Szlakiem żółtym do Gdyni

 

IMG_6760

Żółty Szlak czyli droga przez mękę.

W piękny niedzielny poranek zjawiło się 6 rowerzystów których celem było pokonanie żółtego szlaku . Szlak ten rozpoczyna się na ulicy 3 Maja przy budynku oznaczonym nr 16 .tłocząc po parkowo leśnych alejach aby w końcu zagłębić się w Parku Krajobrazowym. Muszę zaznaczyć iż przejechaliśmy cały szlak bez jakichkolwiek skrótów i w całości. Zapewne mógłby ktoś stwierdzić co to za sztuka pokonać 46km ale zapewniam to nie była przejażdżka to była walka . Wiele ostrych podjazdów i zjazdów najeżonymi śliskimi korzeniami i pierwszym śniegiem skutecznie utrudniały nam nasz przejazd. Było wiele miejsc które musieliśmy pokonać z tak zwanego buta gdyż nie dało się ich przejechać. Ponadto nieuprzątnięte drzewa i gałęzie jak i rozjeżdżone drogi powodowały że często jechaliśmy bezdrożami, po prostu jak oczy poniosły.IMG_6764

Te 46km pokonaliśmy w 5godz z przerwami aby wyrównać oddech . Oczywiście nie obyło się przed upadkami i innymi kontuzjami , ale w końcu dotarliśmy do Gdyni.Skąd na kołach wróciliśmy do Gdańska. Dziś gdy piszę te parę słów myślę z satysfakcją o żółtym ale wiem jedno nie prędkoIMG_6750.jpg.php

zdecyduję się przejechać go ponownie.

Pozdrawiam

tekst: „Zibek

Posted in Relacje | Tagged , , | Leave a comment

GER z mikołajami w trójmieście

mikolaj1

Zjazd Mikołajów już się rozpoczął. Ponad 2000 zmotoryzowanych Mikołai ( + czterech Bikerów z Geru), zapowiedziało się na motocyklach, kładach no i oczywiście na rowerach z GERU w paradnym przejeździe po ulicach trójmiasta. Myślę, że to największa impreza tego typu w Polsce a może i na świecie. Nasza grupa nieznacznie ją powiększyła ilościowo, ale za to jakościowo – bo na rowerach poważnie wzbogaciła. Pogoda jest nie najlepsza duże zachmurzenie, ale nic nie zapowiada, że do końca dnia spadnie śnieg. Ale Mikołajom przygotowującym się na to niezwykłe spotkanie w Trójmieście to nie przeszkadza. Zatem naszej grupie rowerowej nie przeszkadza to by udać się do Gdyni, ale nie brzegiem morza i bliskimi klifami a Ścieżką rowerową wzdłuż drogi głównej. Tempo jest dość szybkie, bo trochę za późno ruszamy, kawalkada rusza z Gdyni o godz. 9.00

GernazbiorceTu niespodzianka grupa zmotoryzowanych Mikołai rusza o 9.30, przez całą drogę dojazdową wyprzedzały nas Mikołaje na swych maszynach i każdy miło się witał: unoszenie ręki, machanie miłe gesty i słowa. Takie sympatyczne zachowanie na naszych drogach należy do niezmiernej rzadkości.

Centrum Gdyni na Skwerze Kościuszki jest wielki zlot Mikołai ( patrz galeria zdjęć)

Warkot motorów, opary spalin i tłumy ludzi stojących na poboczu trasy, którą Mikołaje wraz z nami zmierzali ul. Świętojańską, Al. Niepodległości w Sopocie przez Wrzeszcz aż do Gdańska na Długi Targ pod Fontannę Neptuna.

Na liczniku 20/30 miejscami 35 km/h, cały przejazd trwał pięć kwadransów. Przejazd w tak licznej grupie zmechanizowanej nie należał do łatwego wyczynu. Trzeba było mocno uważać nieomal jak na rajdzie MTB. Pod Neptunem trwała już zabawa na całego w takt głośnej rytmicznej muzyki, którą prowadził Krzysztof Skiba – Gdańsk tętnił pełnią życia.

Największą frajdę mieli motocykliści a nie mieszkańcy i goście, którzy się tu zjechali.

Dystans 50/60 km

Średnia 18/19 km/h

Czas 5/6 h

„Olo”

Posted in Relacje | Tagged , | Leave a comment

Trojmiasto w pochodach niepodległości

PICT0012

Ranny poranek nie zachęcał do eskapady na rowerze. Mgła i siąpiący deszczyk nie prognozował nic dobrego na dalszą część dnia.

Zanim dojechałem do Gdańska na umówione miejsce przy Locie- uroczystości Święta Niepodległości niespodziewanie rozpocząłem we Wrzeszczu o godz. 9.40 przy pomniku Józefa Piłsudskiego i Ignacego Paderewskiego. Przyglądając się tłumowi i samym uroczystościom, o mało nie zapomniałbym o kolegach, którzy czekają w Gdańsku. Jeszcze tylko jedno spojrzenie na kawalerzystów z 18 Pułku Ułanów Pomorskich i ruszam dalej.

Przy Locie jest tylko Zbyszek i Wiesiek, nie ma Mietka i innych………. Szkoda!!!

Kupiłem flagę narodową z godłem Polski i po przytwierdzeniu jej do roweru ruszyliśmy do centrum Gdańska. Tłum narastał tu z każdą chwilą. Przy pomniku Jana 3 Sobieskiego odbyły się główne demonstracje….. pokojowe.

Z Gdańska w dość szybkim tempie ruszyliśmy do Gdyni, aby zdążyć na czas przemarszu defilady.

Tu było głośno kolorowo, tłoczno i wesoło. Parada Niepodległości przemaszerowała wzdłuż ul. 10 Lutego w kierunku Skweru Kościuszki.PICT0011

Na czele defilady, która rozpoczęła się na Placu Konstytucji znajdował się Marszałek Józef Piłsudzki w pięknym zabytkowym mercedesie. Pięknie reprezentowała się Orkiestra Marynarki Wojennej RP jak i wiele różnych kolorowych grup. Zjechaliśmy przez przystań jachtową do Gdyńskiego Bulwaru, gdzie odbywał się już kolejny raz Bieg Niepodległości. Tutaj też tłok i mnóstwo uczestników biegu jak i uczestników. Fajna imprezka.

Klifami od strony górnej przejechaliśmy w kierunku mola Orłowskiego i dalej do Sopotu……. Gdańsk

Wycieczka była udana, przejechałem ładnych kilka km. Około 65

Kolejne dni Niepodległości już za rok w 2010 !!!

„OLO”

Posted in Relacje | Tagged , | 1 Comment

Trojmiasto w obchodach niepodległości

Ranny poranek nie zachęcał do eskapady na rowerze. Mgła i siąpiący deszczyk nie prognozował nic dobrego na dalszą część dnia.

Zanim dojechałem do Gdańska na umówione miejsce przy Locie- uroczystości Święta Niepodległości niespodziewanie rozpocząłem we Wrzeszczu o godz. 9.40 przy pomniku Józefa Piłsudskiego i Ignacego Paderewskiego. Przyglądając się tłumowi i samym uroczystościom, o mało nie zapomniałbym o kolegach, którzy czekają w Gdańsku. Jeszcze tylko jedno spojrzenie na kawalerzystów z 18 Pułku Ułanów Pomorskich i ruszam dalej.

niepodlegloscPrzy Locie jest tylko Zbyszek i Wiesiek, nie ma Mietka i innych………. Szkoda!!!

Kupiłem flagę narodową z godłem Polski i po przytwierdzeniu jej do roweru ruszyliśmy do centrum Gdańska. Tłum narastał tu z każdą chwilą. Przy pomniku Jana 3 Sobieskiego odbyły się główne demonstracje….. pokojowe.

Z Gdańska w dość szybkim tempie ruszyliśmy do Gdyni, aby zdążyć na czas przemarszu defilady.

Tu było głośno kolorowo, tłoczno i wesoło. Parada Niepodległości przemaszerowała wzdłuż ul. 10 Lutego w kierunku Skweru Kościuszki.

Na czele defilady, która rozpoczęła się na Placu Konstytucji znajdował się Marszałek Józef Piłsudzki w pięknym zabytkowym mercedesie. Pięknie reprezentowała się Orkiestra Marynarki Wojennej RP jak i wiele różnych kolorowych grup. Zjechaliśmy przez przystań jachtową do Gdyńskiego Bulwaru, gdzie odbywał się już kolejny raz Bieg Niepodległości. Tutaj też tłok i mnóstwo uczestników biegu jak i uczestników. Fajna imprezka.

Klifami od strony górnej przejechaliśmy w kierunku mola Orłowskiego i dalej do Sopotu……. Gdańsk

Wycieczka była udana, przejechałem ładnych kilka km. Około 65

Kolejne dni Niepodległości już za rok w 2010 !!!

dystans=50

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Gdańsk

m=Gdynia

obszar= TPK

atrakcja=morze

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , | Leave a comment

MTB BIKE TOUR GDAŃSK 2009

DSC06394

Dziś miały odbyć się zawody z cyklu „MTB BIKE TOUR” ostatnia III edycja „FINAŁ

Ja przyjechałem ok. godz 13:00 mała rozgrzewka z domu ok. 10 km

Na miejscu spotkałem Tomka, Weronikę, Olo, Sławka, Mario, Kamila.

W Elicie startowałem razem z Mario, Kamilem oraz Bonem. Miała rozegrać się pomiędzy nami Finał, po poprzednich edycjach stan naszej rywalizacji wykazywał 1-1 Elita miała startować o 13:50 ale została opóźniona ok. 30 min

Zbliżała się godzina Startu, zaczęliśmy trochę marznąć, pogoda nie rozpieszczała nas, przed startem jeszcze z Kamilem pojechaliśmy na małą rozgrzewkę typu góra dół. Ustawiliśmy się na starcie w II rzędzie, całkiem nieźle.

Nastąpił start, kurzyło się od piasku, chciałem również szybko ruszyć, ale coś nie wyszło, takie niefart, wybrałem najgorszy z możliwych wariantów, koło zawirowało w piasku wypiąłem się z pedałów, drugi raz to samo, nie mogłem się wpiąć, miałem ogromny problem, tak to jest jak się chce coś szybko zrobić, postawiłem spokojnie pedał na dole wpiąłem się, delikatnie ruszyłem i było lepiej za 3-4 razem dopiero, po takim czasie ruszyłem dosłownie z ostatniego miejsca, wiec już na samym starcie doznałem porażki, wiedziałem ze nie odrobię tak dużej straty, wszyscy mnie wyprzedzili, zaczynałem od zera.

Przyciskając w wąwozie gdzie wjeżdżało się do lasu czekał dość techniczny podjazd z korzeniami, coś dla mnie, lubię podjazdy,

Zaczęła się gonitwa, wyprzedzałem gdzie tylko się da, jechałem tak jak tylko pozwalały na to siły, ale niestety na wiele nie mogłem liczyć przy tak kompromitującym starcie, najgorsza klęska w tym sezonie, na takim dystansie nie można popełniać takich błędów, za krótki.

Na pierwszym podjeździe wyprzedziłem już 7 bikerów, później trochę prostej a zaraz następny podjazd, na którymś z nich mijałem Bona, zaczęła się gonitwa, cisnąłem ile sił żeby zyskać bezpieczną przewagę. Po jakimś czasie zacząłem jechać za chłopakiem łeb w łeb z MTBnews miał na imię chyba Robertem o ile dobrze pamiętam, przez kilka okrążeń jechaliśmy razem wyprzedzając się na niektórych odcinkach, ja byłem lepszy na podjazdach, Robert na zjazdach oraz prostej, ostatecznie wygrał rywalizacje zemną, ale nie mogłem na wiele liczyć, później jechałem z dwoma innymi bikerami którzy byli mniej więcej takiej samej kondycji co ja, trochę lepszej, jechałem za nimi do samego końca jeden z nich w pomarańczowej koszulce pająka, a drugi w czerwonej koszulce Cross, przyjechałem tuż za nimi nie dałem rady ich wyprzedzić.DSC06421

Najbardziej morderczy był dla mnie przedostatni zjazd tuż przed metą, pierw piękny zjazd gdzie można było nabrać dość ostrej prędkości następnie podjazd z korzeniami na czele techniczny na który wjeżdżało się już rozpędzonym nie tracąc przy tym zbyt wiele sił, później znowu podobnie zjazd i tak samo podjazd z korzeniami na takiej samej zasadzie jak poprzedni tylko że jeszcze bardziej techniczny. W tym właśnie miejscu był ustawiony jeden z fotoreporterów który robił nam zdjęcia, po dwóch solidnych technicznych podjazdach, czekał na nas dość nieprzyjemny zjazd, bardzo techniczny i niebezpieczny po prostu okropny najgorszy na trasie była również umieszczona kartka z trzeba wykrzyknikami, ostrzegająca o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Znałem ten zjazd z treningu jaki zrobiliśmy sobie z Weroniką kilka dni przed zawodami, pękła mi spinka między innymi, zjazd, z korzeniami, wyrwa na środku, kilka metrów dalej tak również wyrwa na środku po czym ostry skręt w prawo, rozwijając dużą prędkość można było się nieźle nadziać, a w ostatecznej fazie ciężko jest wyhamować, zwalniałem dość ostro hamując zjeżdżałem, raz mnie tylko wyrzuciło ale żadnej przewrotki nie zaliczyłem, na zjazdach traciłem bardzo dużo czasu, nadrabiałem jedynie na podjazdach. Muszę popracować nad tym fragmentem, zjazdy to moja udręka.

Na trzecim podjeździe zaczęły szwankować mi przerzutki, łańcuch wirował z jednego przełożenia na drugi, pokręciłem trochę przy manetce naprężając linkę, i było wszystko ok.,DSCF7737

Udało mi się wyprzedzić również Mario666 który miał defekt łańcucha 7 albo i 8 razy

to jest już pech, niezbyt ciekawie robi się gdy sprzęt odmawia posłuszeństwa.

Jeden fajny dość wąski singelek był gdzie można było fajną prędkość osiągnąć, ale to po podjeździe, po czym ostry podjazd, oraz mega niebezpieczny zjazd, do mety dojechałem zdyszany, na Maratonie w Gdyni nie byłem tak zmęczony mimo że pojechałem na dystans Giga.

Impreza bardzo fajna, na mecie poczekałem na wszystkich znajomych, wymieniliśmy kilka zdań co do trasy, po czym rozstaliśmy się Następne zawody dopiero za rok, więc szykować formę poza normę i do zobaczenia na trasie.

Ogólnie trasę uważam za najbardziej techniczną ze wszystkich edycji, ale tego można było się spodziewać, w końcu to była Edycja Finałowa, dwa podjazdy gdzie można było się zmęczyć, dwa bardzo niebezpieczne zjazdy, ogólnie, bardzo dużo korzeni, nierówności na trasie

Na moim sztywniaku zacząłem odczuwać, po ostatecznej gonitwie zostałem sklasyfikowany na 26 pozycji czyli nie najgorzej, taki średniak, zadowolony jakoś nie jestem, ale także nie jestem załamany, starałem się jak mogłem, będzie co nadrabiać za rok.

Do zobaczenia na następnych zawodach.

Pioter 1981

Po objeździe tydzień temu trasy ze Sławkiem wiedziałem, że będzie ciężko. Kondycja przez ostatnie tygodnie spadła, bo nie było czasu na jazdy w tygodniu. Nie nastawiałem się więc na walkę o miejsca i punkty, a raczej na dojechanie do mety.

Na starcie uplasowałem się mniej więcej w 2/3 stawki, niestety po zwężeniu Kamil miał wywrotkę, czy kolizję i się lekko przytkało. Na szczęście udało mi się ominąć, ale znalazłem się po gorszej stronie trasy – mniej ubita ziemia. Kręcę, sapię i tracę już na pierwszych podjazdach.

Po pierwszym okrążeniu jadę w trzy osobowej grupce, w której jest także Kamil. Raz ich doganiam na podjazdach, żeby stracić na zjazdach. Z fulami na korzeniach nie wygram. Kamil gdzieś odjechał, a ja zgubiłem tego trzeciego. Na trzecim kółku zaczęło się dublowanie, co trochę namieszało. Na ostatnim zjeździe przepuszczałem szybszych z czołówki i zostało to wykorzystane przez bezpośredniego rywala. Docisnąłem trochę mocniej i wyprzedziłem na podjazdach.

W końcu dzwonek i wjazd na ostatnią pętlę. Słyszałem za sobą jak dzwonili dla kogoś, ale nie widziałem go. Jechałem samotnie i wolno, nie było już woli walki, a i zmęczenie było odczuwalne. Gdzieś w połowie łapie mnie kryzys, mam ochotę rzucić rower w krzaki i położyć się obok. Staram się jakoś zmotywować, tyle już przejechałem, to szkoda nie ukończyć. Jakoś się udało, pokonałem kolejny podjazd i było trochę lepiej. Na ostatniej górce doganiam Kamila. Jedziemy razem, ale na ostatnim zjeździe wykorzystał zalety zawieszenia i tyle go widzieli.

Obyło się bez awarii i wywrotek. Wynik słaby, podobny jak na wiosnę, ale obyło się (prawie) bez skurczy.

Piotr – 26 E

Kamil – 40 E

Bono – 41 E

Olo – 6 M2

Podsumowanie sezonu.

W tym roku po raz pierwszy startowałem we wszystkich edycjach. Pogoda dopisywała i ani razu nie padało. Konkurencja była duża, w zeszłym roku było dużo mniej osób (w II byłem 9, w III 17) i łatwiej było walczyć o punkty. Teraz mam 1 za 22 miejsce w II edycji (moja ulubiona trasa). Niestety nie obyło się w tym roku bez poważnych kontuzji. Właśnie w czerwcu trzeba było odwieźć dwie osoby karetką. Taki to sport, chwila nieuwagi i ląduje się na drzewie.

Założeń na ten rok nie udało się zrealizować. Chciałem być w pierwszej dziesiątce, co wydawało się realne patrząc na wyniki z poprzedniego roku. Niestety impreza się rozrosła i konkurencja była dużo silniejsza. Tym bardziej cieszy ten samotny punkt. Teraz trzeba czekać do wiosny na nowy sezon i nowych przeciwników w innej kategorii wiekowej. Tak, to był ostatni start w Elicie, od przyszłego roku będę startował w Mastersach. Niby będzie mniej okrążeń, ale konkurencja chyba nie mniej mocna Wink.

Marek „Bono” Kwiatkowski

Dodam parę słów od siebie.

Szukałem miejsce dobrze oświetlone przez słoneczko, które jednak nie przebijało się przez konary drzew. Przejechałem pól drogi i niestety nic ciekawego nie dostrzegłem. Wprawdzie robiłem fotki, bo ciągle jacyś kolarze przejeżdżali, ale wiedziałem, że mogą być one poruszone, z powodu zbyt słabego oświetlenia dziennego. Skoro pół dystansu przejechałem, więc jadę dalej do mety i już zrezygnowałem z dalszych zdjęć.

Przejechałem tę trasę w całości i powiem szczerze, że nie była taka zła jak to niektórzy twierdzili. Fakt, że pierwszy podjazd jakoś go zmęczyłem(tętno 165), ale drugi to w połowie zszedłem z roweru, jak dla mnie był nie do podjechania, choć widziałem jak młodzi chłopcy „brali” go bez problemu, no cóż młodość.

I tak w kółko zjazd, podjazd, zjazd, podjazd. Na jednym ze zjazdów stało dwóch mastersów i zastanawiali się chyba czy zjechać, popatrzyli na mnie i ruszyli za mną i na następnym lekkim podjeździe dogonili mnie i w te słowa zwracają się do mnie: „skoro pan zjechał to i my zdecydowaliśmy się zjechać, bo w zasadzie mieliśmy się wycofać” i tak to w ten sposób zmobilizowałem ich do dalszej jazdy……..ukończyli, bo widziałem ich na mecie….miłe co?

Muszę jeszcze tam po wyścigu kiedyś pojechać, fantastyczne zjazdy, kręte wąskie dróżki na których osiągałem…….o nieee wiem ile, bo bałem się spojrzeć na licznik:), ale chyba powinna być liczba 40km/h. Przy takiej szybkości nie byłem wyprzedzany.

I na koniec ten zjazd z trzema wykrzyknikami był fantastyczny, to był naprawdę trudny technicznie zjazd nie dość, że mocno stromy to jeszcze z korzeniami i lejami po wodzie….zjechałem go bez problemu, choć miałem pewne obawy, aby nie przelecieć przez kierę, więc przesunąłem swój zad mocno do tyłu dotykając błotnika, dobrze, że miałem błotnik……bo gdyby go nie było, to moje spodnie musiałbym zanieść do krawca a tyłek do lekarza:)

Ogólnie trasa była dość szybka, rzeczywiście, że było dużo korzeni, ale przecież tu nie jeżdżą szosowcy tylko górale, więc nie ma co narzekać. Ja osobiście jechałem jedną pętlę bez numeru startowego, ponieważ szukałem dobrych miejsc do zrobienia dobrych fotek.

Mieczyslaw Butkiewicz

fotki Piotra

Posted in Maratony | Tagged , , , | Leave a comment

Bunkier Gryf Pomorski nad jez. Lubogość

IMG_1061Przed dworcem zebrała się ośmioosobowa grupa a reszta dosiadywała po drodze, także w sumie z pociągu w Bożym Polu „wysypało się” 13 osób.

Dołączył do nas również jeden z kolegów z zaprzyjaźnionej grupy rowerowej, który w zasadzie po kilku kilometrach zrezygnował z dalszej jazdy….Zostało nas 12. Wiadomo, że czasami są ciężkie podjazdy i należy je pokonywać. Nie należy się załamywać. Na jego prośbę doprowadziliśmy go do skrzyżowania, gdzie mógł odbić na szosę, więc za nim  go pożegnaliśmy, to w  tym samym momencie zauważyliśmy jak jakiś rowerzysta nas goni jak oszalały jakby brał udział w wyścigu. Jakie wystąpiło zdziwienie jak goniącym okazał się „Mudia”, który dołączył do nas a więc znowu jest nas 13. Ruszyliśmy w dalszą drogę. Droga jak to droga, raz była trudniejsza a innym razem jak „autostrada”. Jechaliśmy spokojnym tempem, ja natomiast przyjąłem funkcję „pilnowacza”, raz byłem z przodu a nie raz czekałem na innych, aby nikt się nie zgubił. Egzamin zdałem, bo nikogo nie zgubiliśmy, wprawdzie peleton był czasami bardzo mocno rozciągnięty, więc wówczas dochodziłem do czoła i hamując tempo czołówki. Takie zrywy odbierały mi trochę tchu, a efektem tego były skurcze mięśni, ale dopiero pod koniec trasy. Jeżeli chodzi o prowadzącego to spisał się na piątkę poprowadził nas bezbłędnieIMG_1083

film z elektrowni Tłuczewo, gdzie zwiedziliśmy prywatną małą elektrownię wodną nad rzeką Łeba. Michał poprosił właściciela na parę minut wywiadu (dla radia GER) 🙂 na jej temat (jest nagrany wywiad z właścicielem elektrowni). Film nagrany w dość niskiej rozdzielczość, także jakość jest raczej słaba. Następnie Potęgowo to  trasa, jaką mieliśmy do przebycia do Nowej Huty przecinkami leśnymi, czyli przedzieranie się krzaczorami i dość sporym wzniesieniem na które musieliśmy się wdrapać na szczyt góry, gdzie znajdował się nasz bunkier.

Powoli wciągaliśmy rowery do góry, największe problemy miał nasz kolega  Piotr „vktgz” , jego rower ważył chyba ponad 20kg, zresztą on służył do zjazdów hardkor’owych (jego zdjęcie jest przy elektrowni nad Łebą). Rower miał imponujący, ale absolutnie nie nadawał się na nasze rajdy, był zdecydowanie za ciężki. Nie zostawiliśmy go na pastwę losu, bo Darek wciągnął swój rower i zawrócił pomóc koledze…..ładny gest prawda?IMG_1084 Po większych trudach w końcu „wdrapaliśmy się” do naszego bunkra. No tak, mamy nasz cel, parę fotek, krótki odpoczynek i jedziemy zwiedzić grotę. Spodziewaliśmy się, że zobaczymy coś ciekawszego. Ziemianka 2x2m jakaś piętrowa prycza i to wszystko. W grocie również wspólna fotka i już pora ruszać w podróż powrotną, bo już jest godzina 15:00 W tym momencie pożegnaliśmy następnego naszego kolegi, który obiecywał, że w domu ma drugi rower lżejszy i będzie brał udział w naszych rajdach…..Zapraszamy. Została dwunastka, z którą dojechaliśmy do mety.

To miał być lajt i w zasadzie był oprócz długości trasy. Tempo było wolne, na dowód tego podam spisane dane z licznika a więc:

Długość trasy 97km

Czas jazdy: 6:35

średnia 14,81

Max szybkość 50,15km/hIMG_1091

To dowód, że tempo było typowo turystyczne, może trochę nam się ta trasa wydłużyła, ale nigdy nie da się przeliczyć dokładnie długości trasy.IMG_1092 Czasami odległości trasy na mapie nie zawsze pokrywają się z rzeczywistością. 6 godzin na siodełku a w sumie wycieczka trwała 11godzin.

Wszystkim uczestnikom serdecznie dziękujemy za wzięcie udziału w naszej imprezie rowerowej

Tekst: Mieczysław Butkiewicz

 

 

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Boże Pole

m=Tłuczewo

m=Gdańsk

obszar= kaszuby

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , | Leave a comment

Skandia Maraton Lang Team 2009

IMGP8204Pomimo tego, że zawiązała  się liczna grupa chętnych na maraton Skandii w Gdańsku, nie rozważałem udziału w tej imprezie. Po długiej przerwie z moją kondycją nie było najlepiej. Zrobiłem parę trudniejszych rajdów i parę indywidualnych treningów  ale jednak nie gwarantowały one sukcesu w maratonie,przynajmniej ja tak myślałem.IMGP8217

Mijały dnie, tygodnie i gdy nadszedł ostatni tydzień, coś mi  „zaskoczyło” – dlaczego miałbym nie spróbować? Na trzy dni przed startem postanowiłem jednak wystartować! Najwyżej nie dojadę 🙂 Umówiłem się z naszą ekipą, aby wszyscy przyjechali trochę wcześniej celem wykonania pamiątkowego zdjęcia przez naszego fotografa „Bona”. Dziękujemy Ci, że zechciałeś wstać w środku nocy 🙂 dla niego godz. 10 to jeszcze noc. Zdjęcia zrobione i każdy rozjechał się do swego sektora. Czekamy i czekamy jest dość chłodno a my ciągle czekaliśmy na ostry start. W końcu ktoś tam wystrzelił (dobrze, że nikogo nie ranił) i poszły konie po betonie…  Ruszyłem swoim zwyczajnym i spokojnym tempem. Początkowo wszyscy, no prawie wszyscy mnie wyprzedzali ale nadal utrzymywałem swoje tempo czekając aż skończy się asfalt. Musiałem się rozgrzać.IMGP8226

Z prawej zauważyłem, że chce mnie ktoś wyprzedzić, więc go przepuściłem. Tym kimś był właśnie Intel, a niech sobie jedzie pomyślałem i tak go dopadnę na zjazdach… Pojechał. Z lewej z kolei zaczyna wyprzedzać mnie jakaś dziewczyna, jak się okazało nasza koleżanka „Tatanka”. Zamieniliśmy parę słów i odjechała (zdobyła II miejsce, brawo! jesteś wielka!) Wszyscy odjeżdżają, pomyślałem trzeba się brać do roboty. Skończył się nareszcie asfalt i żarty, zaczyna się to, co ja najbardziej lubię….błoto, zjazdy znowu błoto i tak w kółko. Niezliczone ilości błota. Ruszyłem, przede mną grupka kolarzy, która ciągle się oddalała, teren zaczyna się robić sprzyjającym dla mnie, więc Mietek bierz się do roboty. Pierwszy zjazd, puściłem klamki na liczniku 40km/h, zaczynam powoli dochodzić do w/w grupki składającej się chyba ze 20 bikerów. Po kilku kilometrach ponownie zjazd!!!, wszyscy prawie zeszli z rowerów, ale ja kozak jadę, przesunąłem zadek za siodełko i tu „łyknąłem” chyba z  pięciu. Zostawiłem ich i pognałem dalej i to szybciej, w końcu doszedłem tę resztę grupy, ale  niestety podjazd pokrzyżował mi plany. Dochodzi mnie ta piątka, którą przed chwilą zostawiłem.P1080355P1080350

No cóż napracowałem się a oni mnie w końcu dopadli, młodzi im łatwiej wjeżdżać pod górę niż mi. Błoto niesamowite, opon ani felg nie widać, ciężko się jedzie i traci się dużo sił a w dodatku cała sztuka polega na tym, aby się utrzymać na siodełku. Jak wyprzedzałem kogoś to w tym momencie dokładałem mu trochę błota na jego ubranie Leciały na mnie czasami za to gromy, no, ale cóż taki jest sport, jak facet nie umie się utrzymać na takim błotku i daje się wyprzedzać, to jest ochlapany przez przeciwników…..Nie ma zmiłuj się. Po 15km bufet, ja nawet się nie zatrzymałem, miałem zapas wody a węglowodany w plecaku.

Intel z początku jechał przede mną, następnie wyprzedziłem go, ale on siedział przez jakiś czas na moim kole. Przy długim zjeździe chyba go wówczas zgubiłem, bo miałem bardzo dużą szybkość a w tym momencie nie było błota. Łudziłem się, że w końcu dopadnę Ola, ale ten wyczuł chyba moje intencje i nie dał się złapać na pineski, które miałem mu podsypać pod koła 🙂 Pewno się modlił, żeby go Mietek nie dogonił. I  nie dogoniłem…..a szkoda, wielka szkoda.

Te wszystkie zjazdy zaliczyłem bezbłędnie, „łykając” w końcu całą grupę 20 osobową i jeszcze paru jadących samotników.  Już mnie więcej nie zobaczyli, naciskałem coraz  mocniej na pedały na odcinkach prostych wiedząc o tym, że już przejechałem 20 km.  I tu miałem małą wywrotkę prosto w duże błoto, ale było spowodowane upadkiem przede mną jadącego chłopaka, musiałem mocno zacisnąć obie na raz klamki i było już za późno, nie było gdzie skręcić rowerem. Walnąłem jak długi. Wygrzebałem się z tego błota i pojechałem dalej, tylko małe starcie naskórka. Trasa była bardzo niebezpieczna ze względu na błoto, rowerem rzucało na lewo i na prawo, czasami trudno było utrzymać się na siodełku. A moje semislicki „tańczyły” jak na balu maskowym, ubrane w warstwę błota.zdjecie

Przede mną jest informacja, że do mety tylko 5km. I tu postanowiłem zużyć wszystkie zapasy kondycyjne, ponieważ gonił mnie jakiś starszy pan a więc konkurent.. Na zjeżdzie z Owczarni koło tych studzienek on był przede mną, więc jeszcze mocniej nacisnąłem i w końcu krzyknąłem do niego lewa wolna… lekko zjechał na prawo i tu przegrał ze mną, już nie dałem mu szans. Parłem jak oszalały na liczniku 37km/h i wpadłem na ostatnia prostą i tu jeszcze jednego wyprzedziłem….Uff!! Nareszcie koniec

Wpadłem na metę prawie prosto w objęcia mego syna, a on krzyczy do mnie, że wołany byłem przez głośniki na podium, abym odebrał nagrodę jako najstarszy zawodnik tego maratonu i w dodatku za to, że przejechałem w tak ciężkich warunkach całą trasę. „Olo”, „Bono”, Wiesiek obejmują, myślałem, że mnie uduszą! Andrzej pociągnął mnie do Langa i zameldował „oto ten najstarszy”.

Tak sobie myślałem, co oni chcą ode mnie jakaś dekoracja, ale, za co, z przemęczenia nie mogłem jakoś skojarzyć. Wciągnęli mnie na podium obok fajne dwie dziewczyny a Jan Kozłowski – Marszałek Województwa Pomorskiego wręcza mi statuetkę i składa gratulacje, podziękowałem a następnie składa mi osobiście dyrektor Czesław Lang. Ale było mi miło, a jaki stałem się sławny!

Po wręczeniu nagrody podszedł do mnie ponownie Pan Marszałek i w te słowa mówi: „podziwiam Pana, aby w takim wieku przejechać cala trasę i nie widać specjalnie po Panu zmęczenia”, to mnie podniosło na duchu, więc odpowiedziałem mu to zasługa długiej żmudnej i ciężkiej pracy, nic nie ma za darmo.

Poszliśmy razem z Andrzejem do naszych kolegów na pogaduszki, aha zapomniałbym, niespodziewanie wyrosła mi przed nosem jakaś czarna bania a to był mikrofon. No tak to znowu wywiad, próbowałem ich zniechęcić od tego zamierzenia, ale oni są uparci (to jest ich chleb). Parę słów powiedziałem i poszli sobie 🙂 I najważniejszy moment to wyżerka, dali mi jakąś pierś z kurczaka (prawdę mówiąc wolałbym inną niż z kurczaka) Muszę jeszcze wspomnieć o naszym koledze a mianowicie „Bono”, którego parę razy widziałem na trasie jak robił nam fotki Ten chłopak też „natłukł kilometrów”

Spotkałem jeszcze jednego z naszych kolegów, Mirka. Z nami jeździ od nie dawna….też robił mi fotki. Pozdrawiam go.

Na zakończenie trochę o sprzęcie:

Opony miałem założone:

Przednia Panaracer MACH SK

Tylna  Panaracer MACH SS

To było wielkie nieporozumienie, po takim błocie jechać na semislickach. Rzucało na boki a najgorsze jak pod górką się zatrzymałem lub zwolniłem to koła się obracały w miejscu. Dziwne, że nie miałem żadnego upadku ze swojej winy. Żebym miał lepsze opony to, kto wie, pewno większy byłby sukces. Czas mojego przejazdu: 1h 46min

Ubłocony, umorusany w błocie, ale szczęśliwy a po za tym razem żadnej awarii ani żadnych skurczów mięśni. Na drodze widziałem bardzo dużo awarii rowerów, jednym pękały łańcuchy a wielu łapało gumy. Trasa bardzo solidnie przygotowana pod względem oznaczenia, ale zaliczyłbym ją do ciężkiej… Dziękujemy Panie Czesławie.

Nasza ekipa liczyła 8 osób

Swoją obecnością zaszczycił Tomek „Flash”, ktróry złozył mi gratulacje a my się cieszymy, że nareszcie powrócił do zdrowia.

Do zobaczenia na następnym Maratonie

Tekst: Mieczysław Butkiewicz

asfalt=niewiele

dystans=50

kondycja=wysoka

profil=wysoki

trud=max

m=TPK, Gdańsk

typ=rowerowy

Posted in Maratony | Tagged , , , | Leave a comment

Bike Tour Gdańsk I Matemblewo 2009

008Jak co roku MOSiR Gdańsk organizuje cykl wyścigów MTB Bike Tour Gdańsk. 4 kwietnia w Matemblewie odbyła się pierwsza edycja. Pogoda dopisała licznie zgromadzonym zawodnikom, w tym naszym członkom i znajomym: Olo, Zbyszkowi (Zibek), Wza, Zbyszkowi,Tomkowi i mnie.

Nie wiem czy to przez pogodę, czy lepszą promocję imprezy, frekwencja była bardzo wysoka. Kolejka do zapisów na tyle długa, że zawodnicy najmłodszych kategorii, startujące jako pierwsze, były zapisywane bez kolejki. Reszcie czas leniwie płynął na rozmowach. W międzyczasie najmłodsi uczestnicy ustawili się na starcie. Do pokonania mieli trzy pętle wokół sanktuarium (3x1km). Walka była zacięta, a o trzecim miejscu decydował rzut koła na taśmę. W starszych kategoriach rzecz mało spotykana.009

Tu relacja się urywa, bo po zapisach wróciłem do domu się relaksować i wróciłem dopiero na swój start.

Gdy ponownie się pojawiłem, trwał jeszcze wyścig juniorów i mastersów, w którym uczestniczyli Zbyszek i Wza (wcześniej po drodze spotkałem Ola wracającego samochodem).

W końcu z lekkim opóźnieniem na starcie zgromadzili się zawodnicy kategorii Elita. Tu niestety trzeba wspomnieć o niedociągnięciach organizatora – głośnik i komentator skutecznie zagłuszali sprawdzanie listy startowej. Dodatkowy poślizg, był spowodowany losowaniem nagród.010

W końcu około 50 zawodników ruszyło na trasę. Najpierw po płaskim (płyty i asfalt), potem wjazd na szutry i lekko pod górę – kurzyło się jakby stado bawołów przeszło 😉 Klubowicze ostro parli i po chwili już znikli za zakrętem. Gdy dojeżdżałem do pierwszego podjazdu, to już się tworzył korek na wąskiej drodze (po bokach koleiny od traktora). Była też pierwsza awaria, komuś się łańcuch zaklinował, a opinie o sprzęcie było słychać aż na górze 😉 Dalej trasa trochę falowała i szybki zjazd z wyboistą końcówką. Kawałek płaskiego i pod górę, gdzie jeszcze się nieco przytykało i trzeba było znowu podprowadzać rower. Gdy się już człowiek wdrapał, to znowu zjazd, w połowie ostre hamowanie, bo kilka uskoków, na dole spore „hopy”. Na dole skręt w lewo i po płaskim wzdłuż Strzyży. Błotko z pod kół pomagało się ochłodzić. Niestety dość sielanki i trzeba było się wdrapać na kolejną górkę, to był najbardziej stromy odcinek. Trochę nierówności i zjazd, mały podjazd, zjazd i łagodnie pod górę na kolejną pętlę, których było siedem.

Niestety na drugiej pętli na trzecim podjeździe zaczęły mnie łapać skurcze i zamiast atakować, to traciłem pozycje. Tak zostało do końca wyścigu, raz słabiej, raz mocniej nogi bolały niemiłosiernie i nie chciały się momentami zginać. Od tej pory traciłem tylko pozycje. Na ostatniej pętli miałem lekką nadzieję na zyskanie 2 pozycji. Zawodnik przystawał na ostatnim podjeździe, a drugi szedł powoli. Niestety ja też musiałem sobie zrobić przerwę. Na szczęście udało mi się dogonić jednego i przed ostatnimi zjazdami wyprzedziłem go. Na mecie miałem stratę dwóch okrążeń. Nie wiem, jaką pozycję zdobyłem, ale na punkty raczej nie ma, co liczyć.

Mam informacje o miejscach:

Wza 23

Olo 8

Zbyszek (Zibek) 10

Tomek 11

Jak wiecie, jakie miejsca zajęliście, to dajcie znać i się poprawi listę.

Pierwsze zawody za nami, trzeba odpocząć i szykować na kolejną edycję, która już 20 czerwca w okolicach Doliny Samborowo.

tekst: „Bono”

zdjęcia: „Zibek”

asfalt=niewiele

dystans=50

kondycja=wysoka

profil=wysoki

trud=max

m=Gdańsk, Matemblewo

typ=rowerowy

Posted in Maratony | Tagged , , , | 1 Comment

Objazd trasy MOSiR’u

005W słoneczne przedpołudnie postanowiliśmy  przejechać trasą wyznaczoną przez Mosir Gdańsk  dla zawodów które odbędą się 04.04.2009. Wieczorem deszcz nie zapowiadał niczego dobrego, ale poranek chyba większość z nas zaskoczył – pozytywnie . Jadąc do umówionego miejsca ulicą Jaśkową, zastanawiałam się czy obciążać chłopaków moją osobą, ale skoro byłam tak blisko…
Mimo ładnej pogody i pięknego słoneczka sytuacja w lesie nie wyglądała najlepiej. Czemu? Wyznaczona trasa nie należy do najłatwiejszych a dodanie do tego kilka stromych podjazdów z błotkiem tworzy „ciekawą” mieszankę. Momentami zastanawialiśmy się czy organizator zawodów widział na własne oczy to, co nam oferuje. A może tak właśnie wyglądają typowe zawody XC? Jedno jest pewne, szacunek dla osób, które będą robić siedem kółek.
Reasumując, wspólnie zrobiliśmy aż dwa okrążenia ;), nikt średniej nie badał, a jedno kółko ma na oko 4 km.009
Dzięki za miłe towarzystwo i trzymam kciuki za starty.
tekst: Ela „Takatnka”

Aby sprawdzić stan ścieżek przybyla Ela, Olo, Sławek, Pioter1981 i ja. Ela pza jazdą na rowerze uprawia trochę zmodyfikowaną dyscyplinę rowerową a mianowicie bikejoring nawet nie wiedziałem, że istnieje taka dyscyplina. 010Powracając do trasy to mam podejrzenie, że organizator trasę wyznaczył z mapy, albowiem dużo gałęzi pozostawionych po wycince drzew, skutecznie uniemożliwia jazdę. Ponadto trasa wyznaczona dla piechuró, gdyż w dwóch miejscach trzeba górę zdobyć z „kapcia”. Pozostałe częsci trasy nie złe.

My przejechaliśmy wyznaczony dystans dwa razy ale elita bedzie miała co robić.

pozdrawiam

tekst i zdjęcia: Zbigniew Szymczycha „Zibek”

asfalt=niewiele

dystans=50

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Gdańsk

obszar=TPK

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , | Leave a comment

Niedzielne Gdańska zwiedzanie c.d.

0049Obudziłem się dość wcześnie i próbowałem coś zaplanować na weekend. Krążyły mi po głowie różne trasy, ale były to typowo leśne…..odpada. To gdzie jechać? W sobotę wieczorem otrzymałem na GG od Darka i Intela info, że mogą  jechać tylko muszą załatwić sprawę na Oruni. Mam już dwóch chętnych tylko brakuje mi koncepcji, dokąd jechać. Bono również zapytał czy coś organizujemy. Dobra, OK. to zrobimy małą gonitwę, czyli ja wyjeżdżam trochę wcześniej i uciekam solo a gonić mnie będą Intel, rowerix a Bono goni sam. Wszyscy wyrazili zgodę.Na zdjęciu po lewej: komplet bikerów0051

Ciekawe, kto pierwszy mnie dojdzie takie zadawałem sobie pytanie. Pewno dopadną mnie dość szybko, bo po zimie nie mam odpowiedniej kondycji, ale podtrzymała mnie myśl, że oni też nie mają jej po zimie. Ruszamy  w trzy osobowym składzie, ja, rowerix i Intel kolarz…..zobaczymy czy mnie dopadniesz. Wspólnie dojechaliśmy do Gdańska i tu nasze drogi się rozchodzą, oni jadą na Orunię a ja wyznaczyłem azymut Przeróbka.0054

Ruszyłem ul Aksamitną koło ubezpieczalni, następnie dojechałem do Motławy i ul Elbląską  w kierunku Przeróbki. Pogoda super, jest trochę chłodnawo, albowiem byłem zbyt cienko ubrany, więc przyśpieszyłem do 25km/h i tak trzymałem prawie cały czas. W ogóle się nie zatrzymywałem. Za Przeróbką fatalny asfalt, pełno dziur także amorek skakał jak oszalały po tych wybojach. Mimo złej nawierzchni utrzymywałem solidne tempo, ale ciągle się oglądałem czy któryś z nich nie siedzi mi już na kole, ale niestety jechałem całkowicie osamotniony. Liczyłem na to, że Bono mnie „dopadnie” przed Westerplatte. Minąłem Fosfory, jakiś mały zakładzik. I tu już byłem pewny, że dojadę sam……..nie doszli. No cóż na trasie 20km trudno odrobić straty czasowe. Widzę już z daleka drogowskaz……”Westerplate Baza Promowa” Na zdjęciu jeden z bunkrów usytuowanych na Przeróbce.

Dojechałem niestety sam………..w oddali zobaczyłem ławeczkę, więc postanowiłem coś zjeść i poczekać na kolegów. Słoneczko tak grzało niczym latem, fajnie się siedziało.

Po 15 minutach pierwszy dojechał Bono, jak się okazało z domu wyjechał o godz. 10:20 a na Westerplatte dojechał o godz. 11:15, czyli nadrobił na tej trasie 5min w stosunku do mnie. Ja uzyskałem czas 60min, czyli średnią miałem 20km/h. A Bono musiał mieć trochę wyższą. A po następnych 15 minutach ujrzałem Darka a później Intela. Mieli pół godziny straty, macie punkty karne Cel osiągnięty, wspólna fotka, krótki odpoczynek i wracamy, ale nie do domu.

Jeden km przed Przeróbką po lewej stronie odbywał się trening, crosowców, więc postanowiliśmy do nich dojechać i pokibicować. Ja miałem się ścigać z „kładem”, ale chłopak zdryfował. Parę fotek i ruszamy dalej. Zaproponowałem kolegom, aby udać się na Stogi, bo tam są bunkry, więc warto je obejrzeć. Intel znał drogę, więc nas poprowadził po bezdrożach i błocie a przy okazji narzekał, że swoją maszynę ubłociJ. Droga rzeczywiście nie była usłana różami, doły takie, że pół koła wpadało do dołu. I tak przez  ok. 1km musieliśmy się przedzierać po tych dołach pełne piachów. W końcu dotarliśmy (fot). Bunkry jak wiadomo kompletnie zniszczone. Do jednego weszliśmy do środka i zrobiłem fotkę dla Darka i Intela. W sumie były trzy bunkry. Droga dość mocno zapiaszczona, także czasami szliśmy piechotą. Właśnie w drodze powrotnej mieliśmy jedną awarię a mianowicie: Markowi gruby kij wygiął hak i w ten sposób pozbył się dwóch biegów. Prostowanie haka wymaga użycie odpowiednich narzędzi. Dotarliśmy w końcu do szosy i ruszyliśmy w kierunku Gdańska.

Długość trasy 46km.

Tekst: Mieczysław Butkiewicz

asfalt=niewiele

dystans=50

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Gdańsk

m=Westerplate

atrakcja=morze

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , | Leave a comment
« Older