Giga rajd rowerowy w lasach Gdyni w wykonaniu GER

P1060391Takiego rajdu rowerowego jeszcze Gdańska Ekipa Rowerowa nie organizowała, a ja przejechałem je w pojedynczych etapach tak jak były one rozgrywane w formie wyścigów MTB organizowane przez Gdyński Ośrodek Sportu i Rekreacji.

Start naszego Giga Rajdu rozpoczął się w Sopocie- Kamienny Potok około godz. 9.30

Pogoda mimo późnej Jesieni trafiła się nam wyśmienicie, temp. około 10 C, nie przeszkadzający wiatr i sporo słońca.

ZAWODOWCY NA START!!!!
Cała ekipa licząca 7 odważnych, machając mojej rodzince (zawsze przejeżdżamy koło mojego domu) wjechała do lasu.
Pierwszy ostry podjazd dał się we znaki i rozciągnął naszą grupę pewnie dla tego, że nie jechali na rozgrzanych rumakach. He, He 🙂
Pozbieraliśmy się i jesteśmy na pierwszym „OS” to jest na byłym torze motokrosowym, gdzie teraz odbywają się tu zawody, kładów i samochodów terenowych.

http://www.gosirgdynia.pl/_podstrony/sport_glowny/2006_04_29_grand_prix_mtb_gdynia_1_chylonia/mapy_tras/orlowo.jpg

 

Ale żeby tu zobaczyć jeżdżących BIKERÓW…………….P1060403

To chyba tylko z GER lub Mają Włoszczoską (medalistkę z Igrzysk Pekin 2008),  na treningu. Natomiast zawodowców z TREK grupy LANGA, CCC nie spotkaliśmy !!!!! 🙁

Po pięciu „Os” które przejechaliśmy po ciężkich wymagających, wręcz górskich trasach uznawanych za najtrudniejsze w zawodach typu MTB byliśmy zadowoleni oraz spełnieni aż do bólu.

Czekały na nas liczne ostre podjazdy jak i podchody z buta, przepastne zjazdy, błoto, piach i liście.

Trasa trudna technicznie i wymagająca.MINOLTA DIGITAL CAMERA

Interwałowa- ostre podjazdy za chwilę kawałek spokojnie, mocny sprint i znów szybko na kolejne wzniesienie.

Sądzę, że przygotowana przeze mnie trasa dała mnóstwo satysfakcji i walki z samym sobą.

Przejechaliśmy łączny dystans 60 km ze średnią prędkością 16,5 km/h.

Dziękuję wytrwałym

Do zobaczenia

organizator: Aleksander Tokmina „OLO”

http://www.gosirgdynia.pl/_podstrony/sport_glowny/2006_04_29_grand_prix_mtb_gdynia_1_chylonia/mapy_tras/redlowo.jpg

 

http://www.gosirgdynia.pl/_podstrony/sport_glowny/2007_09_15_gpx_mtb_witomino/trasa%20GPX%20MTB%20Witomino%2015.jpg

 

http://www.gosirgdynia.pl/_podstrony/sport_glowny/2006_04_29_grand_prix_mtb_gdynia_1_chylonia/mapy_tras/chylonia.jpg

 

http://www.gosirgdynia.pl/_podstrony/sport_glowny/2008_04_12_GPX_MTB_Gdynia/trasa_pustki_duza.jpg

 

P.S

A oto moje indywidualne trofea z pojedynczych RAJDÓW MTB GDYNIA.

 

******************

Kiedy dojechałem lekko spóźniony, na miejscu zbiórki był już organizator Olo oraz trzech innych zapaleńców: Elvis, Plastic i Zibi, a za chwile dojechał Zbyszek i Mirek (poprawcie jak źle pamiętam kto jest kto). Kiedy mieliśmy się już zbierać, nadjechała kolejka z Gdańska, ale nikt więcej nie pojawił się, więc w siedmioosobowym składzie wyruszyliśmy.

Na początek zostaliśmy oprowadzeni po Kamiennym Potoku, ulicami Małopolską, Kujawską i Bernardowską. Następnie wjechaliśmy na tor motocrossowy, gdzie miał miejsce jeden z wyścigów. Droga piaszczysta i rozjeżdżona nieco przez motory i quady, miejscami kałuże i błoto. Na koniec ostry i mokry podjazd. Z góry widok na las i zatokę, obok bunkier – punkt orientacyjny. Wjechaliśmy, więc trzeba zjechać ścieżką między drzewami. Potem powoli pniemy się w górę i dojeżdżamy do wieży widokowej od strony zachodniej. Szybko w dół i znów pniemy się mozolnie na wzniesienie, jeszcze kilkaset metrów po błocie i znów jesteśmy przy wieży, tym razem od wschodu. OS zaliczony, więc kierujemy się w stronę kolejnego.

Ulicą Spokojną dojeżdżamy do Wielkopolskiej, a następnie wzdłuż Lotników, Stryjskiej i Małokackiej wjeżdżamy na Olimpijską. Tu zaczyna się kolejna trasa wyścigu. Początek spokojny po asfalcie, potem odbijamy w las. Przejazd pod zwalonym drzewem i trach, coś mi się wkręciło w koło. Blokuję koło i mam nadzieję, że nikt nie wjedzie we mnie. Oglądam się na koło i sklapnąłem, kij wszedł w koło i przerzutkę. Tylko nie powtórka z czerwonego na nowiutkim sprzęcie. Nie wyglądało to za ciekawie, kij zaplątany w szprychy i przerzutkę, ta wywinięta do góry, a wózek haczy o szprychy. No to koniec myślę, czas się zbierać do domu. Na szczęście Mirek naprostował hak i dało się jechać. Na początku nieufnie i z obawami czy wszystko działa. Działało, ale były kłopoty z wrzuceniem na największą zębatkę i musiałem naciągać linkę manetką, żeby przełożenie siedziało. Na kolejnym podjeździe zapomniałem i trzeba było na piechotę wejść na górę, gdzie trochę naciągnąłem linkę i kolejnego wzniesienia już nie odpuściłem. Pomimo uślizgów tylnego koła, utraty przyczepności na przednim, praktycznie balansując na granicy równowagi udało mi się podjechać. Humor powoli powracał, niestety nie wszystkie przełożenia. Straciłem 2 z tyłu, a próby jechania na niej kończyły się przeskakiwaniem łańcucha na mniejszą zębatkę z niemiłym trzaskiem. Mówi się trudno i jedzie dalej.

Tymczasem Olo  prowadzi nas przez las. Mijamy czarny szlak, potem jedziemy kawałek nim, żeby odbić gdzieś w dół lub w górę i znowu jechać szlakiem. W sumie w jednym miejscu chyba ze trzy razy byliśmy, przejeżdżając w jedną, drugą i trzecią (na skróty, pchając rowery). Po drodze obejrzeliśmy prawie rozebraną wieżę widokową na wzgórzu Św. Maksymiliana i zaliczając kolejne premie górskie dojechaliśmy na Witomino.

A tu znowu niespodzianka – kolejne podjazdy i zjazdy. Zaliczając kawałek pętli z wyścigów odbijamy na północ i po przekroczeniu ul. Chwarznieńskiej jedziemy żółtym szlakiem, a potem czerwonym rowerowym. Przy pomniku ku czci poległych strażników leśnych, zrobiliśmy dłuższy odpoczynek.

Następny punkt, to kładka nad Estakadą Kwiatkowskiego, tu tylko postój na  kilka zdjęć, bo mocno wiało. Kto jeszcze tu nie był, niech przyjeżdża, widoki są wspaniałe. Tu pożegnaliśmy jednego z uczestników. Okazało się też, że trzeba poprawić hamulce Zbyszka (Zibi).

Szybki zjazd i coś mi ociera o przednie koło – aha spełniła się moja obawa o wytrzymałość błotnika. Zwisał na resztkach zgięcia metalowego zaczepu. Cóż, urwałem go do końca i humor się poprawił, jeszcze tylko umocowałem go na sztorc między bagażnik i sztycę i przyczepiłem opaską odblaskową (sprawdzony patent z poprzedniej identycznej awarii).

Wjeżdżamy na pętlę chylońskiego wyścigu. Na początek łagodnie pod górę (po prawej panorama na Gdynię), potem trochę korzeni i duża łacha piasku. W lewo i pod górę, trochę płaskiego kilka zjazdów, podjazd i lądujemy przy kładce nad estakadą. Wracamy trasą rowerową podnosząc średnią, odbijamy nieco na Chważno i po przecięciu drogi jedziemy żółtym szlakiem, potem czerwonym, rowerowym wzdłuż torów i czarnym na Witomino za potrzebą do sklepu. Po napełnieniu zapasów wracamy i jedziemy czarnym szlakiem, potem wskakujemy na czerwony i jedziemy w stronę Sopotu. Po drodze na mokrych liściach Zbyszek (Zibi) zaliczył niezłą glebę. Na szczęście nie stało się nic poważniejszego, jedynie przybrudzone ubrania i bolący łokieć.

Dalej pojechaliśmy czerwonym i dopiero przed Sopotem odbiliśmy na chwilę na drogę, którą zaczynaliśmy. Tu pożegnaliśmy prowadzącego przed jego domem i w pięciu pojechaliśmy do Gdańska nad morzem. Po drodze spotkaliśmy Wieśka i razem dojechaliśmy do mola, gdzie zrobiliśmy pamiątkową fotkę na zakończenie.

W sumie wyszło nam około 50km po lesie (miałem 69km w domu, ale trzeba odliczyć niecałe 20 na dojazdy do Sopotu). Średniej nie podam, bo licznik nie mierzy czasu jazdy (w ogóle nie ma zegarka). Pogoda była znośna, sporo słońca, w lesie wiatr nie dokuczał zbyt mocno, kilka razy nas skropiło.

Gorzej było ze stanem dróżek i ścieżek. Praktycznie wszystkie liście już opadły i przykryły wszelkie nierówności. Można było się natknąć niespodzianie na gałęzie, korzenie, kamienie, koleiny i błotniste dołki. Trzeba się mocno skupić i szybko reagować inaczej będą wywrotki. Pierwszą zaliczył Olo na korzeniu (zaraz po mojej awarii) o mało nie robiąc szpagatu. Potem jeszcze Mirek na ukrytym piasku wywijając niezłego kozła. Dojeżdżając do niego sam o mało co nie zrobiłem tego samego. Na zakończenie Zbyszek na zakręcie pojechał po liściach. Wspinając się pod góry buty się ślizgały, a w jednym miejscu jeszcze żołędzie się czaiły. Ale jazda po liściach ma też swoje uroki. Przypomina trochę jazdę po suchym śniegu. Nie zapomnę też widoku przejazdu przez „kałużę” z liści głęboką prawie po piasty. Koła rozcinały liście jak wodę, które potem łagodnie opadały po bokach. Niecodzienny i zaskakujący widok (sam przejazd także). Teraz jak popadało, to już tylko czekać na jesienne błotko i tańce po nim.

Do zobaczenia na szlaku, następnym razem.

Marek Kwiatkowski „Bono”

sfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Sopot
atrakcja=morze

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , | Leave a comment

Ku czci Święta Niepodległości

MINOLTA DIGITAL CAMERARelacja z rajdu przez lasy Gdyni na Święto Niepodległości.

Jest piękny słoneczny poranek godz. 8 rano. Minęło już kilka dni jak czekam na jakąś zapowiedź rajdu lub chociaż by krótkiej wycieczki.

Ślub mojego syna już minął, nie mam kaca ale za to wielką ochotę pojeździć więc dzwonie z samego rana do Zbyszka. Szkoda, że to On leczy rany i ratuje stosunki w domu, ale może….

Zaproponował by zdzwonić się z Wieśkiem bo on coś planuje wraz z Mietkiem.0287

I tak właśnie są już w Sopocie Kamiennym Potoku: Zbyszek, Mietek, Wiesiek i Darek. Szkoda że nasza piątka musiała się tu rozdzielić. Mietek i Darek pojechali ścieżką rowerową do Gdyni. No cóż choroba i słabość zmusiła ich do tak desperackiej decyzji.

Pozostała trójka pojechała do Gdyni ku Świętu Niepodległości…. ale przez lasy.

I tak ostro czerwonym do Krykulca to jest ok. 8 km mocno pod górę. Jeszcze tylko trochę potu i byliśmy na najwyższym wzniesieniu Witomina. Było ciężko… to brak treningu i wyczerpująca jazda bezdrożami do Kartuz z poprzedniego tyg. I aktualna choroba dała o sobie znać. Na tym poziomie wysoczyzny już idzie jak po płaskim wzdłuż rury ciepłowniczej aż do kładki nad Terasę Kwiatkowskiego. Czyste przejrzyste powietrze, ładna słoneczna pogoda dała nam możliwość obejrzenia dużej części portu bazy kontenerowej , jak i Zatoki Gdańskiej.

Teraz zjeżdżamy ostro w dół przez Leszczynki do Morskiej. Szybko przemieściliśmy się do centrum – Plac Konstytucji. Tu rozpoczynała się defilada ku czci Niepodległości Polskie, która przeszła ulicą 10-tego Lutego, Skwer Kościuszki by zakończyć się przy pomniku Marynarza Polskiego. Tu formowała się kolumna żołnierzy Józefa Piłsudzkiego0289

Gdańscy ułani na koniach

Piechota okresu miedzy-wojennego

Stare samochody i motocykle

Marynarka wojenna

Bractwo Kurkowe

i całe szpalery młodzieży szkolnej i instytucji poza rządowych.

Było wzniośle i paradnie. Jak zwykle chwyciło mnie za serce.

Jeden telefon i cała 5-tka już razem wraca do Sopotu wzdłuż Jacht Clubu promenadą (bulwarem) wzdłuż klifu ale nie granią ale po piasku i kamieniach. Po wodzie nie dało się jechać no i szkoda było napędu… Samą końcówkę klifu między Gdynią a Sopotem przejechaliśmy wąskimi krętymi ścieżkami na wysokości Kolibek. Jesteśmy w końcu w Kolibie by napoić spragnione organizmy, rumaki…

Zaraz, zaraz!! Zapomniał bym że jeszcze na klifie próbowaliśmy mojej nalewki ślubnej, chyba im smakowało bo ciekło im aż po brodach. Mówili, że dobre ale mało i trzeba by było na następny raz cały gąsiorek utoczyć. HAHAHA0304

W kolibie mała lektura… kolorowa, przy gorącej herbacie z cytryną. Fajne się rozmawiało ale czas goni Bikerów aby wyczyścić swoje rowery. Przejechaliśmy ok. 60 km coś mi to było za mało i tęskno mi do przeczytania więcej lektury .

Link do galerii zdjęć: http://picasaweb.google.pl/dtokmina/RajdONiepodlegO#

Druga relacja

Jest ładny poranek nie ma żadnego rajdu, więc zamierzałem pojechać na uroczystości do Gdańska, ale Wiesiek pokrzyżował moje plany, bo zorganizował jakiś inny wyjazd na obchody do Gdyni.

Oczywiście przystałem na jego propozycję. Było nas troje: Wiesiek, Zbyszek i ja. W Sopocie dobił do nas Darek „rowerix”, no to jest nas czworo. Nie wystawialiśmy żadnej informacji na naszej stronie, bo wyjazd ten w ogóle nie był planowany.

Dojechaliśmy na umówione miejsce t.j. Sopot Kamienny Potok a tam już czekał na nas Olo i poinformował nas, że jedziemy do Gdyni przez lasy, trochę ta informacja mnie zaskoczyła i jednocześnie zmartwiła tym bardziej, że jeszcze nie mogę jeździć po górkach, wobec tego jadę sam do Gdyni i tam się spotkamy. Jednak nie byłem sam, bo do mnie dołączył Darek.

Ruszyliśmy na ścieżką a oni do lasu. Była godzina 10:00, czyli mogliśmy spokojnie jechać, ponieważ defilada miała sie rozpocząć o godz 12:00

Dojechaliśmy bulwarem do Gdyni, a tu tłok jak na jarmarku dominikańskim, bowiem miał się odbyć bieg dla młodzieży. Jakoś dotarliśmy do nabrzeża jachtowego, parę fotek i tak krążyliśmy, aby przeczekać do wojskowej defilady.

Zbliżało się południe a więc pora na defiladę…..rozpoczęła się. Jacyś ułani na ładnych rumakach, następnie piechota z początku 20 wieku, marynarka wojenna itd. Nie wiele z tego widziałem, bo z rowerem nie mogłem się dopchać. Jedynie Darek zostawił mi swój rower i udał się robić jakieś fotki a w dodatku mu akumulator się wyczerpał, ale dałem mu swój aparat a ja zostałem mianowany na ochroniarza rowerów:)

Gdy wrócił postanowiliśmy wracać bulwarem w kierunku klifu. Dojechaliśmy do Polanki Redłowskiej, gdzie „dopadli” nas nasi koledzy, więc wracamy klifem w pięcioosobowym składzie.

Częściowo jechaliśmy a częściowo pchaliśmy nasze rumaki po plaży, zwłaszcza po kamieniach, które leżały w bardzo dużych ilościach.

Uff, nareszcie Orłowo! I tu klifem gnaliśmy po kapitalnych dróżkach przykrych liśćmi.

Nareszcie jakiś dłuższy postój w Kolibie na herbatce z cytryną. Darek pożegnał nas, no cóż wzywają obowiązki rodzinne.

Zaparkowaliśmy w środku rowery. Któryś z naszych kolegów dojrzał mimo ciemności fajną bikerkę idącą w kierunku toalety, nagle mu się wzrok poprawił:) a gdy wyszła podeszła do mnie witając nas wszystkich, no tak, że ja ją nie zauważyłem, była to nasza koleżanka Agnieszka z Wojtkiem. Przysiedli się na krótko do nas na pogawędkę.. Wspominaliśmy stare czasy między innymi o Iwonie, która zmieniła stan panieński a o której Agnieszka nic nie wiedziała.

Fajnie się rozmawiało, ale czas na powrót do domu, Olo pożegnał nas, bo mieszka w Sopocie, a my pognaliśmy do Gdańska.

Olo straszył nas, że w niedzielę chce zrobić zarąbisty ciężki rajd a gdzie to na razie jego i nasza tajemnica.

Aha jeszcze jedno, pogoda super a przejechaliśmy ok 50km

Tekst: Mieczysław Butkiewicz „sot:

sfalt=niewiele
kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski
m=Gdynia
atrakcja=morze

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , | Leave a comment

Czarnym po TPK z rozgrzewką przez Straszyn

P1060316W pochmurno mglistej aurze, na miejscu spotkania czekały dwie osoby. Pomimo mojego spóźnienia nie było jeszcze organizatora, który pojawił się niedługo po mnie. Niezanosiło się żeby ktoś jeszcze dojechał, więc wyruszyliśmy w czterech: Zbyszek (przewodnik), Wiesiek, Zbyszek i ja.

Wyruszyliśmy wałem wzdłuż kanału Raduni. Po drodze odbiliśmy na chwilę, żeby obejrzeć Park Oruński. Za Llipcami odbiliśmy w ul. Borkowską (tędy będzie biegła obwodnica południowa), którą opuszczamy Gdańsk i przez pustkowia docieramy do Rotmanki. Dalej Straszyn i zaczynamy podjazdy, które towarzyszą nam aż do Sulmina. Po drodze mijamy elektrownię wodną w Straszynie i Bąkowo. Z Sulmina prosto nad jezioro Otomińskie, gdzie zrobiliśmy odpoczynek w promieniach słońca.P1060328

Rozgrzewka wykonana, więc można zacząć jazdę na poważnie – wjeżdżamy na czarny szlak. Na początek piaszczysty podjazd, potem chwila lepszą i skręt na nierówne ścieżki. Po paru kilometrach jednak zgubiliśmy szlak i trafiliśmy na niebieski, którym dojechaliśmy do Kokoszek, gdzie się oba szlaki łączą. Dalej przez Matarnię i Złotą Karczmę dojeżdżamy do TPK. Na początek łagodnie – zjazdy, potem mocno pod górę, gdzie tylko ja podjechałem (paliło w nogach, oj paliło). Inni narzekali na uślizgi koła lub stabilność roweru. Cóż, czasem wystarczy patyk, który wypadnie z pod koła i traci się przyczepność lub rytm, ale to tylko wymówki  Wink Skoro namęczyliśmy się na podjeździe, to trzeba było zjechać. Stok był bardziej nachylony, a pod liśćmi czaiły się gałęzie i hopki, a na dole czekało błoto. Potem chwila odpoczynku po płaskim, nasłonecznioną zachodnią stroną Doliny Radości. Następnie szlak skręca w głąb lasu, jeszcze tylko mijamy starą skocznię narciarską i znowu wspinamy się ścieżką wijącą się po zboczu. Końcówka była zbyt stroma i trzeba było podejść.P1060329

I tak ciągle w górę i w dół. Po drodze minęliśmy jeszcze Wzniesienie Marii, Drogę Nadleśniczych, Reja, Łysą Górę. Podjazdy bywały ciężkie, a na zjazdach trzeba było się ciągle koncentrować, bo liście maskowały dołki, korzenie i inne przeszkody. Na szczęście było sucho i liście nie zmieniły się w śliską breję. Zakończyliśmy przy molo w Gdańsku.

Pogoda  dała słońce, szlak widoki, a my rowery i humor. Czegoś więcej potrzeba na udaną wycieczkę?P1060341

tekst i zdjęcia: Marek Kwiatkowski „Bono”

sfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Lipce

m=Straszyn

m=Sulmin

m=Bąkowo

szlak=czarny

atrakcja=morze

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , | Leave a comment

Rezerwat przyrody Ptasi Raj

IMG_0304Brak roweru to tak jak brak dopływu do płuc powietrza, takie miałem odczucia, oczekując z napięciem pierwszego startu.

Nasza ekipa ciągle gdzieś jeździ a ja ciągle pauzuję.

Aż w końcu nadszedł ten upragniony dzień, na który czekałem aż 2,5 miesiąca.IMG_0305

W początkowej fazie myślałem, że tej trasy nie pokonam ze względu zaplanowaną odległość (ok. 70km) pomimo, że był spełniony warunek a mianowicie: brak podjazdów, duktów leśnych i ostrych zjazdów. Trochę też obawiałem się spadku kondycji, no cóż trzeba zaryzykować. Z mądrych książek wyczytałem, że kondycja tak szybko nie przemija, jak dobrze przygotowałeś swe mięśnie do walki z trudnościami na trasie, to one pozostaną przez dłuższy czas. I to mnie podtrzymywało na duchu.

Dość tych mądrości, wracam do tematu.

Wybór padł oczywiście na Sobieszewo, gdzie mieliśmy zawitać do rezerwatu „Ptasi Raj” w kierunku wieżyczek obserwacyjnych, porobić zdjęcia i odpocząć.IMG_0317

Na wyjazd drogą telefoniczną zaprosiłem dwóch kolegów a mianowicie: „Intela” i Darka „rowerix’a”, na który obaj się zgodzili.

W tym dniu miały się odbyć dwa rajdy. Pierwszy to prowadzony przez Zibka a drugi przeze mnie.

Spotkanie było wyznaczone dla obu grup w tym samym czasie i w tym samym miejscu. Na miejsce spotkania w pierwszej grupie przybyło ok. 6-7 osób (nie pamiętam) a nas było troje. O ustalonej godzinie pożegnaliśmy kolegów i każdy pojechał w swoim obranym kierunku.

Ruszyliśmy w kierunku Gdańska poprzez Olszynkę, ul. Benzynową do Sobieszewa. W tym momencie zmieniliśmy nasz plan, który uprzednio zakładał, że jedziemy do Świbna, ale w Świbnie o tej porze roku nie ma co oglądać, więc zaproponowałem kolegom, aby odwiedzić rezerwat „Ptasi Raj” a następnie dwie wieżyczki obserwacyjne. Tak też zrobiliśmy.IMG_0343

Widoki może nie były tak imponujące jak latem, ale pomimo to miały swój urok, cisza i od czasu do czasu przelatujące ptaki. Ścieżka dydaktyczna mocno utwardzona, bardzo miło się jechało.

Intel swym gadulstwem odwrócił moją uwagę, że przeoczyłem gdzie mieliśmy skręcić. Jechaliśmy, jechaliśmy i w pewnym momencie wydawało mi się, że chyba przejechaliśmy. Wracamy i rzeczywiście przejechaliśmy więc wróciliśmy na właściwy azymut. Jest pierwsza wieżyczka. Krótki odpoczynek, fotki i jedziemy do następnej, tam zatrzymaliśmy się na nieco dłużej. Była taka cisza, że nie chciało się wracać, ale wracamy.

W trakcie jazdy w kierunku pierwszej wieżyczki otrzymałem telefon od Marka „Bono”, który informuje nas, że gonił nas i dojechał do Świbna a tam nas nie znalazł. Nie mógł nas tam zastać, ponieważ my zmieniliśmy trasę, więc zawrócił i dopadł nas w Górkach Wschodnich Miłe przywitanie i ruszamy juz w cztero osobowym składzie ul. Przegalińską do Przegalina.

Jechaliśmy cały czas szosą, tempo spokojne tylko od czasu do czasu „Bono” na swoim szosowym wyskakiwał do przodu, aby zrobić jakieś fotki, natomiast nasz kolarz „Intel”, był naładowany jakąś dodatkowo energią (chyba od tych batonów, które chciałem mu odebrać:)) czasami wyskakiwał, ale szybko sprowadzany był na ziemię:). Kręcił tym dupskiem na tym siodełku………..jakby mu pary brakowało:)), ale chłopak spisał się na medal, no i to jego poczucie humoru rozbawiało resztę towarzystwa.

Dzień był kapitalny pod względem pogody, było bardzo wesoło i dużo humoru prowodyrem jak już wspomniałem był nie kto inny jak „Intel”. Dawno tak nie uśmiałem się jak na tym rajdzie.

Fajnie było, ale trzeba wracać do domu, ale już nieco inną drogą przez Wiślinę do Gdańska. Niby trasa krótka a na liczniku wybiło 85km, a miał to być mini rajd.

Trasę tę przejechałem bez żadnych problemów.

Jeszcze parę zdań na temat pościgu.

Bono wyjechał z Gdańska gdzieś ok z pół godzinnym opóźnieniem łudząc się, że nas na odcinku 25km dogoni……nie dogonił pomimo, że na liczniku miał od 30-35km/h. Krótko mówiąc to był za krótki odcinek trasy. Natomiast my jechaliśmy normalnym spokojnym tempem 20-25km/h.

Na przyszłość planując rajdy dwu grupowe trasa musi być co najmniej dwa razy dłuższa, aby pościg byłby realny.

Dojechaliśmy do Gdańska. Przed stocznią gdańska stał mur  przez który przeskoczył nasz były prezydent, ale w tej chwili ma swego rywala: oto on: zobacz

Pogoda rewelacyjna, brak wiatru, brak deszczu i brak słońca.

Dziękuję wszystkim za wspólnie przebyty czas na łonie natury.

Tekst: Mieczysław Butkiewicz

zdjęcia: Canon A60

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Olszynka

m=Sobieszewo

atrakcja=morze

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , | Leave a comment

Rajd turystryczny "bezdrożami do Kartuz"

IMGP2719Na spotkanie we Wrzeszczu przybyło 6 bikerów jadących do Kartuz i 3 udających się do Sobieszowa .

Po krótkiej rozmowie rozjeżdżamy się w swoich kierunkach.

Planując ten wyjazd myślałem o spokojnym, majestatycznym pełnym rozmyślań i kontemplacji przejeździe w końcu to Zaduszki, jednakże skład grupy szybko zmienił moje myślenie, przyjechali sami „zawodowcy”.

– OLO, uczestnik wszystkich gdańskich maratonów /min. brązowy medal w maratonach Mosiru Gdańsk/ Grupa M5

– WIESIEK, najszybszy biler z moich kolegów z grupy M5IMGP2743

– JACEK, „Senna” przyjechał na kołach z Redy, uczestnik Harpagana, widziałem Go swego czasu co wyczyniał na czerwonym szlaku Grupa M3

– SŁAWEK, „SLA” , Jego „ nie doganiat” doskonała technika, kondycja i szybkość  zawsze na czele. Grupa M3

– ZBYSZEK, mój imiennik, wysportowany i szybki biker, jadący w czołówce ekipy  Grupa M3

-ZBYSZEK tj moja osoba , jeżdżąca na rowerze. Grupa M5

Nie będę rozpisywał się co do trasy, jedynie podam miejscowościIMGP2790

przez które przejechaliśmy a więc: Otomin, Kolbudy, Łapino, Skrzeszewo, Mezowo

Kartuzy. Na rynku w Kartuzach robimy przerwę na gorącą herbatę i dalej

wracamy przez Grzybno, Trzy Rzeki, w tym miejscu Jacek nas opuszcza ruszając do Redy

przez Szemud.

My jedziemy dalej przez Tokary, Tuchomek, Osowa następnie Doliną Ewy oj,lubią tę dolinę rowerzyści, zwłaszcza wracający z rajdów dojeżdżamy do Oliwy, gdzie żegnamy Ola który jedzie do Sopotu.

I to by było na tyle.

Kilka słów o rajdzie.

-Przewyższenie 943 m n.p.m.

-Średnia prędkość 21km/h

– Dystans 90km /do Oliwy/

Pozdrawiam

tekst: Zbigniew Szymczycha „Zibek”

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Otomin

m=Kolbudy

m=Lapino

m=Skrzeszewo

m=Mezowo

m=Kartuzy

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , | Leave a comment

Rajd turystyczny szlakiem czerwono-czarnym

041_resizePiękny jesienny niedzielny poranek, przywitał nas na przystanku Sopot Kamienny-Potok (w miejscu gdzie rozpoczyna się czerwony szlak Sopot Wejherowo).

Mamy już do planowanego wyjazdu godzinę straty  z tyt. zmiany czasu z Letniego na Zimowy.

Jednemu uciekł pociąg  już w Pruszczu Gdańskim, ale złapał się za zderzaka i tuż przed Kamiennym-Potokiem wysforował się na czoło ( BRAWO ZBYSZEK, TWARDZIEL !!!!) Ciekaw jestem czy wracając nie poczekasz na następny ……..

http://rowery.gda.pl/index.php?option=com_album&Itemid=67&target=/Rajdy-2008/Szlakiem_czerwonym/DSC05871.JPG053_resize

Już jesteśmy spóźnieni,  ale cała grupa licząca 16 osób OH!!! Jak jest nas sporo, aczkolwiek moja propozycja szlaku CZERWONO-CZARNEGO chwyciła.

Są w śród nas nowi KOLEDZY oraz I BIKER’ KA EWA – BRAWO ZA DECYZJE. Zaczęliśmy ostro CZERWONYM SZLAKIEM  wzdłuż rzeki  SWELINY i ścisłego jego rezerwatu. Rzeka Swelina wypływa z Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego i stanowi północną granicę SOPOTU I GDYNI. W okresie miedzy wojennym biegła tędy Granica Wolnego Miasta Gdańsk, stąd nazwa SWELINI, czyli Potok Graniczny (GRENZFlULSS), jest ona jedynym Sopockim Potokiem płynącym w otwartym korycie na całej swej długości.

W czystej źródlanej wodzie można dopatrzeć się między kamieniami np:

– pstrąga potokowego

– żab zielonych

– ropuch

– kaczeńcy  złocistych

– wypływek alpejskich

– itd……………………….

Jedziemy wzdłuż potoku gdzie szerzy się stara aleja starych Buków Pospolitych Szypułkowych, które mają około 200 lat i 3m obwodu.

Dalej poprowadziłem całą grupę lekko zmodyfikowaną trasą w celu przejechania Naszej (mojej oraz żony) trasy treningowo – biegowej, aby spotkać tak Mirkę wraz z częścią mojego zwierzyńca 😛P1060171

(reszta została w domu). Po krótkiej prezentacji pojechaliśmy z kopyta J pod ostry podjazd aż do pierwszej złapanej gumy i uszkodzenia wózka w przerzutce. Szkoda bo to wyeliminowało nam jednego Biker ’sa.

http://rowery.gda.pl/index.php?option=com_album&Itemid=67&target=/Rajdy-2008/czerwonoczarny/P1060176.JPG

Przeprawa przez rzekę Swelinę jak zwykle sprawiła sporo kłopotu jak i śmiechu. Przejazd przez KRYKULEC nie należy do łatwych łatwo można się skąpać 😛 Chodź mi to nie przeszkadza. Czerwonym jak to Czerwonym, raz ostro pod górę, aby za chwilę pikować w dół. Dosłownie bo na spadzistym zjeździe, przednie koło wpadło mi w dziurę na dodatek przyblokował mi kamień i wyleciałem przez kierownicę w wiotkie leszczyny. Na szczęście wyszedłem z tego cało chodź lekko byłem poobijany.

http://picasaweb.google.pl/mudia.pl/CzerwonoCzarny20081026#5261504460744618786

Następnie były kolejne zjazdy, zjazdy & schody…… Nasza Ewa znakomicie dawała sobie radę – to jest HART DUCHA NO I OCZYWIŚCIE SIŁA!!! Nie wspomnę o grupie trenerów i doradców, której prym wiódł Mariusz !!!

http://picasaweb.google.pl/mudia.pl/CzerwonoCzarny20081026#5261506536629000514

http://picasaweb.google.pl/mudia.pl/CzerwonoCzarny20081026#5261506536629000514

http://picasaweb.google.pl/mudia.pl/CzerwonoCzarny20081026#5261506374476497842P1060176

Trasa mimo wielu pofałdowań była sucha bez zalegającego błota i kałuż a jeżeli już to dało się je omijać. Przebieg trasy był nieco zbyt wolny gdyż grupa była tak liczna i się rozciągnęła i trzeba było czekać na team Ewy. Tuż przed Leśniczówka Piekiełko troszkę pobłądziłem i reszta grupy poszła w moje ślady. Jednak mapa papierowa to nie to samo co GPS ( ŁĄCZNOŚĆ SATELITARNA TO NIE TO SAMO)

Może taką zabawkę ŚW. MIKOŁAJ lub GER włoży mi do skarpety J bądź WRÓŻKA ZĘBOWA.

Zgodnie z zapowiedzią nie było punktu żywienia w postaci postoju pod sklepem, natomiast wodopój był w Piekiełku w prywatnym domu nr. 126 ( Miły gospodarz napełnił chętnym bidony do pełna oczywiście wodą).

SZLAK CZARNY:

No i znów jedziemy, wzdłuż kolejnego rezerwatu o nazwie ZAGÓRSKA STRUGA

http://www.sni.edu.pl/proj/river/zagstruga/index.html

http://www.pomorze.gda.pl/photogallery.php?album=59

Tą trasą w kierunku Rumi możemy pojechać innym razem w obu kierunkach.

Mamy upragnione błoto, błoto, błoto

http://picasaweb.google.pl/mudia.pl/CzerwonoCzarny20081026#5261506691509462322

http://picasaweb.google.pl/mudia.pl/CzerwonoCzarny20081026#5261506102366561138

Czas ucieka nie zmiłowanie szybko, trzeba podkręcić śrubę, gdyż zajedziemy o zmierzchu i będą nici z MORSOWANIA. Ale jak to zrobić ??!! Sił coraz mniej, góry wyższe, zjazdy bardziej strome a w plecaku pustka ( brak dopalaczy ). Ach… przecież podzieliłem się z Mariuszem moją racją, którą żona wydzieliła mi na wycieczkę.

Kolejny pech  „Mudia”  miał wybuch opony 😛

http://rowery.gda.pl/index.php?option=com_album&Itemid=67&target=/Rajdy-2008/czerwonoczarny/053_resize.JPG

Twardziel z niego od czego głowa i gumki….. Dojechał o własnych siłach do swojej stancji, BRAWO !!!! Przy okazji – następny raz warto zabrać ze sobą dla tak licznej grupy chodź jedna rezerwową oponę inni mówią, że cały rower. Jeszcze kilka podjazdów  na czarnym i zbliża się godz. 15.00 i robi się ciemno. Większość decyduje się bez modernizacji szlaku Czarnego na Czarno-Żółty na powrót. Sławek jak zwykle wiedzie prym i jest na szpicy wraz z Wieśkiem a reszta grupy gęsiego. Piękna i słoneczna pogoda lekki chłód wszystko razem spowodowało, że trasa którą jechaliśmy jest piękna i niepowtarzalna ale i wymagająca solidnej pracy, i wiadra potu.

Grupa jest zgrana, każdy z nas ma wiele do powiedzenia i opowiedzenia.

Na zakończenie planowałem zjechać do KOLIBY nad morze, aby się tam wykąpać PRZECIEŻ JESTEM ROWEROWYM MORSEM. No cóż zabrakło czasu, może innym razem.

Byłem w domu nieco szybciej i zamiast lodowatej wodzie znalazłem się w gorącej saunie. Och jaka ulga dla zbolałych mięśni. Warto spędzać z wami czas i poczuć się młodszym niż MASTERS.

Dziękuję wszystkim uczestnikom rajdu za miło spędzony czas. Do zobaczenia ponownie na trasie, tylko kiedy ??

Za tydzień – wszystkich świętych

Za 2 tyg. – wesele Syna

A potem?? ……..

Może jakieś propozycje???

organizator: Aleksander Tokmina „OLO”

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Sopot

m=Krykulec

szlak=czarny

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , | Leave a comment

MTB Bike Tour Gdańsk 2008

007

sobota zapowiadała się znakomicie,świeciło słonko 18.10 2008 roku.Wybrałem się o godzinie 10.30 na metę startu MOSiRu,aby  dopełnić formalności zapisania się.Tam już czekało trzech śmiałków maratonu z naszej grupy.Postanowiliśmy objechać trasę ,zwracając uwagę na strome podjazdy i wystające korzenie.Następnie udałem się do domu w celu posilenia się i zmiany stroju.Zostało 10 minut do startu,więc pędem udałem się na metę.Tam już wszyscy grzali  pedały, by ruszyć,więc wystartowaliśmy-szkoda że tylko tyle zdjęć udało się zrobić.              Darek „rowerix”

Relacja Bona012_2

Na początku pojechałem przed 10, żeby się zapisać. Pogoda średnio dopisywała, z porannego słońca i czystego nieba pozostały wspomnienia. Na miejscu był już spory tłumek, ale nie widziałem nikogo znajomego. Zająłem miejsce w kolejce i cierpliwie czekałem na zapisy. W międzyczasie dojechał Wojtek. Wymieniliśmy uwagi na temat trasy i dowiedziałem się, że została nieco zmieniona w stosunku do mapki – doszedł ciężki podjazd. Nie chciało mi się już sprawdzać jak wygląda ta górka, więc wróciłem do domu zrelaksować się i przebrać.

Na miejscu zawodów, pojawiłem się ponownie około 13 i spotkałem Ola i Zibka. Obaj już po zawodach, a na trasie Sla i Rowerix. Olo zajął 3 miejsce w wyścigu oraz klasyfikacji generalnej. Brawo dla kolegi. Była ceremonia, odznaczenie dwoma medalami i wręczenie pamiątkowych koszulek.

Nasi mastersi nadal walczyli na trasie. Pierwszy na mecie stawił się Sławek, dłuższą chwilę potem  Darek. Niestety obaj poza podium. Zrobiliśmy trochę fotek, a mi zaczynało być chłodno, więc opuściłem grupkę żeby się rozgrzać przed startem.018_2

Na starcie naliczyłem około 20 osób, trzeba więc trochę powalczyć o punkty. Z jednej strony stoją Trekowcy, z drugiej jakaś inna grupa, nie będzie łatwo. Na starcie ruszyłem żwawo, ale prawa noga nie weszła w pedał, więc spadłem od razu gdzieś na sam koniec.

Na pierwszych podjazdach udaje mi się zyskać pozycję. Kolejną zdobywam na podjeździe przed wywłaszczeniem, klasycznie atakując pod koniec wzniesienia. Przede mną pusta droga – ostro chłopaki dają, a ja już sapię jak parowóz. Zjazd niebieskim, podjazd, przecinamy drogę Pachołek-Gołębiewo (trasa rowerowa), żeby zjechać. Na dole w lewo i pod górę. Tutaj niestety słyszę kogoś za sobą, więc ustąpiłem szybszemu. Na górze znowu mijamy drogę, ale nie dane było nam podjechać nią. Zamiast tego podano nam zjazd i morderczy podjazd. Przeciwnik się oddala, a z tyłu ktoś goni.0213

Na górze można trochę „odpocząć”, droga nierówna, ale da się szybko jechać. Rywala mam ciągle w zasięgu wzroku. Gubię go na końcówce zjazdu i prostej do mety, by znowu dogonić na początku pętli. Staram się utrzymać taką sytuację i nie tracić za dużo na podjazdach. Niestety na kolejnym wzniesieniu wypadł mi bidon i musiałem się zatrzymać. Teraz musiałem się skupić na obronie, a nie ataku, bo prawie mnie wyprzedził kolejny zawodnik. Na szczęście udaje mi się zachować pozycję. Na kolejnym podjeździe (ten ciężki) już ledwo kręcę i postanawiam uderzyć z buta, będę wolniejszy ale zachowam trochę sił. Na górze znów trzeba się bronić, ale po płaskim jest łatwiej i odskakuję rywalowi. Doganiam też powoli tego przed sobą. Na zjeździe był trochę szybszy, ale łapię go na początku pętli i trzymam się koła nie odpuszczając na podjazdach. Nie oszczędzam sił, bo liczę po cichu na dubla i mniej pętel do przejechania (a co, trochę lenistwa i strategii, nikomu nie zaszkodziło).

O dziwo udaje mi się utrzymywać jego tempo, czyżby tracił siły? Trzeba szukać okazji do ataku. Na kolejnym zjeździe, jednak jedzie bardzo wolno, zbyt wolno i po chwili zjeżdża ze ścieżki – pewnie awaria. Pech dla niego, szczęście dla mnie.

Na górze wypatruję czy nikt mnie nie goni i widzę kogoś na czerwono, więc spokój, to czołówka. Chwilę jadę za Trekiem, ale jest szybszy. Na ostatniej prostej wrzucam na bat i cisnę ile się da, ot żeby się wyżyć i pokazać znajomym. Metę przekraczam razem  z walczącymi o 2 i 3 miejsce. Sam zająłem 17 ze stratą jednego okrążenia (wynik nieoficjalny).

Tym razem pogoda była dużo lepsza niż na poprzedniej edycji. Było sucho, a trasa niezbyt wymagająca technicznie. Niestety kiepsko u mnie z podjazdami, będzie trzeba popracować nad tym w zimie.

Bono

asfalt=niewiele

dystans=50

kondycja=wysoka

profil=wysoki

trud=max

m=Tpk, Gdańsk

typ=rowerowy

Posted in Maratony | Tagged , , | Leave a comment

Szlakiem czerwonym z Wejherowa

013Jedna bikerka i dziewięciu bikilerów to ilość uczestników Rajdu.

Relacja pierwsza

Korzystając z wolnej niedzieli postanowiłam z kolega-Karolem wziąć udział w niedzielnym rajdzie. 9.30 ruszamy SKM-ką z dworca głównego i wraz z nami jak się okazuje  jeden z uczestników ów rajdu.I tak z kolejnymi stacjami nasz przedział
jest wypełniony rowerami.Dojeżdżamy do Wejherowa i …nie  wysiadamy.Jedziemy”na gapę”.Takie małe urozmaicenie wycieczki-dojeżdżamy  do pętli końcowej i na ratunek idzie nam pracownik kolejki,sami byśmy  sobie nie poradzili pośród tych labiryntów torowych:)). I tak dojechaliśmy do miejsca docelowego.I tam czekał na nas kolejny  dziesiąty uczestnik wyprawy.

Ruszamy-ja jako nowicjuszka trzymam się na końcu sznurka.I tak przejeżdżając ulicami Wejherowa dojeżdżamy do lasu. Początek trasy  łagodny,lekkie podjazdy i zjazdy.Jak dla mnie pogoda w sam raz-nie było  za zimno ani za ciepło,momentami mżawka ale w lesie mało odczuwalna.Widoki przepiękne-prawdziwa złota jesień.Droga  zróżnicowana-trochę żwiru,piasku,gdzieniegdzie grząsko i usłana  korzeniami i konarami drzew.Były również bardziej strome podjazdy ale to już w drugiej połowie szlaku.Trzeba było również zejść z roweru i  prowadzić po schodach bardzo stromego podjazdu ale również i zdarzyło się ,że droga była za bardzo pokryta gałęziami ,że nie dało rady po nich jechać.751
Szlak ten nie jest dla”niedzielnych rowerzystów”i niesprawnych rowerów. Jadąc czerwonym szlakiem mijaliśmy
Wyspowo,Borowo,Wygodę,Bieszkowice(Piekiełko).Gdynię i tak docieramy do  Sopotu Kamiennego Potoku, gdzie poniektórzy pozazdrościli naszemu Morsowi  i postanowili się lekko zrosić w rzeczce…W tym momencie czerwony szlak dobiega ku końcowi.Jedna część została w Sopocie,kolejna wybrała się do kolejki a reszta- wraz z nimi ja dojechała do Brzezna i tam kolejna część pojechała do „czytelni” aż w końcu wszyscy trafiliśmy do swoich willi..Atmosfera i ekipa bardzo miła,aż chce się jezdzić w takie trasy. A na koniec się przedstawię jako Basia.

Dziękuje za mile spędzony czas i do obaczenia.

Pozdrawiam.

autor tekstu: Barbara Matczak762

Relacja druga

Jedna bikerka i dziewięciu bikilerów to uczestnicy Rajdu Szlakiem Czerwonym..

Uczestnicy kolejno dosiadali się na poszczególnych stacjach skm i w tak miłej atmosferze w ilości siedem osób dotarliśmy do Wejherowo „bocznica” .Ktoś by zapytał dlaczego na bocznicę ? ano ,bo się zagadaliśmy..

W Wejherowie czekał na nas Olo ,Mudia i Darek , po odliczeniu kolejności ruszyliśmy na nasz szlak.

Początkowo jechaliśmy w zwartej grupie jednakże z chwilą wjechania na drogę leśną utworzył się sznur pojedynczych rowerzystów któremu na przemian przewodził Sławek i Wiesiek za nimi Basia , Olo i Mudia dalej pozostali rowerzyści ,peleton zamykał Intel i ja. Zgodnie z przewidywaniami byłem zamykającym. Nasi prowadzący narzucili dość ostre tempo i dyktowali je do końca szlaku a nikt nie protestował aby zwolnić, może za takim tempem przemawiał fakt uczestnictwa Basi, która doskonale radziła sobie na podjazdach co świadczyło o dobrym przygotowaniu kondycyjnym.

Trzeba przyznać że Basia zasłużyła sobie na uznanie .Szlak czerwony jest szlakiem pieszym o dużym stopniu trudności, wiele karkołomnych podjazdów i zjazdów, piachy i błoto ale to jest to co nas kręci. Jedyna uwaga to wszechobecne gałęzie, powalone a bardziej pościnane leżące na trasie których nikt nie sprząta. W okolicach Bieszkowic ekipa podzieliła się na dwie grupy rozdzielając się, ja z Mudią Darkiem i jeszcze z jednym kolegą jadąc w drugiej grupie , zatrzymaliśmy się nad jeziorem czekając na Intela który według nas jechał za nami. Po 20 minutach byliśmy już zaniepokojeni brakiem Intela i kontaktu z pozostałymi uczestnikami, krótki telefon i okazuje się że oni również czekają a Intel dojechał do nichmijając nas jakimś skrótem, umawiamy się przy sklepie i tu znowu niespodzianka przyjeżdżamy przed nimi. Przy sklepie dyskusja gdzie zjechali z szlaku, nie bardzo chcą się przyznać z pogubienia drogi ale jedno jest pewne, zakręcili się i to na kilometrowym odcinku. Dalsza droga przebiegała bez zakłóceń trochę mocząc nogi w przejeżdzie przez strmyk.

Wyprawa zakończyła się przed domem Ola w Sopocie, kolega nasz udostępnił nam wąż z wodą celem doprowadzenia wyglądu naszych rowerów do wjazdu na tereny cywilizacyjne.DSC05893

Dystans 54 km.

Prędkość srednia 17.03km/h

Przewyższenia 702m npm

Pogoda niezła

Towarzystwo doskonałę.

autor relacji: Zbigniew Szymczycha

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Wejherowo

m=Wyspowo

m=Borowo

m=Wygoda
m=Bieszkowice

m=Piekielko
szlak=czerwony

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , | Leave a comment

Kaszuby jesienią

0152Na miejsce spotkania przyjechałem lekko spóźniony, gdzie czekały już trzy osoby, w tym nowa koleżanka Agnieszka, którą serdecznie witamy. Po kilku minutach dojechały kolejne dwie osoby. W sumie wyruszyliśmy w szóstkę.0182

Zaczęliśmy od ostrego podjazdu na Niedźwiednik, by następnie dojechać do Złotej Karczmy i wskoczyć na niebieski szlak. Do Otomina jednak nie dotarliśmy, bo wcześniej odbiliśmy w stronę Sulmina (ile razy w roku można być przy tym samym jeziorze!?). Szutrowa droga doprowadziła nas do Niestępowa. Dla kolejnej odmiany nie pojechaliśmy dalej niebieskim, tylko skręciliśmy za przejazdem kolejowym w lewo w stronę Widlina. Potem w prawo, asfaltem w lewo i do Czapelska. Następnie przez las do Skrzeszewa, skąd asfaltem do Babiego Dołu. Jeszcze kilka obrotów korbą i niebieski szlak zaprowadził nas nad jezioro Mezowskie, gdzie zrobiliśmy dłuższy odpoczynek.

Do tej pory drogę uprzykrzał chłodny wiatr, na szczęście po drodze wyszło słońce, najpierw nieśmiało potem całkiem mocno grzało. Zmieniliśmy także kierunek jazdy i teraz popychało nas. Powrót zaczęliśmy wzdłuż jeziora Mezowskiego, potem Dzierżalskie, Sitno i Karlikowo, gdzie mieliśmy się na chwilę zatrzymać na zdjęcia i spojrzenie na mapę. Pogoda dopisywała, więc się odpoczynek nieco przedłużył. Słońce grzało, wiatr nie dokuczał, aż nie chciało się dalej jechać.0184

Kolejnym jeziorem było Jezioro Głębokie, którego połowę objechaliśmy tuż przy brzegu. Ze Smołdzina udaliśmy się do Małkowa, gdzie kończyła się „ściśle” wyznaczona trasa. Ponieważ sił, ani czasu jeszcze nie zabrakło, pojechaliśmy przez Kczewo i Tokary nad Jezioro Tuchomskie. Dalej przez Borowiec, Osowę i Owczarnię do Oliwy, gdzie zakończyliśmy wspólną jazdę.

Obyło się bez awarii i wywrotek, pogoda całkiem niezła. Do tego  miłe towarzystwo i wspaniałe widoki, więc wycieczka według mnie udana.

Na wiosnę powtórka trasy z małą modyfikacją (dwa kolejne jeziora) dla tych, którzy nie mogli dzisiaj pojechać. Będzie trochę trudniej, ale więcej ładnych widoków.

autor relacji: Marek Kwiatkowski „Bono”P1050718

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Sulmino

m=Niestępowo

m=Widlino
m=Karlikowo
m=Kczewo
m=Tokary

Osowa

szlak=niebieski

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , | 1 Comment

Myszkowanie po TPK

P1050330Na starcie czekała na mnie tylko jedna osoba. Po kilkunastu minutach nikt więcej się nie pojawił, więc zrezygnowaliśmy z planu zmian prowadzącego i sam wskazywałem kierunek.

Pierwszym punktem miała być dawna skocznia narciarska. Znajduje się bardzo blisko punktu startu, więc po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Obiekt powstał najprawdopodobniej przed wojną. Obecnie jest wykorzystywana przez rowerzystów z niedoborem adrenaliny. Nosi imię Tomac, od nazwiska znanego zawodnika MTB startującego z powodzeniem w XC oraz DH. Obok znajdują się hopki oraz tor zjazdowy, którym wdrapaliśmy się na pagórki.

Dalej wjechaliśmy na Lipnicką drogę koło Niedźwiednika. Niestety stwierdziłem, że coś nie tak z licznikiem – nie pokazuje prędkości. Przestawienie magnesu i oględziny kabelka nic nie dały. Trudno najwyżej będę mierzył z mapy odległość.P1050340

Po minięciu Niedźwiednika wjechaliśmy na niebieski szlak, by po chwili go opuścić i przeciąć asfalt. Następnie Drogą Pionierów dojechaliśmy do kolejnego asfaltu, którym zjechaliśmy prawie do rozwidlenia, przed którym skręciliśmy w lewo i dojechaliśmy do Diabelskiego Kamienia.

Po fotce udaliśmy się nieco na przełaj (brak oznaczonych ścieżek na mapie) w kierunku Czarciej Góry, z cichą nadzieją na odnalezienie Głazu w Wykopie. Niestety trzeba było się bardziej skupić na szukaniu drogi, a odnaleziona nie należała do przyjemności. Cała była zawalona gałęziami, ciężko było po niej iść, a co dopiero jechać.

W końcu udało nam się gdzieś wdrapać i wjechać na lepszą drogę, która doprowadziła nas do żółtego szlaku, którym udaliśmy się na Wzniesienie Marii. Stamtąd rozpoczęliśmy poszukiwania Kamiennej Twarzy. Poszło sprawnie i po chwili podziwialiśmy niecodzienny kształt kamienia.P1050357

Następnie zjechaliśmy Doliną Zgniłych Mostów do Doliny Radości. Jadąc po przeciwnej stronie niż asfalt trafiamy na czarny szlak i skręcamy w niego w prawo. Po kilkuset metrach udaje mi się dostrzec kolejny punkt wycieczki – skocznię narciarską. Obiekt wydaje się większy od Tomaca, ale jest bardziej zarośnięty. Po krótkiej dyskusji na temat trudności podprowadzania 20kg zjazdówki, stwierdziliśmy, że nie mamy ochoty na praktyczne stwierdzenie uciążliwości. Zawróciliśmy więc i dotarliśmy czarnym szlakiem do niebieskiego na odcinek znany jako trasa enduro.

Na dole pojechaliśmy w prawo i mieliśmy się wdrapać na wzniesienie (Botwina). Niestety pamięć mnie zawiodła lub zbyt mocno zarosło i w efekcie inną dróżką dotarliśmy do Szwedzkiej Grobli. Następnie kawałek na północ i skręt w prawo, szybki zjazd,  podjazd i jesteśmy w ostatnim zaplanowanym punkcie – Wzniesieniu Trzech Panów. Niestety musiało tam biwakować więcej panów, bo była jakaś rozbita butelka i kilka porzuconych plastykowych.

Powrót wypadł nieco naokoło przez Pachołek, a dalej zielonym i czarnym szlakiem do ul. Reja w Sopocie.

Kogo wystraszyła poranna pogoda niech żałuje, bo w lesie wiatr nie dokuczał, a potem wyszło słońce. Zwiedziliśmy kilka charakterystycznych punktów Lasów Oliwskich poznając nowe drogi lub odkurzając sobie pamięć.

W domu okazało się, że licznik nabija dystans i wskazał 42km.

Tekst i zdjęcia: Marek Kwiatkowski „Bono”

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Sopot

szlak=niebieski

typ=rowerowy

Posted in Relacje | 3 Comments
« Older
Newer »