Wzgórzami kaszub

0108_2Rajd nad jezioro Otalżyno,rozpoczął się punktualnie o godzinie 11. z pod dworca w Oliwie. Na miejscu czekało już dwoje uczestników pedałowania. Czasu bylo tyle ze kto miał chęć to stawił się punktualnie. Droga była łatwa i przyjemna, prowadząca przez lasy Oliwskie do Owczarni.

Po przejechaniu obwodnicy szlakiem niebieskim dojechaliśmy do Chwaszczyna. Dalej prowadziła droga asfaltowa przez takie miejscowosci jak Kielno,Kowalewo, Jelenska Huta. Odbijając w lewo drogą polną dotarliśmy do zamierzonego celu. 0109_2
Nagłe zawirowania powietrza zmusiły nas do zmiany jeziora na spokojniejsze, padło na jezioro Kamień,  gdzie woda jest spokojniejsza bardziej osłonięta lasami. Jednak czas gonił nas w dalszą drogę do Kielna przez Warzno  na malownicze jezioroTuchomskie. Przebyty odcinek drogi wyniósł w sumie 70 km, ukazując pieć malowniczych jezior. Rower daje nam w sumie niesamowitą możliwość zwiedzania zakątków Kaszub i nie tylko.
Pozdrawiam uczestników a w szczególności koleżanke Iwonę. 0118_2
tekst i foto: Darek „rowerix”
asfalt=niewieledystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski0120_2

m=Oliwa

m=Owczarnia

m=Chwaszczyno

m=Kielno

Kowalewoatrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , | Leave a comment

Rajd do jez. Otalżyno

0081Wstęp

Obudziły mnie dzwony bijące w kościele, otworzyłem jedno oko a była dopiero 6 rano, przecież to jeszcze noc, spojrzałem przez okno a za nim dość szaro i pochmurno. Wiadomo, że nie pojadę na ten rajd, ale chciałem odwiedzić chłopaków i zrobić parę im fotek (na razie mam zakaz jeżdżenia po terenie leśnym). Podniosłem się w końcu z wyrka, łazienka, śniadanko i wyruszam o 8:30.

Tempo miałem godne podziwu, średnia 15godz/h:), ledwo przez pół godziny doczłapałem się do Oliwy. A tu niespodzianka, ani żywej duszy, pomyliłem godziny czy miejsce spotkania. Dopiero przed samą dziewiątą zjawił się organizator Darek a za chwile jeszcze dołączyły trzy osoby.0089

Nie ma więcej chętnych?, to trudno cztery osoby to też grupa.

Mieczysław0097

Relacja Darka

Niedziela 14 września 2008roku, poranek przywitał nas pochmurny,rześki,ale stabilny-nie wiało .Na miejscu spotkania stawiło się troje śmiałków chętnych do jazdy….ruszyliśmy, wspólna fotka przy czołgu i w drogę.

Droga prowadziła od dworca w Oliwie. Szlakiem niebieskim Doliną Ewy do Owczarni, przez Nowy Świat do Chwaszczyna, drogą asfaltową do Kielna

Dalej prowadzi droga asfaltowa,  mało samochodów jadących w kierunku Kowalewa. Dojeżdżamy do Jeleńskiej Huty, odbijamy w lewo po utwardzonej drodze do samego jeziorka.

Rozgrzani zapałem ruszyliśmy z kopyta w przeciągu 3 godzin dotarliśmy nad jezioro Otalżyno. Tam zjedliśmy kanapki i ruszyliśmy w drogę powrotną .Przejeżdżając przez Jeleńską Hutę, podziwialiśmy z lewej jezioro Kamień z prawej jezioro Łekno. Trasa była tak wyjątkowa że rowery same jechały do przodu. Ani się obejrzeliśmy z rozpędu przejechaliśmy Czeczewo, Tokary, Miszewo. I tak zatrzymaliśmy się na ostatnim mostku,który podzielił naszą grupę na dwie o różnych trasach dojazdu do domu. Jedna na Owczarnię,druga przez Rębiechowo.

Podsumowanie, przebytych kilometrów 72,

czas przebytej drogi 4.5 godziny.

Straty wymiana dętki sztuk 1.

Pogoda na 5.

tekst:Darek „rowerix”

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Oliwa

m=Owczarnia

m=Chwaszczyno

m=Kielno

m=Kowalewo

m=Otalżyno

szlak=zielony

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , | Leave a comment

Rajd szosowy do Lubiatowa

003W sobotę odbyły się dwa rajdy a mianowicie: pierwszy rajd MTB, który wystartował na zawody balonowe do Bielkówka a drugi to w trzy osobowym składzie dwudniowy rajd szosowy. Zapowiedz ta nie była ogłaszana na naszym forum, ponieważ wyjazd ten miał charakter typowo prywatny i w małym koleżeńskim gronie. Start nastąpił w sobotę o godz 14:45 z Oliwy, tak jak juz wspomniałem w trzy osobowym składzie: Wiesiek, Zbyszek „zibek” i Rychu, który postanowił odprowadzić nas do do Wejherowa i wrócić do domu, jednocześnie umawiając się na spotkanie następnego dnia w Krokowej.030

Trasa tego wyjazdu wiodła: Oliwa, Chwaszczyno, Bolszewo, Kniewo, Łętowo, Choczewo, , Lubiatowo to wieś w woj. Pomorskim, w pow. Wejherowskim, w gminie Choczewo. I tu postanowiliśmy pozostać i wynająć w hoteliku pokoik. Bardzo sympatyczny pokój w którym to mam nadzieję dobrze na świeżym miejscu wypoczniemy jak to widać na fotkach.

Następnego dnia wracamy do Choczewa i kierujemy się do Gniewina w którym to można obejrzeć Neogotycki kościół z 1870roku. Wieża widokowa „Kaszubskie Oko” o wysokości 41 metrów (ogólnodostępna) z której to roztacza się widok na jezioro Żarnowieckie i na Wysoczyznę Żarnowiecką Następnie kierujemy się do Nadola, Wierzchucina i Żarnowca.036

Dojeżdżając do Krokowej spotkaliśmy Rycha, który dotrzymał słowa. Mieliśmy okazję tu podziwiać zlot pojazdów militarnych (fot). Wizyta była krótka, bo czekała nas jeszcze dalsza droga. Zmieniamy azymut na Karwie i tu jedziemy szosą do Jastrzębiej góry, trasa nie jest trudna, nie ma podjazdów ani żadnych zjazdów także tu można było nacisnąć mocniej na pedały, aby jak najszybciej znaleźć się we Władysławowie. Niestety ta droga nie pozwalała na rozwinięcie pełnej szybkości, ponieważ jest kostka i na dodatek mokra, także cały czas musiała być zachowana ostrożność, aby nie wpaść w niekontrolowany poślizg.

Nareszcie jesteśmy we Władysławowie”ciągniemy” ścieżką do Pucka, ale niestety trafiliśmy na pielgrzymkę, która szła całą szerokością ścieżki a wycofać się nie dało (Swarzewo). Gdy jakoś „doczłapaliśmy” do okolic Pucka złapała nas ulewa i tu nieoceniony Mietek nasz ojciec Dyrektor telefonicznie wyratował nas z opresji podając nam godzinę odjazdu pociągu jadącego do Gdyni, co też uczyniliśmy.
W sobotę pogoda fantastyczna 27 st.  humory dopisywały/szczególnie wieczorem w hotelu.
 Reszta informacji na zdjęciach.
w sobotę 86km  w niedzielę 85km Pozdr,

Zbigniew Szymczycha „Zibek”

asfalt=sporo

dystans=100

kondycja=niska

profil=niski

trud=niski

m=Chwaszczyno

m=Bolszewo

m=Kniewo

m=ętowo

m=Choczewo

obszar=kaszuby

atrakcja=rzeka

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , , | Leave a comment

Uroki kaszub

0040Sobotni rajd rozpoczął się tym razem w sobotę ze względu na zmianę prowadzącego. Azymut miał być obrany na jezioro Otalżyno, ale nie został zrealizowany, ponieważ okazało się, że są organizowane ciekawe zawody balonowe w Bielkówku i warto je zobaczyć. A więc wystartowaliśmy punktualnie o godz 9:10 spod dworca PKP w Oliwie w ośmio osobowym składzie w tym jedna koleżanka Ewa. Trasa wiodła Doliną Radości przez Złotą Karczmę aż w końcu wjechaliśmy na szlak czarny, który doprowadził nas do celu.

Przyjechaliśmy na miejsce zawodów w południe i jak się okazuje, że w tym czasie była przerwa od godz 9:00- 17:00 i stąd to nasze rozczarowanie na wskutek braku pokazów, ale za to były wystawione stoiska z jakimiś smakołykami, częstowali nawet winem za friko. Wiadomo, że z tego specjału nie mogliśmy spróbować, choć niektórzy mieli wielką ochotę:) Udział zapowiedziało 25 drużyn.0051

To zawodnicy światowej czołówki z polską kadrą narodową na czele. Bo to ostatnia próba przed rozpoczynającymi się za tydzień mistrzostwami świata w Austrii.

Z pewnością największą atrakcją była jednak Nocna Gala Świecących Balonów, która rozpoczynała się codziennie o godz. 20.

Dla odważnych przewidziano także loty widokowe. Z wysokości ok. tysiąca metrów było można podziwiać fantastyczną panoramę Szwajcarii Kaszubskiej…….jaka szkoda, że nie mogliśmy przyjechać tu w piątek, bo od piątku rozpoczęły się zawody i pokazy.

Grupa zniecierpliwiona i smutna zdecydowała się nie czekać do godz 17:00, więc postanowiliśmy „odlecieć” swoimi rumakami, ale po ziemi to bardziej bezpieczne.

Po naładowaniu „akumulatorów” ruszyliśmy w kierunku Babiego Dołu aż wjechaliśmy na czarny szlak. No i jak zwykle grupa podzieliła się na dwie mniejsze. Nie czekając na resztę grupy po prostu „ odlecieli” w siną dal nie zwracając uwagi na resztę grupy. Ta grupa narzuciła dość ostre tempo, którego nie wszyscy mogli dotrzymać kroku.

Wydaje mi się, że istnieje stara zasada, iż należy poczekać na resztę grupy.0054

Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, fajna przejażdżka, pogoda i miłe towarzystwo.

Dziękuję wszystkim za wzięcie udziału w naszym rajdzie.

Tekst: Darek „rowerix”

=======================================================================

Relacja niedzielna

W związku z tym, że nie mogę brać udziału w rajdach rowerowych Darek zaproponował mi wyjazd w niedzielę samochodem do Bielkówka, gdzie miał się odbyć przelot balonów.

Naturalnie wyraziłem zgodę, przynajmniej zapomnę o nudnym siedzeniu w domu.

Nastawiłem budzik na godz 6:05, a wyjazd miał nastąpić o 7:00. Wstałem i pomyślałem: przecież to jeszcze noc. Gdzie mnie tam niesie? Ale skoro już wstałem to automatycznie udałem się do łazienki. Niestety za pierwszym razem nie trafiłem tylko łbem przywaliłem o futrynę.

Ruszyliśmy białą Skodą, która już ma swoje lata, ale działa:) i to jest najważniejsze.

Azymut Bielkówko… Traktem św Wojciecha, a przed samym Pruszczem skręcamy w prawo przez mostek do Straszyna. Dzieliło nas w tym momencie od Straszyna 4 km, więc Darek nacisnął mocniej na gaz i szybko znaleźliśmy się w Straszynie. Tu też odbywały się zawody, ale niestety chyba już się zakończyły. Ruszamy dalej. W końcu mapa nam się kończy i jedziemy w ślepo i w dodatku źle. Zawracamy, nie ma żywej duszy, aby kogokolwiek się spytać. W końcu Darek zauważył dwóch podejrzanych typów koło sklepu, chyba ich „suszy” po imprezie.

Podszedłem do nich, a browarem tak zalatywało, że prawie mnie z nóg zwaliło. Coś tam mamrotali, aż w końcu wykrztusili z siebie:  „musicie zawrócić i jechać tą drogą na Kleszczewo i tam skręcicie na Lublewo”. Podziękowałem, ale za bardzo im nie wierzyłem , więc postanowiliśmy zapytać jakiegoś faceta siedzącego w samochodzie. Dziwne, ale potwierdził te informacje

Na miejsce dojechaliśmy o godz 8:30, a tam pustki, tylko duże ilości puszek po piwie. Pomyślałem sobie, że tu się ludzie bawili oglądając zawody „szklanymi oczami” 🙂

No i kicha! Nic tu nie ma tylko puste stragany. Dla mnie stawało się to dziwne, bo wyczytałem w internecie, że impreza miała trwać do godz 9:00.

Trudno – stwierdził Darek i zaproponował dojechać do najbliższego jeziora aby się pobyczyć.

Tak się też stało. Mieliśmy koc, jakąś wyżerkę, a nawet Darek nawet przywiózł ciasto. Złość nam szybko przeszła, wiadomo, że Polak jak głodny to wku…..ny. Piękne jeziorko, na którym można się wyciszyć, a wokół nas żywej duszy nie ma. Na środku jeziora pływa a raczej stoi zakotwiczona łódka na której siedzi nieruchomo amator świeżej rybki. Że on ma zdrowie tak siedzieć godzinami (fot)

Z Darkiem poruszaliśmy wiele przeróżnych tematów, gęby nam się nie zamykały, to świetny partner do prowadzenia konwersacji. I tak przesiedzieliśmy a raczej przegadaliśmy ok 3 godz.

Fajnie się siedzi, ale czas ruszać w drogę. Po drodze za Łapinem zwróciliśmy szczególną uwagę na dużą ilość przeróżnych latarń a w głębi stał jakiś mały samolot, więc zatrzymaliśmy się, aby udokumentować to na fotkach. Te zdjęcia robiłem wysuwając aparat wysoko nad płot, dlatego są obcięte. Tu przydałby się obiektyw szerokątny.

Dojechaliśmy do Gdańska, wycieczka zakończona, ale było bardzo miło, pomimo, że nie zostały zrealizowane nasze założenia balonowe.

Na drugi rok tam ponownie się udamy, ale już zdecydowanie wcześniej. A tak chciałem unieść się balonem na wysokość 1000 m, bo były takie możliwości.

Dzięki Darkowi za miłe spędzenie czasu, nie musi to być koniecznie gonitwa na rowerze.

Tekst: Mieczysław Butkiewicz

asfalt=max

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Otalżyno

m=Bielkówko

m=Lapino

m=Gdańsk

atrakcja=jeziora

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , | Leave a comment

Petla Kaszubska2

IMG_0008Kap, kap… Budzi mnie w środku nocy stukający o szyby deszcz. Nie, tylko nie to, przecież ma być pogodnie! I rzeczywiście rano jest rześko i bezdeszczowo, choć stojące wielkie kałuże wróżą sporo błota. W drodze do Otomina w okolicach elektrowni wodnej w Straszynie przez drogę przebiega mi piękny, młody jelonek – wystraszony niemal pośliznął się na mokrej nawierzchni asfaltu.

W Otominie nad jeziorem byłem dużo przed czasem, ale ku mojemu zaskoczeniu już po kilku minutach przyjechało dwóch rowerzystów: Sławek na swoim XC Unibiku i Michał na GT o przewymiarowanych rurach i ogromnych pedałach platformowych. Michała nie znałem wcześniej i szczerze powiedziawszy na pierwszy rzut oka miałem mieszane uczucia czy jest to rajd odpowiedni dla niego. W każdym razie miałem kompanów, z którymi trochę pożartowaliśmy i ruszyliśmy o 7.32 niebieskim szlakiem z małymi skrótami do Kartuz.IMG_0023

W okolicach Jaru Raduni jechaliśmy jednym ze skrótów. Niestety nowopowstałe leśne ogrodzenie zmusiło nas do zatoczenia szerokiego kręgu po nieznanych dróżkach, żeby w końcu wrócić na niebieski szlak i zjechać do śliskiej kładki nad Radunią (nie było odważnych żeby nią przejechać!). Przed Kartuzami niebieski szlak nieco został zmieniony na korzyść, bo schodzi aż nad Jezioro Ciche. Jeszcze trochę błocka i pierwsza przerwa. Obaj towarzysze byli dobrze zaopatrzeni i nie trzeba było się zatrzymywać w sklepie. Średnia na poziomie 17km/h.

Czerwonym szlakiem jechaliśmy już wolniej. Michał cały czas dzielnie pedałował, choć zostawał w tyle. Za to Sławka swędziały kopyta i non stop wyrywał się do przodu. Jezioro Białe, łąki, zboża, piękne krajobrazy, a my pędziliśmy do Diabelskiego Kamienia nad Jeziorem Kamiennym. Niestety w okolicach Nowej Huty zabrakło oznaczeń szlaku i mieliśmy sporą zagwozdkę, bo miejscowi pokazali nam przeciwny kierunek do tego, który wydawał się nam słuszny. Trochę się pokręciliśmy, a w końcu pojechaliśmy na azymut i bez problemu wjechaliśmy na czerwony szlak. Parę fotek przy Diabelskim Kamieniu, baton i jazda!

W rezerwacie Lubygość zahaczyliśmy o bunkier Gryfa Pomorskiego zaliczając przy okazji fajny zjazd przy jeździe przez las na krechę. Nie wiem dlaczego, ale naturalna dzikość znajdująca się w rezerwacie Szczelina Lechicka urzeka mnie swym pięknem ilekroć tamtędy przejeżdżam.

Michała złapał kryzys i jechaliśmy spacerowym tempem byle do Kamienicy Królewskiej, gdzie Michał zaopatrzył się obficie i powziął ambitny plan dojechania do Gołubia (imponujące!) skąd zapewnił sobie transport – czytaj żona.

Z czerwonego szlaku za Kamienicą Królewską wbiliśmy się na czarny szlak z pominięciem Sierakowic, potem nieco skrótów, dalej pomiędzy urokliwe Jeziora Raduńskie, aż wreszcie Michał skonstatował, że jest to piękny znak: Gołubie 4km

W Gołubiu pożegnaliśmy Michała, który wykazał się ogromną wolą walki i przejechał najdłuższy dystans w swoim życiu i to po typowej trasie XC. Ile to Michał wyszło? 130km z dojazdem do Otomina?

Była już prawie 18 i zastanawialiśmy się ze Sławkiem, co by tu wykombinować, żeby zdążyć przed zapadnięciem zmroku? Pociąg z Gołubia odjeżdżał dopiero o 19.40. Zapięliśmy blaty i daliśmy ognia możliwie krótką trasą, z pominięciem wjazdu na Wieżycę i byle nie po szosie. Miejscowości Krzeszna i Wieżyca mignęły szybko, potem już cały czas czarnym szlakiem aż do Borcza, przed którym Sławkowi skończyły się baterie. Krótka przerwa i uzupełnienie węglowodanów pomogły, gdyż po krótkim czasie wróciliśmy do poprzedniego tempa i mknęliśmy w kierunku Skrzeszewa Żukowskiego przyjemną dróżką przez las. Na asfalcie do Przyjaźni, a potem do Sulmina nie schodziliśmy poniżej 30km/h.

Zupełnie przypadkiem nad Jezioro Otomińskie przyjechaliśmy o 19.58, czyli zgodnie z planem! Niecałe dwie godziny z Gołubia! Z trasy wyszło 170km, a licznik Sławka wskazał średnią z jazdy 18.2km/h! Tak, pojeździliśmy ostro, to lubię! Było momentami wesoło, momentami dziwnie (gubienie szlaku), a momentami groźnie – bydlasty pies z pianą na pysku wyrywający się właścicielowi i rzucający się na Sławka.

Dziękuję Michałowi za wytrwałość i Sławkowi, za trzymanie tempa z Gołubia, co nam pozwoliło dotrzeć przed zmrokiem. Do zobaczenia na szlaku lub na  następnym rajdzie!

Z dojazdem do Pruszcza przejechałem około 200km. Niektórzy z Was może są ciekawi jak się czułem następnego dnia? Owszem, rano byłem zmęczony, ale po południu nie mogłem sobie odmówić kilku podjazdów w TPK, m.in. na czarnym i niebieskim szlaku. Jak ja lubię tę piekielną maszynę – rower!

pablogoral

pawelkudela@interia.plTen adres email jest ukrywany przed spamerami, włącz obsługę JavaScript w przeglądarce, by go zobaczyć

Zdjęcia: http://picasaweb.google.com/pablogoral/PetlaKaszubska

asfalt=niewiele

dystans=200

kondycja=niska

profil=niski

trud=niski

m=Otomino

m=Luby gość

m=Gołubie

m=Wieżyca

m=Sulmin

obszar=kaszuby

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , | Leave a comment

Rajd przez Żuławy z TVP3

IMG_2588Dzień 24 sierpnia 2008 r. był dniem wyjątkowym z wielu powodów. Został podczas rajdu zrealizowany reportaż na temat funkcjonowania Naszej Grupy.

Ten dzień był wyjątkowy także dla mnie (o szczegółach w dalszej części tekstu). Spotkaliśmy się punktualnie o godzinie 9:00 pod Dworcem PKP we Wrzeszczu w liczbie 20. Kolega Michał poinformował wszystkich, że udajemy się pod blok Naszego Grupowego Szeryfa – dla niewtajemniczonych – Mietka.:) Pod blokiem doszło to interesującej rozmowy ze starszym Panem na tematy różne. Sympatyczny Pan pożegnał Nas słowami – „Wy Chamy”, na co My również zareagowaliśmy błyskawicznie życząc Panu szerokiej drogi (zapewne do Kościoła).:)IMG_2591

Z powodu problemów zdrowotnych trzech naszych Kolegów – Mietka, Andrzeja oraz Michała (Panowie życzę szybkiego powrotu do zdrowia) doszło do wyboru nowego prowadzącego rajdu. Nie chciałem się zgodzić, gdyż potrafię się zgubić w Supermarkecie, a co dopiero na trasie. Ale co tam – raz się żyje. Po przekazaniu drobnej odpłatności – zgodziłem się bez namysłu.:) Następnie przyjechała ekipa telewizyjna z Panem Markiem Wałuszko na czele. Udaliśmy się do pobliskiego Parku celem przeprowadzenia poważnej rozmowy z założycielem GER-u – Mietkiem. Chciałem nadmienić, że Nasz szeryf był bez roweru (dobrze Mietku, że przed rajdem umyłem mojego bike’a). Nawet udało Nam się zdobyć maskotkę Grupy – czarnego kota (Sławek pokazał, jak nie należy postępować z kotkiem demonstrując na nim rożne chwyty karate oraz inne wschodnie sztuki walki). Po 15 minutowej pogawędce wystartowaliśmy w końcu – Naszym celem były Żuławy.IMG_2743

Jechaliśmy do Opery al. Hallera, dalej al. Zwycięstwa do Gdańska Głównego i na Olszynkę. Tempo było umiarkowane (później uległo zmianie);). Wyjechaliśmy naprzeciwko gdańskiej Rafinerii, a następnie 7-ką do Makro i dalej ul. Benzynową. Po dojechaniu do Wyspy Sobieszewskiej zatrzymaliśmy się na pierwszy postój przy sklepie. Były także pierwsze wywiady dla potrzeb telewizji. Wóz techniczny przez większą część naszej trasy filmował nasze poczynania. Po przerwie ruszyliśmy w stronę Przegaliny. Na Śluzie kolejne wywiady i pamiątkowe zdjęcia do rodzinnych albumów. Po krótkiej przerwie pojechaliśmy do Świbna na prom, aby przepłynąć na drugą stronę Wisły do Mikoszewa. Na promie także byliśmy „kręceni”.

Z Mikoszewa ruszyliśmy ostro w kierunku Kiezmarka po drodze odwiedzając stary zabytkowy wiatrak w Drewnicy. Kilka fotek, naprawa dętki w rowerze Naszej Koleżanki i śmigamy do Gdańskiej Głowy – kolejnej śluzy. Ostatnia porcja wywiadów, ostatnie migawki, grupowe zdjęcie i jedziemy do Kiezmarka. Przejeżdżamy mostem nad Wisłą i żegnamy ekipę telewizyjną oraz Pana Marka. Krótka narada nad dalszym przebiegiem trasy i decydujemy się na zmianę zaplanowanej drogi powrotnej. Decydujemy się na mało ruchliwą trasę wiodącą przez Błotnik, Trzcinowo aż do Wiślinki. Jako prowadzący miałem na tej trasie najwięcej problemów – starałem się utrzymywać kontakt wzrokowy z peletonem, a także grupą zamykającą (powiem, że nie było łatwo);). Z Wiślinki pojechaliśmy do Przejazdowa, znowu na 7-kę aż do Rafinerii (po drodze mijali Nas nasi nowi przyjaciele z telewizji) i dalej taką samą trasą przez Olszynkę.IMG_2747

W Gdańsku każdy rozjechał się w swoją stronę. Razem z kilkoma kolegami wpadliśmy na stację benzynową odwiedzić Flash’a (Tomek dla Twojej informacji – średnia z trasy równe 20 km/h).

Na koniec pojechaliśmy ze Sławkiem zdać relację Mietkowi.

Tak to skrótowo wygląda. Była to moja pierwsza relacja (krytyczne uwagi proszę kierować do Mietka, natomiast pozytywne opinie możecie wysyłać do mnie). 🙂 Był to mój pierwszy rajd, który prowadziłem (powiem szczerze, że takiego awansu się nie spodziewałem nawet w snach). Z roli grupowego głupka awansowałem na prowadzącego – aż się łezka w oku zakręciła. Nie spodziewałem się, że prowadzenie rajdu może być czasami dosyć trudne – mam nadzieje, że nie zawiodłem i się podobało. 🙂

Chciałem wszystkim bardzo serdecznie podziękować: dzielnym Koleżankom oraz Kolegom za doskonała kondycję na trasie, także ekipie telewizyjnej za realizację reportażu (może chociaż w telewizji będę podobny do ludzi), Rodzicom, Mojej Dziewczynie, wszystkim znajomym i nieznajomym też, Prezydentowi i Premierowi oraz Mietkowi za stworzenie GER-u. 🙂IMG_2754

Średnia z trasy: 20 km/h. Na budziku wybiło u mnie po dojechaniu do domu 110 km.

Za wszelkie błędy w relacji przepraszam – ostatnie 450 zdań pisałem nosem. 🙂

Pozdrawiam

Adam Krzemiński

TW „Krzem” vel „Krzemyk”

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Olszynka

m=Sobieszewo
m=Przegalina

m=Świbno

m=Mikoszewo

m=Drewnica

m=Błotnik

szlak=zielony

atrakcja=morze

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , , , | Leave a comment

Total light – elektrownie wodne

IMG_0018Na start przyjechało 19 osób, wiadomo ciekawa trasa, która miała przebiegać przeważnie drogami szutrowymi jak również duktami leśnymi.Wystartowaliśmy wałem obok Traktu św. Wojciecha, po pierwsze: mieliśmy wyznaczony azymut na Pruszcz Gdański, a po drugie: tam miał do nas dołączyć nasz stary GER’owiec Marek „uboot” Nie odjechaliśmy daleko gdy usłyszałem za sobą AWARIA!!! Okazało się, że Kasia złapała kapcia i musieliśmy zrobić przymusowy postój.IMG_0021

Po załataniu dętki ruszyliśmy dalej do Pruszcza Gdańskiego. Po drodze „zgarnęliśmy” ubot’a, który przejął „pałeczkę „ode mnie i pociągnął nas do sklepu, aby zrobić zapasy.

Krótka przerwa i nastąpił start do pierwszej elektrowni w Pruszczu, która została zbudowana w 1921r nad rzeką Radunia, turbina o mocy 100kw, spad wynosi 2,69m. Następnym celem do zwiedzania jest kościół parafialny św Jacka w Straszynie, oraz przykościelny cmentarz. Równocześnie w tej miejscowości znajduje się elektrownia wodna zbudowana w 1910r o mocy 2411kW, natomiast spad wyosi 13,8m.IMG_0061

Odwiedzamy również małą elektrownię w Prędzieszynie jest ona małym obiektem hydrotechnicznym o poziomie piętrzenia 3,70 m. Teren Elektrowni ma powierzchnię 0,178 ha. Zlokalizowany jest na nim budynek elektrowni, trzy jazy, zapora, upust denny i kanał odpływowy. Uruchomiono ją w 1937r

Jest elektrownią przewałową pracującą w ścisłym powiązaniu z elektrownią w Straszynie, to znaczy cała woda zrzucana w przekroju Straszyna musi przejść przez stopień w Prędzieszynie.IMG_0031

Krótki odpoczynek, parę fotek i ruszamy dalej do następnej elektrowni w Bielkowie. Elektrownie Wodną Bielkowo zbudowano w 1925 roku jako czwartą elektrownie wodną na Raduni. Jej moc to 7200kW, spad 44,8m a wybudowano ją w latach 1923-1925

Cztery elektrownie zaliczone, więc czas się zbierać w kierunku Gdańska. Po drodze przed Bąkowem „zatankowaliśmy” bidony i mieliśmy ruszać gdy się okazało, że Kasia złapała drugiego kapcia. Ktoś zdjął oponę, którą ja z Adamem postanowiliśmy dokładnie sprawdzić. Adam zauważył bardzo małe szkiełko, które prawdopodobnie nie zostało usunięte poprzednim razem, bo Kasia po drodze dwa razy dopompowywała. Oponę jednak należy dokładnie sprawdzać.

Nareszcie jedziemy, ale tym razem bez żadnych niespodzianek. Dojechaliśmy w końcu szlakiem zielonym do Otomina i tu w zasadzie rajd się zakończył. Tu nas pożegnał „uboot”, bo bliżej mu było do domu. Odłączyło się jeszcze kilka osób. Resztę poprowadziłem w kierunku Auchan i dalej szlakiem zielonym do Matemblewa, a stąd szlakiem żółtym do obrzeży miasta.

Trasa typowo interwałowa, te podjazdy i  zjazdy dawały znać o kondycji, na szczęście, że nie było piasków. Natomiast w nagrodę mieliśmy trochę korzeni. Pola i lasy to był nieodłączny atrybut naszego rajdu i o to chyba chodziło.IMG_0068

Generalnie rzecz biorąc to trasa była w zasadzie bardzo krótka, ale intensywna.

Na liczniku miałem 66 km

Korzystając z okazji bardzo dziękuję wszystkim uczestnikom naszej wycieczki.

Tekst: Mieczysław Butkiewicz

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Pruszcz Gdański

m=Straszyn

m=Prędzieszyn

m=Bielkowo

m=Otomino

szlak=zielony

atrakcja=rzeka

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , | Leave a comment

Z biegiem Raduni

radunia_logo

Mimo późnej zapowiedzi oraz upalnej pogody na starcie czekało kilku chętnych. Mieliśmy tego dnia do pokonania około 80km z motywem rzeki Raduni w tle. Przed dziesiątą wyruszyliśmy razem z szosowcami sprzed molo w Gdańsku. Jednak przy pierwszej okazji uciekli nam na asfalt, jeszcze tylko mignęli nam gdy skręcaliśmy w stronę Oliwy.

Początek trasy przebiegał w szybkim tempie, głównie asfaltami z drobnymi wyjątkami jak podjazd do Owczarni lub płyty w okolicy Osowy i Rębiechowa. Dodatkowo popychał nas wiatr. Dopiero w Żukowie gdy zjechaliśmy na niebieski szlak była drobna odmiana w postaci drogi gruntowej. Tu także po raz pierwszy ujrzeliśmy wody Raduni, które miały nam towarzyszyć do Straszyna. Chcąc się trzymać możliwie najbliżej rzeki opuściliśmy szlak i udaliśmy się znowu asfaltami do Niestępowa. Następnie skręciliśmy na Widlino. Droga dla odmiany była betonowa, co chwila się wznosiła na pagórki, by po chwili chować się w dołkach.

W Widlinie skręciliśmy na starą brukowaną drogę do Łapina, niektórym dobrze znaną, bo łączy się z czarnym szlakiem. W Łapinie, krótki odpoczynek przy sklepie i kilka fotek nad zalewem elektrowni wodnej. Dalej kilka obrotów korbą i jesteśmy w Kolbudach. Tu wskakujemy na zielony szlak i żegnamy się z twardym podłożem. Można było chwilkę odpocząć od upału w cieniu drzew i wilgoci od rzeki.

W końcu pniemy się pod górę, mijamy ostatnie zabudowania Kolbud i skręcamy w dziki teren jadąc mocno zarośniętą drogą. Mimo wysokiej trawy jedzie się nie najgorzej, trzeba jednak uważać, bo nie widać co jest pod spodem. Można trafić na koleinę lub inny dołek. Nie obyło się bez drobnych przypadków. Na zjeździe koło wpadło w jakąś nierówność i wyskakiwałem przez kierownicę. Na szczęście ucierpiała jedynie duma. Inną atrakcją był krzak róży, który sięga pędami po ramiona nieostrożnych podróżnych. Potem żartowaliśmy, że będzie można rozpoznać kto z nami nie jechał.

W końcu wyjechaliśmy w okolicach Bielkowa gdzie lekko zboczyliśmy z głównej trasy, żeby obejrzeć jeden z budynków zespołu elektrowni wodnych na Raduni. Zamek wodny (tak stało na tablicy) nie był zbyt piękny, ale cień budynku oraz wiatr pozwalały się ochłodzić. Z wysokości brzegu sztucznego jeziora widoki na okolicę były wspaniałe.

Z pod budynku wychodził wał z rurą doprowadzającą wodę do elektrowni w Bielkowie. Udaliśmy się do kolejnego obiektu na trasie – wieży kompensacyjnej. Niestety do samej elektrowni nie było dobrego dojazdu (płot, skarpa, krzaki) więc pojechaliśmy dalej w stronę jeziora Straszyńskiego.

Gdy dojechaliśmy do jeziora, zrobiliśmy mały skok w bok, żeby odpocząć nad samą wodą. Następnie droga prowadziła wzdłuż wody, aż do elektrowni, gdzie zrobiliśmy kilka fotek. Tu pożegnaliśmy się z rzeką i udaliśmy przez Prędzieszyn, Jankowo i Otomin do Gdańska z kilkoma błędami w nawigowaniu.

Sądząc po pożegnalnych komentarzach, wycieczka się udała. W tym wariancie trasa nie była zbyt trudna, tylko słońce dawało się we znaki.

tekst: Marek Kwiatkowski „Bono”

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

m=Owczarnia

m=Osowa

m=Rębiechowo

m=Zukowo

m=Niestępowo

m=Lapino

m-Kolbudy

typ=rowerowy

atrakcja=rzeka

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , , , , , , | Leave a comment

Rajd szosowy Pętla Kaszubska

Na spotkanie przy dworcu we Wrzeszczu przyjechałem jak zwykle na styk, zwiększając swą obecnością liczebność uczestników rajdu o 50% : )  Jak, że rano sporo padało, było mokro, co być może niektórych zniechęciło. Tempo wahało się między spacerowym, a regeneracyjnym. Na Spacerowej postanowiłem zrobić zdjęcie moim towarzyszom, jednak baterie w aparacie odmówiły posłuszeństwa… na szczęście miałem zapasowe. Wymiana troszkę trwała, więc koledzy i uciekli… dając pretekst do chwili ostrzejszej jazdy…. Chwaszczyno – Kielno – Kamień – Szemud – Głazica… a w Głazicy pierwsza planowana przerwa,która troszkę się przeciągnęła,aby mógł nas spokojnie dogonić Batik, który wyjechał za nami z Osowej… i tu uwaga, na swojej szosówce, nowiutkiej, nowsza nic moja 🙂 Oczywiście nie obyło się na chwile wzdychań… aczkolwiek ja skupiam się nadal na swoim „dziecku” 😉

W okolicach Częstkowa łapie nas deszcz, ale nie robi on na nikim wrażenia. Chwilę dalej spotykamy grupkę kolarzy jadącą w przeciwnym kierunku.

Przed Strzepczem (jechałem sam z tyłu) miałem miałem starcie z blachosmrodową rodzinką. Jechałem normalnie goniąc kolegów, gdy nagle kierowca mnie nie wytrąbił… więc pokazałem mu co o nim myślę… pięścią z wysuniętym jednym (przypadkowym) palcem 😉 … Synalek, najwyraźniej powiedziało tym ojcu, który zwolnił do 25-30 km/h, co nie ukrywa, że mi przeszkadzało,mimo iż było cały czas lekko pod górkę. Docisnąłem do czterdziestki i zamachnąłem pięścią w kierunku jego lusterka, co chyba gościa wystraszyło, bo wcisnął gaz do dechy i odjechał, po drodze przejeżdżając niebezpiecznie blisko Batika.W Strzepczu łapie nas ulewa podobna do tej z maratonu w Puławach, więc przedłużyliśmy postój… zresztą na słońce wcale nie trzeba było długo czekać 🙂
. i jakoś tam dojechaliśmy do Kartuz, a od Kartuz (przez Żukowo) już z wiatrem. Od Żukowa jadę już sam, chociaż i od Kartuz tak po części było. Na Armii Krajowej nie schodzę poniżej 50 km/h, ale tez nie przekraczam 60. Do domu przez Ujeścisko i Orunię… po drodze zahaczając o stację na której pracuję 🙂

Dane wycieczki:

123.84 km (0.01 km teren)

czas: 04:05 h

avg:30.33 km/h

tekst i zdjęcia: Tomasz Bagrowski „Flash”

asfalt=max

dystans=100

kondycja=niska

profil=niski

trud=niski

m=Chwaszczyno

m=Kielno

m=Kamień

m=Szemud

m=Glazica

obszar=kaszuby

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , | Leave a comment

Sobota-Zielonym szlakiem do oporu

xc_logoBył to chyba jeden z najkrótszych rajdów, na którym przyszło mi uczestniczyć. Warunki pogodowe takie jak wczorajsza burza i ulewa w nocy chyba ostraszyły większość uczestników.  A może to jednak konkurencyjny rajd na Grunwald? 🙂

Relacja XC

Zabawna sytuacja

Wydarzyło mi sie dziś jak zwykle małe fo pa:) Wza zgolił wąsiska! A zupełnie go nie poznałam, gdy tak stał koło mnie na PKP to myslałam że to jakiś nowy uczestnik . I jak chciałam do WZA zadzwonić zapytać czy się spóźni, bo miał być a go nie ma to by byla beka gdyby odebrał telefon. Niestety zamiast zadzwonić wyraziłam opinie głośno i sprawa wśród gromkich śmiechów sie wyjasniła 🙂

Start

Moja grupa XC liczyła ze mną 6 osób, Grupa MTB  Mietka jeżeli się nie mylę z Mietkiem 4. Chwilę po 10:15 grupa MTB ruszyła ” z kopyta” niebieskim szlakiem spod PKP w Sopocie Kamiennym Potoku. My ruszyliśmy powoli,  rozgrzewkowo zielonym. Celem było dotrzeć przed Mietkiem nad jezioro „Wróbla Staw”.

mtb_logo

Warunki na trasie

Niestety pierwszy podjazd od razu zweryfikował nadwyrężone czwartkowym objazdem trasy przyczepy w kolanie, więc jechałam powoli, tym bardziej że dzień był duszny i pot obficie zalewał nam oczy. Jakimś cudem szlak nie zamienił się w bagno a droga była całkowicie przejezdna. Jedyny minus to trochę ślisko na podjazdach plus co kilka metrów kałuża do omijania. Wza wyprzedził mnie z prędkością 30km na jednej z nich, i miałam maseczkę z błota az do samego końca rajdu. Na nasze szczęście deszcz nas nie zmoczył a burza wisiała w powietrzu!!

Gdy nogi nam się  rozkręciły, ale równym, spokojnym tempem kontynuowaliśmy trening.  Nasza grupa podzieliła się co prawda na dwie grupy, ale na szczęscie odległość między nami nie była duża i na postojach fotograficznych udawało nam się znowu spotykać. Niestety kilka podjazdów nie udało się tym razem wjechać = błoto + za dużo powietrza w oponie. Tu miejsce na wnioski do wyciągnięcia 🙂

Atrakcje rajdu

Specjalnie dla mojej grupy dokonalam pewnych modyfikacji trasy, aby zaliczyć kilka ciekawych technicznie zjazdów. Jeden zjazd puściłam na kreskę z Pachołka (zaraz za wieżą  na godzinie 12stej). Wjeżdza się na niego schowanym w krzakach cieniutkim singlem, potem pod kątem 90 stopni pokonuje się zdewastowane schody i dalej ile fabryka dała w dół na kreske aż do Spacerowej + znowu schody na końcówce. Kolejny wniosek – brak rękawiczek z długimi palcami…W upale gołe palce ślizgają sie na klamkach hamulcowych, co wpływa na komfot  jazdy np. w dość ostrym, pionowym skręcie. Na szczęście zahamowałam nogą tuż przed powalonym drzewem. Paweł coś zamarudził i zrobił niegroźne OTB w tym miejscu. Reszta zrobiła mi lekką przykrość i chyba wybrała inną opcję zjazdową …Gdy czekaliśmy z Pawłem na dole trzech uczestników wyjechało z innych krzaków…

A człowiek tu nie śpi po nocach i trasy układa.. eh….

Co do zjazdów to zaliczyliśmy jeszcze dwie małe hopki! ( tylko jedna już w drodze powrotnej).  Kolejna modyfikacja to zjazd „Korzonki” i objazd pionowej wspinaczki na tzn. „Przecinkę” . Po wyjechaniu na poligon przecieliśmy motocross i już nie po szlaku, lecz po zielonym wale zajechaliśmy nad jeziorko. Mietka grupa znajdowała się tam już w stanie „rozkładu” , sielonkowo brodząc w jeziorze czym wkurzając łabędzie z młodymi.

Spotkanie nad jeziorem

Myślę.,że gybyśmy nie kręcili filmów na „Korzonach” istniałaby szansa na dojechanie w tym samym czasie!    Nie wiem kiedy Mietek wysłał mi sms-a , czy od razu po przybyciu czy nie.

Było tak gorąco, że nikomu nie śpieszyło się do rozpalenia ogniska, zatem zjedliśmy surową kiełbasę zagryzając ją suszoną śliwką. Ponieważ ja byłam kontuzjowana ( gleba na podjeździe i stłuczone kolano) a  godzina była drastycznie młoda, (aż po godz.  12)  Mietek przejął dwu-osobową część mojej grupy. Ja z Pawłem wróciłam zielonym, niebieskiem do Matemblewa a potem już tylko mi znanymi ścieżkami XC-DH przez Pachołek do Sopotu, Paweł opuścił mnie na czarnym szlaku, a ja zapiełam blat i ruszyłam by nakarmić kota, który został sam w domu.

Wszystkim dziękuje za udział, co złego to nie ja:)

Aga Szor „Agabikerka”

Relacja MTB

W tym roku po raz pierwszy postanowiliśmy zorganizować krótki rajd dwu grupowy. Zabawa miała polegać na tym, że każda grupa jedzie innym szlakiem a spotkanie zostało wyznaczone na małym jeziorku na poligonie na Morenie.(miało być ognicho, ale nie było)

Grupa XC jechała szlakiem zielonym a grupa MTB niebieskim. Oba szlaki rozpoczynają swój bieg w Sopocie Kamiennym Potoku. I stąd wystartowaliśmy razem.

Po tych 89 ostatnich komentarzach zrozumiałem, że zainteresowanie tym rajdem jest duże……..nic bardziej mylnego. A pogoda była wymarzona trudno o lepszą.

Mimo, że było nas w grupie MTB tylko czworo w tym nasza koleżanka Ela…..pozdrawiamy !, to jednak to już jest w pewnym sensie grupa, więc wystartowaliśmy.

Pierwszy długi 1 km podjazd był nieco utrudniony, ponieważ nawozili nową ziemię i grunt był bardzo miękki, czyli odbywał się remont drogi. Dalej niestety było dużo korzeni, na które należało umiejętnie czyli pod odpowiednim kątem najeżdżać. Generalnie rzecz biorąc po tych opadach to błota właściwie nie było prawie wcale, ale korzenie były mokre i stąd to wynikało niebezpieczeństwo ze spotkaniem z matką glebą.

Przejechaliśmy ul. Reja i dalej niebieskim szlakiem w kierunku Matemblewa.

Przed większym podjazdem zatrzymaliśmy się, aby złapać oddech i to był jedyny krótki odpoczynek. Muszę przyznać, że grupa była dość mocna, nikt nie zostawał w tyle, wszyscy zwarci jechaliśmy razem. Prawie wszstkie podjazdy atakowaliśmy razem. (no oprócz tych trzech pod które każdy osobno wchodził.

Za dworkiem Oliwskim(jak pomyliłem nazwę to proszę mnie poprawić) skręciliśmy w lewo i wjechaliśmy na szlak niebieski. Przed nami wyrósł podjazd nie do podjechania, jeden z kolegów próbował, ale dojechał tylko do połowy. I tak trzy podjazdy jeden po drugim a raczej podejścia z buta.

W końcu te podejścia się skończyły i rozpoczęły się serpentynki na których trochę poszalałem.Tu dość mocno naciskałem na pedały, te wszystkie zakręty „wybierałem” praktycznie bez hamowania.

W Matemblewie, wsiedliśmy na szlak żółty, który doprowadził do asfaltu i nastąpił ostry zakręt w prawo na płyty betonowe, którymi dojechaliśmy do jeziora. Tu jednak nie było nikogo z naszych konkurentów, czyli przybyliśmy jako pierwsi przed naszymi „orłami” i to nam dodało otuchy.

Wysłałem (tak umawialiśmy się) SMS’a do Agi jak już byłem nad jeziorem, że dotarliśmy do mety.

Długo nie czekaliśmy na nich ok. 20min jak rozdarta grupa dotarła do mety. Następnie przybył jeden a później następny. Jak słyszałem tempo mieli mocne i dlatego grupa się porwała.

Poobijani, ale szczęśliwi, całe szczęście, że dotarli w jednym kawałku:) Chyba kilka osób przywitało się z matką glebą, ale o tym to niech sami opowiedzą

Oba szlaki miały po ok 30km, tak wynikało z liczników, które porównaliśmy z ich licznikami, także szanse co do kilometrów były równe, no ale ich trasa była zdecydowanie cięższa.

Zasłużony odpoczynek. Siedzieliśmy….aha a po tych przeżyciach już nikomu nie chciało się rozpalać ogniska. Obie grupy miały podjazdy jedni mniej drudzy więcej, w każdym bądź razie ja również nie miałem ochoty na szukanie gałęzi na ognicho.

Kiełbaskę miały tylko dwie osoby, Ela i Marcin, więc wciągnęliśmy po małym kawałku na zimno……też smakowało.

Po jednogodzinnym odpoczynku postanowiliśmy wracać, ale nie z grupą XC, bo oni mieli inne plany.

My natomiast postanowiliśmy objechać jezioro Jasień, nie wiedząc o tym, że dookoła go sie nie da przejechać, więc ruszyliśmy, ale jak się okazało całego jeziora nie można objechać, bo nie ma żadnej ścieżki, także dojechaliśmy tylko do połowy.

Tu zresztą okazało się, że Ela zgubiła swój licznik od roweru, więc wracamy.

Niestety dojechaliśmy do Auchan a licznika nie znaleźliśmy………szkoda.

Wracaliśmy od Auchan szlakiem zielonym a gdy wjechaliśmy do lasu to coś mi odbiło naciskając mocno na tych zjazdach (35km/h) i w końcu wpadłem na zakręcie w jakiś dół z błotem, koło wpadło w poślizg i……leciałem prosto w błotko(trochę było śmiechu), szybko wygramoliłem się i pojechałem dalej a za mną dwóch pozostałych tj Marcin a tego drugiego kolegi nie zapamiętałem imienia..

Małe posumowanie:

35km po lesie

Wyjechaliśmy z Sopotu ok godz 10:10 a na mecie byliśmy o 12:15

Moja max wyniosła 39,3km/h

Chciałem tu wszystkim uczestnikom podziękować za wzięcie udziału w naszej zabawie. I tu chciałem szczególnie podziękować naszej Eli, której oddech cały czas czułem za mną, zwłaszcza na tych szybkich serpentynach.

Mieczysław Butkiewicz „sot”

asfalt=brak

dystans=50

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Sopot

m=Matemblewo

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Leave a comment
« Older
Newer »