Pogodynka zapowiadała świetną pogodę, a Mietek równie świetną trasę. Tak wybuchowa mieszanka zawsze podziała na każdego rasowego rowerzystę. Przyjechało ich na start ponad dwudziestu! (konkretnie 22.)

Pojechaliśmy. Po drodze w euforii szybkiego zjazdu (a może to był podjazd?) zgubiliśmy Mietka. Ten wykazał się jednak znajomością ponadnaturalnej sztuki teleportacji i dojechał do celu przed nami. Nie puszczajcie go na żaden maraton bo nie mamy szans! 🙂 Z Torpedowni ruszyliśmy w stronę Rewy fantastycznym szlakiem biegnącym po klifie wzdłuż plaży. Po drodze wykonaliśmy grupowe zdjęcie pod krzyżem w kształcie mieczy z wystającymi kotwicami i kołami rowerowymi (naprawdę piłem tylko zwykły izotonik)Na klifie pokonaliśmy dwa fajne zjazdy. Niestety pomiędzy nimi zgubiliśmy Satana i Agnieszkę. Stojąc we mgle przez długie minuty snuliśmy podejrzenia co też mogło się z nimi stać. Nie pozostało nic innego jak wysłać zwiadowcę celem penetracji przebytej już części szlaku. Jednogłośnie wybraliśmy na ochotnika Flasha, który nie bez uśmiechu na twarzy wrzucił blat i wystartował. Nie wracał przez kolejne kilka minut i nasze hipotezy odnośnie nieobecności tej trójki nabrały dodatkowych kolorów. Zjawił się sam po jakimś czasie oznajmiając, że zagubieni wyprzedzili nas i są już na deptaku w Pucku. Teleportacja po raz drugi!! Przy okazji dopowiem, że praktycznie przy każdym postoju Flash kręcił szybkie kółka dookoła całej grupy. Zwiększał tym swoją średnią i nieuchronnie zmierzał do osiągnięcia 200-tki na tym rajdzie. Czy się udało niech sam się wypowie w komentarzu 🙂
Pozostała część trasy minęła w spokoju i bez większych awarii (chociaż Obcy z Sabą cały czas jechali z nami). Ciekawy był 15 km asfaltowy zjazd od Darżlubia do Wejherowa. Wytworzyły się grupki pościgowe, a nawet rywalizacja z dziewczyną na rolkach! Jechała tak szybko, że druga część grupy na rowerach nie była w stanie jej dogonić! Tłumaczę to znacznie większą ilością kółek (8 sztuk w rolkach vs. 2 rowerowe)
W Wejherowie podzieliliśmy się na dwie grupy. Przecinaki wracali na kołach do Gdańska, a lamerzy pili izotoniki w SKM 🙂
W sumie przejechałem ok. 90 km. Przywiozłem 0,5 kg błota i drugie tyle opalenizny. Do zobaczenia za tydzień na rajdzie pościgowym (dwie grupy).