już cały czas prosto. Jednak, jak już kiedyś mieliśmy okazję się przekonać “cały czas prosto” to określenie bardzo nieprecyzyjne:D. Co dla mnie, prawie pod domem, oczywiste, dla przyjezdnego w obcym, ciemnym lesie, problematyczne. Na szczęście Flash-wyścigowiec dopędza nas po konsultacjach telefonicznych i kierujemy się na teren po lądowaniu UFO, czyli fragment budowanej akurat w okolicach Goszyna autostrady. Tu sesja fotograficzna i dalej w las, i przez pola nad jeziorkami w okolicach Lubiszewa.

W Tczewie lądujemy ok 17.40. Większość wskakuje do pociągu 18.09, gdzie,jak zdradziła mi dzień później Aga, ludzie poczuli się jak w domu :D. Wyszło około 80km. Dokładniej nie jestem w stanie powiedzieć, bo magnes od licznika miałam na pewnym odcinku źle ustawiony. Mogę tylko podejrzewać, na jakim :/

EPILOG

Niektórym mało było jazdy. Adam, Flash, Wojtek (rower z pomysłowym błotnikiem) i Łukasz postanowili wracać do Gdańska na kołach. Pozazdrościłam im, i choć mieszkam od dworca W Tczewie jakieś 2 minuty rowerem, zaczęłam zastanawiać się nad dalszą jazdą. Adam rzucił kostką do gry, wypadło parzyste, więc skoczyliśmy do mnie po suche buty i w drogę. Na odcinku pierwszych siedmiu km panowie Flash, Adam i Wojtek narzucili “lajtowe” tempo 28-31km/h (Flash twierdzi, że przesadzam,ale czy wierzycie człowiekowi, który twierdzi, ze Szlak Trójmiejski jest płaski? :D). Ostatecznie wszyscy dojechaliśmy, choć u większości występowały fluktuacje mocy.

No cóż, mi było miło. Mam nadzieję, że innym też. I uwaga końcowa. Szanowni państwo, patrzcie gdzie kładziecie na postojach swoje plecaki. Bo inaczej, jak mnie, czeka was przymusowe pranie na trasie :D.

Relacja: Kasia Jamroż

Fotki Agi: http://agniecha6.fotosik.pl/albumy/94070.html

Fotki Adama: http://www.pg.gda.pl/~kursot/adam/rowery/2006/skarszewy2.12/index.html


asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Gdańsk

m=Matemblewo

m=Otomino

m=Łapalice

m= Skarszewy

m=Goszyno

m= Lubiszewo

m=Tczew

szlak=zielony

szlak=czerwony

szlak=żółty

atrakcja=rzeka

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , , | Leave a comment
« Older
Newer »