Rajd nad jez. Marchowo

Obawiałem się, że nam pogoda pokrzyżuje szyki, tym razem jednak udało się z rana pochmurno, ale później wyjrzało słoneczko. Nasza grupa składała się z 11 osób w tym dwie koleżanki.  Droga cały czas szuter i trochę lasu. Już na samym początku zapowiedziałem, iż ci silniejsi mogą jechać przed nami. Ustalałem gdzie mamy się spotkać i tak też było realizowane, najpierw spotkanie: dworek Oliwski, później Owczarnia i jezioro Wysockie. A od Chwaszczyna już jechaliśmy razem, bo  nie było już chętnych do wyprzedzania nas. Dojechaliśmy do naszego umówionego jeziora a tam już czekali na nas dwaj koledzy: Mariusz i „Bono”. Trochę posiedzieliśmy nad jeziorem, ale chętnych do kąpieli nie było, fakt, że woda była dość zimna.P1050078

Po jakimś czasie ruszyliśmy w drogę powrotną, trochę tą samą drogą  a później zmieniliśmy azymut na Tuchomek . Droga leśna, powietrze orzeźwiające, bo na otwartej przestrzeni było dość gorąco, tak, więc dojechaliśmy do Osowy. W Owczarni zjechaliśmy prosto do Oliwy, gdzie zakończył się nasz rajd i tu pożegnaliśmy się.

W sumie bardzo udana wycieczka, relaks na świeżym powietrzu.

Wszystkim uczestnikom dziękuję za wzięcie udziału w naszym rajdzie.

Tempo było dość wolne, ponieważ musieliśmy często czekać na osoby nie dające rady zwłaszcza na podjazdach…..och ta kondycja:) Żeby zjechać z górki trzeba najpierw na nią wjechać, nie ma nic za darmo:)

Na liczniku miałem 70 km,  zakładałem 65, więc trochę wyszło więcejP1050083

Mieczysław

 

Posted in Relacje | Leave a comment

Wycieczka do Krokowej przez Puszczę Darżlubską

Wycieczka do Krokowej rozpoczęła się o godzinie 10.20 przy dworcu kolejowym w Wejherowie i przebiegała następującą trasą: z Wejherowa wyruszyliśmy ulicą Ofiar Piaśnicy i po pokonaniu rozgrzewkowego podjazdu skierowaliśmy się do leśniczówki Kępino i Muza, a następnie drogą gruntową przez Puszczę Darżlubską do Leśniewa, skąd, po uzupełnieniu zapasów w sklepie na rogu ulic Starowiejskiej i Puckiej, udaliśmy się do Krokowej przez Domatowo, Połchówko, P1040966Trzy Młyny i Lisewo. Drogi były różne, od asfaltowych po usiane kamieniami drogi leśne. W lesie nastąpiła próba symulowanego strachu przed zabłądzeniem, ale jednak nikt się tym nie przejął (takie odporne to wszystko jest teraz : (  ). W Krokowej przy pałacu zrobiliśmy sobie półgodzinną przerwę na tzw. zajęcia własne (zwiedzanie, fotkowanie, kupowanie, obżeranie, gadanie i co tam jeszcze). Następnie ulicą Kolejową udaliśmy się w kierunku nowo powstałej drogi rowerowej biegnącej z Krokowej do Swarzewa/Gnieżdżewa. Droga (o nawierzchni asfaltowej) została utworzona w miejscu zlikwidowanego toru kolejowego. W Starzyńskim Dworze zjechaliśmy z drogi rowerowej i, po rzuceniu okiem na pozostałości dawnego majątku Zakonu Cystersów, udaliśmy się drogą gruntową do Mechowa, gdzie po obejrzeniu zabytkowego kościoła i grot… przeczekaliśmy burzę pod czekającymi tam na nas zadaszeniami (zwracam uwagę na precyzyjny harmonogram wycieczki  : )  ). Oczywiście nikt nie zmókł i niech sobie plują w brodę mięczaki, które ze strachu przed zmoknięciem z nami nie pojechały  : ). Z uwagi na bardzo duży opad deszczu, z Mechowa udaliśmy się do Darżlubia drogą asfaltową, a nie planowaną wcześniej gruntową. Tam wjechaliśmy na urokliwą leśną asfaltową (!) drogę przebiegającą przez środek Puszczy Darżlubskiej i dojechaliśmy do samego Wejherowa, włączając w to kawałek drogi o wdzięcznym numerze 218.

P1040981

To tyle, jeśli chodzi o trasę. Na starcie wycieczki stawiło się 21 śmiałków (czy to aby nie rekord GER-u?) gotowych zmierzyć się z trudami (łatwej zresztą – ocena organizatora) trasy i tyle samo dojechało w całości do końca. Wszyscy dzielnie znieśli jazdę i (nie licząc jednego zasłabnięcia) nic złego nikomu się nie stało. Trzeba tu jednakże odnotować fakt pozostawienia w Starzyńskim Dworze sikającego w krzakach kolegi, o czym dowiedziałem się od niego dopiero po wycieczce (dogonił nas w Mechowie). Wycieczka, zaplanowana jako łatwa, z uwagi głównie na ciężką ciepłą przedburzową aurę, nie była może do końca taka lajtowa, ale uległo to poprawie po przejściu burzy, kiedy powietrze stało się „lżejsze” a świat czystszy : ).

Co mnie (i pewnie nie tylko mnie) cieszy, w wycieczce brało udział sporo fajnych dziewczyn, co znakomicie uatrakcyjniło nasz niedzielny wypad, tym bardziej, że były bardzo dzielne i świetnie trzymały tempo. Zresztą wszyscy byli bardzo fajni i chętnie jeszcze pokręciłbym sobie w takim towarzystwie. Mam nadzieję, że uczestnicy wycieczki wybaczą mi nieświadome : ) lekkie podkręcanie tempa momentami. Ale dzięki temu zdążyliśmy schować się przed burzą  : ).

Dziękuję wszystkim za towarzystwo i do zobaczenia na kolejnym rajdzie.P1040994

Mariusz

==================================================================================================================================================

Najwyraźniej widać, że krótsze trasy bardziej odpowiadają dla większości niż „rąbanie” kilometrów. Dziś było 68 km i taka odległość dla większości odpowiada, ponieważ przybyło 21 rowerzystów w tym ponownie cztery nasze dziewczyny. Do pociągu wsiadło chyba coś około 10-11 rowerzystów a reszta dołączyła w Wejherowie. Ruszyliśmy……nawet przybył prowadzący Mariusz:) a już myślałem, że go chmury wystraszą, ale nic  z tego z pełnym temperamentem  „pociągnął” do przodu a za nim rozciągnięty sznur kolarzy. Trasy nie będę tu opisywał, bo mam nadzieję „Bono” wyśle mi track trasy, którego udostępnimy dla kolegów. Szuter, szosa, szuter, szosa i tak w kółeczko. Choć ja osobiście nie cierpię szosy to tu jednak  zaakceptowałem ją. Aha ta nowo wybudowana ścieżka do Darżlubia jej długość wynosi ok 11 km. Bardzo fajna droga rowerowa.

Nie będę tu wiele się rozpisywał, bo resztę dopisze prowadzący Mariusz, przynajmniej mnie tak straszył;), a jak on straszy to słowa dotrzymuje:)

Frekwencja super, humory super, rowery bez awarii dojechały, kondycja super i co nam jeszcze potrzeba, no oczywiście następny rajd nad jezioro. Szykujcie jakieś gacie do kąpieli, bo będzie okazja się popluskać. Dziewczyny mam nadzieję nas namówią do kąpieli:)

Dziękuję wszystkim koleżankom i kolegom za wzięcie udziału w naszym rajdzie. Pogoda dopisała za wyjątkiem  Mechowa, gdzie nas trochę deszczyk wystraszył, na szczęście nie trwało to długo, więc ruszyliśmy do Darżlubia, gdzie skręciliśmy  do lasu, którym jechaliśmy przez 22 km do Wejherowa. A dalej to pociąg i dom.

tekst: Mieczysław

 

mapka

Posted in Relacje | Leave a comment

Foto-rajd w rezerwacie przyrody “Jar Raduni”

Spotkaliśmy się przed dworcem PKP, na to spotkanie przybyło 12 osób w tym 5 koleżanek, oto ekipa, która będzie podbijała piękny rezerwat. Ruszyliśmy najpierw szlakiem zielonym koło Matemblewa a następnie korzystaliśmy ze szlaku niebieskiego. Dojeżdżając do wioski Glińcz grupa wyraziła zgodę na odwiedzenie mostu w Rutkach, więc zjechaliśmy z zawrotną szybkością w dół prosto na most.P1040848 Tu krótki odpoczynek, naturalnie trochę fotek i ruszyliśmy w drogę powrotną w kierunku Babiego Dołu, czyli 3km szosą i jest nasz dzisiejszy cel osiągnięty. Pierwsze co zobaczyliśmy to Nasza Chatka Smaków. Postanowiliśmy do niej jednak zajrzeć w drodze powrotnej. Po przejechaniu 1km jest mostek, kilkadziesiąt metrów dalej ścieżką nad wodą i nareszcie postój. Jedni odpoczywali inni robili zdjęcia a znowu inii wdrapywali się na zwalone drzewa nad rzeką. Tu dopiero można wypocząć, cisza i tylko cisza nic więcej. Po krótkiej przerwie czas pomyśleć o żołądkach, więc wracamy do wspomnianego baru. Tu nareszcie obiadek, który miał zaspokoić głód. Jest godzina 15 więc ruszamy w drogę powrotną. Jedziemy nieco inną drogą czyli przez Nowy Glińcz, Skrzeszewo, Nowe Pole i dojeżdżamy do szlaku niebieskiego w Przyjaźni. Dalej Otomin i Gdańsk.

Jedna z koleżanek odłączyła się na ul. Kartuskiej, bo stamtąd miała bliżej do domu. Wszyscy dojechaliśmy do Wrzeszcza i tu nastąpiły pożegnania i podziękowania.P1040897

Chyba nikt nie mógł narzekać na zbyt szybkie tempo, które,  było umiarkowane tak jak pisałem w zapowiedzi rajdu (18 km/h) i właściwie jej nie przekraczałem. Długość trasy miała wynosić ok 65-70km, więc plan został zrealizowany. Ja miałem na liczniku 63 km.

Chciałem zaznaczyć, iż grupa jechała tuż za prowadzącym, nikt nie wyrywał się do przodu jak to zazwyczaj bywało na innych rajdach.  W czasie jazdy słychać bywało  różnego rodzaju dyskusje oraz żarty, naprawdę było super, miło się jechało w takim towarzystwie i to właśnie chodzi, żeby nie rozrywać grupy. Taką miłą atmosferę spowodowały dziewczyny.P1040907

Wszystkim uczestnikom wycieczki pragnę podziękować za wzięcie udziału w tak fajnym odpoczynku na świeżym powietrzu.

Dziewczyny były wspaniałe, doskonale dawały radę czasami z większymi podjazdami.

tekst: Mieczysław Butkiewicz

Posted in Relacje | Leave a comment

TPK jest super

KLIKNIJ TU aby oglądać film w jakości HD

Kolejny krótki filmik o ścieżkach rowerowych w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym.

Posted in Relacje | 6 Comments

Po wzgórzach kaszub

Dziś z rana otrzymałem zaproszenie pocztą mailową na spotkanie dwóch naszych bikerów, którzy niebawem wyjeżdżają na wyprawę rowerową w Karpaty, więc postanowili zrobić ostatni test sprzętu……pojechałem. Była okazja potrenować trochę po wzgórzach kaszub, podjazdy, zjazdy itd. Wyruszyłem z samego rana. Długość trasy w jedną stronę 45km no i fajnie. Kilka kanapek na drogę i start. Zdaję sobie sprawę po wzgórzach w sumie 90km to wprawdzie nie jest  żaden wyczyn, ale to już można poczuć w nogach. Dojechałem na miejsce umówione, ale ich jeszcze nie było, czekałem przeszło pół godziny, jechali oni czerwonym szlakiem, więc mieli dość ciężko, stąd to opóźnienie.

W końcu przyjechali, obejrzałem ich rumaki, obładowane z przodu, z tyłu i nad ramą sakwami, ale bez bagażników(fot). Skończyła się moda na bagażniki, są już przystosowane sakwy na sztycy pod siodłem druga z przodu pod kierownicą i trzecia na ramie i pod ramą małe sakiewki. Jeszcze był testowany nowo nabyty namiot dwuosobowy, który waży 1kg.

Posiedzieliśmy pogadaliśmy i czas wracać do domu.

Równo 90km miałem na liczniku.

Mieczysław Butkiewicz

Posted in Relacje | Leave a comment

Rajd przez puszczę Darżlubską

Do Wejherowa dojechaliśmy w pięciu osobowym składzie a po wyjściu z pociągu czekało na nas  pięć osób, czyli ekipa 10-cio osobowa w tym dwie koleżanki. Wystartowaliśmy……wjechaliśmy w las i od tego momentu  cały czas drogami leśnymi. Było sporo podjazdów i trochę piachu, a najgorsze to były korzenie wystające z pod trawy lub ziemi na które należało umiejętnie czyli pod odpowiednim kątem na nie najeżdżać. Po 24km zrobiliśmy pierwszy odpoczynek w Piaśnicy Wielkiej, gdzie odwiedziliśmy groby pomordowanych polaków przez hitlerowców.IMGP0540

Po krótkiej przerwie ruszyliśmy w dalszą drogę i tu odłączył się kolega, który na bagażniku wiózł córeczkę. Dalej nie mógł jechać, bo dla dziecka to by było zbyt długa i męcząca droga, a więc zostało nas 9 osób. I w tym składzie ruszyliśmy do upragnionego jeziora Dobre. Momentami szlaki urywały się i nie wiadomo było gdzie się skierować zwłaszcza na skrzyżowaniach a efektem tego były nasze błądzenia i czasami jechania na „czuja”. W końcu z naprzeciwka jechał samochód, którego zatrzymałem pytając o szlak zielony, dobrze trafiłem, bo pan nam dokładnie IMGP0564określił w jakim kierunku jechać…..podziękowałem i ruszyliśmy dalej i rzeczywiście trafiliśmy na zagubiony szlak. Ucieszeni pognaliśmy do naszego jeziora, gdzie mieliśmy dłuższy postój. Ja osobiście skorzystałem z bufetu gdzie zaserwowałem sobie kiełbaskę na gorąco. Po tej wyżerce bardzo ciężko się jechało, żołądek obciążony także „zdychałem” na podjazdach, dopiero po gdzieś 20 min doszedłem do siebie. Nie warto zbytnio się obżerać:) Było bardzo wesoło, a więc kilka fotek i ruszamy w dalszą drogę

Następne 12km dzieliło nas do Sobieńczyc. Trasa była trochę męcząca przez te podjazdy i  zwalone drzewa, które należało obchodzić na pieszo, po za tym trochę piachu choć nie było zbyt dużo. Był jeden podjazd, na który  pieszo trudno było wejść a co dopiero z rowerem, tu buty powinny mieć kolce a miał je tylko Mario

Sobieńczyce zdobyte. Zaplanowane było, że od tego miejsca wracamy szosą, ale Andrzej zaproponował nam trasę szutrową, którą zna na pamięć a więc on  objął prowadzenie. I tak po małych trudach wjechaliśmy do Wejherowa i to był koniec dzisiejszej wycieczki.

Był to chyba najlepszy rajd tego roku, wspaniałe drogi szutrowe i dukty leśne, wspaniała pogoda i wspaniałe humory wszystkich uczestników.

Składam podziękowanie koleżankom i kolegom za uczestnictwo w tym rajdzie.IMGP0564

Muszę przyznać, że puszcza Darżlubska to są piękne tereny do rekreacji rowerowej. Niedługo tam wrócimy, aby kontynuować następne wędrówki.

Rowery były doskonale przygotowane, bo nie było ani jednej awarii i o dziwo ani jednego upadku, bo na takich szlakach czasami zdarzają się wywrotki zwłaszcza na korzeniach.

Długość trasy 57 km.

tekst i zdjęcia: Mieczysław Butkiewicz

Posted in Relacje | Leave a comment

XIII Mistrzostwa Świata w Poławianiu Bursztynu Jantar 2011

Jantar, to nasz dzisiejszy(10 VII) cel wycieczki, który został zrealizowany przy dość dobrej pogodzie.

Ruszyliśmy z Olszynki tempem nie co szybszym,  także dość szybko dojechaliśmy do Sobieszewa, gdzie zjedliśmy lody i w dalszą drogę a był to szlak zielony, nie wiedząc co na nas tam czeka, a czekały dość spore ilości piachu przez które tempo mocno zmalało, ponieważ parę razy musieliśmy prowadzić rowery, straciliśmy  dużo czasu na pokonanie tego szlaku. W końcu jesteśmy na promie a tu niespodzianka finansowa, prom podrożał z 3 na 5 zł a więc spora podwyżka.IMG_6027

W Mikoszewie nie chcieliśmy jechać już szlakiem, więc szybko pognaliśmy szosą do Jantaru a w Jantarze jak na jarmarku, tysiące ludzi plażujących się i kibiców, którzy oczekiwali na drugą rundę zawodów oprócz oczywiście nas bo czas naglił, więc musieliśmy wracać. Wjechaliśmy na szosę i pognaliśmy tempem  25-27 km/h. Po drodze spotkaliśmy żubra z którym to wykonaliśmy pamiątkowe fotki. Następnie po drodze spotkaliśmy koniki na których można było pojeździć, więc Darek zamienił swego bika na konika, bo myślał, że szybciej dojedzie do domu, ale nie znalazł u boku konia pedałów, więc przeprosił swego bika:) W końcu znalazł lepszy transport, na którym nie trzeba pedałować a jaki to widać na fotkach.IMG_6037

Podsumowując była to bardzo fajna wycieczka, tempo ustabilizowane Do domu dojechaliśmy na godz 17 a długość trasy wyniosła 84 km

Fantastyczne spędzenie wolnego czasu na świeżym powietrzu, organizm dotleniony, wypoczęty, oczekujący na następne propozycje.

IMG_6053

tekst i zdjęcia: Mieczysław Butkiewicz

Kopiowanie i rozpowszechnianie fotografii bez zgody Autora jest zabronione

Posted in Relacje | Tagged , | Leave a comment

Bike Tour II Edycja "Matemblewo"


KLIKNIJ TU aby oglądać film w jakości HD

Dziś 2 lipca odbywały się zawody XC pt. Bike Tour, to już II Edycja tych zawodów które dostały miano mistrzostw woj. Pomorskiego. Dzień przed zawodami cały dzień padał deszcz, aura była niezbyt sprzyjająca kolarzom, co później okazało się że nie było tak strasznie. Gdy przyjechałem na miejsce spotkałem znajomych z KSR Kościerzyna i razem postanowiliśmy zrobić objazd trasy, tylko jedno kółko na rozgrzewkę. Trasa tak jak się zapowiadało była bardzo interwałowa ale także nie brakowało ostrych  zjazdów na których można było docisnąć ostro gazu, lecz trzeba było mieć się na uwadze i robić to z głową żeby nie zrobić sobie krzywdy. Na zawodach XC pierwszy raz startowałem w kat. „Masters” to był mój debiut w tej kategorii,  ale nie oznaczało to że będzie łatwiej, bo dobrych zawodników nie brakowało, obsada była bardzo silna. Zdawałem sobie sprawę że bez treningów nie osiągnę dobrego wyniku, choroba i brak treningów zrobiły swoje, praktycznie to był start  bez żadnego przygotowania.

Start zaplanowany został na godz. 13:00 lecz wystartowaliśmy z małym opóźnieniem.

Start, rura i gaz, ile tylko fabryka dała, ostro do przodu, gdyż po przejechaniu kilku metrów czekała na nas z niecierpliwością pierwszy interwałowy dość wąski  podjazd, na tyle wąski że gdyby ktoś stanął to nie było miejsca na wyprzedzenie, kilka osób w ten sposób znalazło się w rowie, trzeba było wycisnąć z korby ile tylko się da ponieważ za podjazdem  był odpoczynek w postaci ostrego zjazdu, ale trzeba było i tu mieć się na baczności ponieważ było dość ślisko i potrafiło w nieprzewidziany sposób zarzucić oponą. Tuż przy mecie był dość  ostry podjazd, tzw. ściana płaczu, końcowe nachylenie wg. wskazań czujnika GPS wynosiła nawet 26% nachylenia, lecz to nie stanowiło problemu, problem był w postaci grząskiej mokrej powierzchni pokrytej z jednej strony gliną a z drogiej liśćmi.

Pierwszy raz gdy chciałem podjechać przyblokowali mnie to musiałem zejść, drugi raz gdy zaatakowałem podjazd udało mi się podjechać z maksymalnym wysunięciem ciała do przodu, lecz za trzecim razem zawaliłem końcówkę, zrobiłem głupi błąd i zarzuciło mną na lewą stronę gdzie były liście i glina, bez możliwości korekty w tym przypadku. Ten błąd kosztował mnie utratę pozycji, zdołałem jeszcze usiąść na kole ale gdy zbliżaliśmy się do mety wyprzedziłem przeciwnika na tyle bezskutecznie że zostałem dogoniony na finiszu bez szans odparcia ataku, przegrałem o długość pół koła, wybrałem złą taktykę, chciałem za szybko zakończyć. Ten wyścig potraktowałem jako dobry trening.

W końcowej klasyfikacji zostałem sklasyfikowany na 10 pozycji, nie jest tak źle biorąc pod uwagę 2 tyg. pauzę w treningach.

tekst: Piotr1981

film: scoot

zdjęcia:  Mieczysław Butkiewicz

Posted in Maratony | Tagged | Leave a comment

Wieżyca poza szlakiem

 

Sobotni ranek – za oknem kropi deszcz, ale prognozy wyglądają optymistycznie. Miałem już wychodzić lecz w ostatniej chwili zauważyłem sms od Silvera – „planujesz rower na dziś?” – dzwonię i jedziemy razem!

Plan był prosty i nie odbiegał od serii wcześniejszych wycieczek. Wsiąść na rower i jechać przed siebie, na azymut, sporo poza szlakiem, nowymi ścieżkami. Cel: Wieżyca, ale po drodze zahaczymy o Przywidz.

Na początku tempo było spore (oczywiście Silver musiał depnąć) lecz później trochę się wyrównało i przeszliśmy z trybu „maraton” na „turystyka”. Pierwotnie chciałem pojechać zielonym szlakiem z Otomina, ale jak to bywa na takich wycieczkach trasa budowała się sama wraz z każdym pokonywanym metrem. Dzięki temu pojeździliśmy trochę czarnym, trochę zielonym, a trochę poza szlakiem – byle azymut mniej więcej odpowiadał kierunkowi na Przywidz.

Po drodze sporo niespodzianek. Najciekawsza to nie do końca aktualne mapy które posiadałem w swoim gps. Ani zielony szlak, ani czarny nie zgadzał się z tym co miałem i często musieliśmy improwizować. Ale przecież o to właśnie chodzi! Kierunek się zgadza, noga podaje – blat i ogień 🙂

Przez kilka kilometrów przedzieraliśmy się krzaczorami – były nawet ciekawe zjazdy i trochę technicznych singli koło jeziora. Szukaliśmy przecinki lub znaków na drzewach lecz często bez rezultatu.

W Przywidzu mieliśmy krótki postój, wywiało nas strasznie więc uciekliśmy w stronę Wieżycy, tym razem szlakiem wzgórz kaszubskich – niezwykle malowniczym, zwłaszcza w taką pogodę. A pogoda dopisywała. Nie spadła ani jedna kropla deszczu, a na niebie nieustanie przesuwały się wspaniałe cumulusy.

Do Wieżycy zdecydowaliśmy się pojechać szosą, aby wrócić do domu przed zmrokiem. 15 km zniknęło pod kołami bardzo szybko. Na miejscu wlazłem na wieżę widokową, za co uiściłem opłatę 5 zł. We Wdzydzach jest za darmo, a widoki znacznie ładniejsze!

Z Wieżycy zjechaliśmy bardzo szybko, bo Silver zaproponował aby ciąć na skróty jakimiś downhillowymi ścieżkami. Omijaliśmy tylko dropy na których dałoby się lecieć z 10 metrów…  Wskoczyliśmy na czarny szlak, który oczywiście zupełnie nie zgadzał się z tym który mam w gps i polecieliśmy w stronę Gdańska. Przed nami 40 km – szacowany czas dojazdu godzina 20:00

Gdzieś w trasie odechciało nam się jechać szlakiem, który przebiegał zupełnie inaczej niż na mojej mapie i w Borczu wskoczyliśmy na szutrówkę kierując się do Przyjaźni. Silver po wypiciu magicznego jogurtu dostał taki power, że ciął pod wiatr 50 km/h. W takim tempie zaoszczędziliśmy 45 minut i dojechaliśmy do domu około 19:15. Ciekawe czy energia nadal go nosiła bo podobno miał myć okna i naprawiać rower.

A właśnie – hit dnia – 30 km od domu Silver zmielił przerzutkę. Krakał o tym od samego początku narzekając na wszystkie patyki, a zmielił na pięknym szutrowym podjeździe. Na szczęście wystarczyło 10 min. aby wyprostować hak i wózek. Resztę podjazdu zrobił z buta, no ale później po wypiciu magicznego jogurtu i tak nadrobił straty.

Na liczniku 110 km. Teren ciężki, 1300 m. przewyższeń.

Zapraszam do galerii zdjęć – uwielbiam jeździć i fotografować Kaszuby – to chyba jedno z najlepszych miejsc pod słońcem.

scoot

Posted in Relacje | Tagged | Leave a comment

Spotkanie na szlaku czerwonym

Za oknem ładna pogoda, więc mamy zaplanowany trochę nietypowy wyjazd. Nie ruszamy jak zwykle wszyscy razem a tym razem osobno i spotykamy się w upoprzednio umówionym miejscu w tym wypadku  wypadło na Bieszkowice.

Scoot miał wyruszyć swoimi  dróżkami prowadzonymi przez GPS. Nie korzystał z żadnych szlaków. Jechał na obrany azymut do ustalonego poprzednio celu.IMGP0379

Ja natomiast wybrałem dla odmiany dość ciężki szlak czerwony, którym to miałem wraz z „Bono” dotrzeć nad jezioro w Bieszkowicach. Wiedziałem na co się piszę (dwa razy prowadziłem rajdy), bo jak wiadomo nie wielu bikerów tą trasą przemierza. Jest niezliczona ilość ciężkich podjazdów usłanymi piachem, korzeniami. Były również szaleńcze zjazdy na których to należało  skupić szczególną uwagę, aby nie wypaść z drogi w krzaczory lub się spotkać z matką glebą:) Na szczęście te nieprzyjemności jakoś nas ominęły i szczęśliwie dojechaliśmy umęczeni do naszego celu. Na licznikach mieliśmy ok. 50km a to nie było wszystko, bo jeszcze należało wrócić do domu. Oj będzie zaprawa:) Czekaliśmy na Andrzeja ok 20min aż w końcu wyłoniła się jego sylwetka na wspanialej maszynie. Krótki odpoczynek i omówienia trasy powrotnej.

Obraliśmy łatwiejszy powrót, bo mięśnie nóg czasami odmawiały(przynajmniej dla mnie) posłuszeństwa, więc obieramy azymut Kamień i drogami szutrowymi do domu. No tak tylko, że należy jeszcze dojechać do Kamienia przecinkami a czasami bez dróżek prosto po ściółce leśnej. I znowu mięśnie domagały się odpoczynku.IMGP0380

W końcu ukazał się na horyzoncie” upragniony Kamień, skierowaliśmy się nad jezioro, aby trochę odpocząć. Natomiast „Bono postanowił odłączyć się i wracać sam swoim tempem.

Po kilkunastu minutach my również ruszyliśmy w kierunku Chwaszczyna. A tu Andrzej zaproponował mi, abyśmy jeszcze odwiedzili górę Donas o przewyższeniu 206m. I znowu podjazdy. Z Chwaszczyna to tylko 3km. Dojechaliśmy a raczej wczołgałem się na to wzniesienie, ale na wieżę nie można wejść, bo była zamknięta. Droga powrotna ponownie częściowo lasem doprowadziła nas do Źródła Marii, Gołębiewa i drogą nadleśniczych prosto do Oliwy i tu pożegnaliśmy się i ruszyliśmy każdy w soją stronę.

Muszę przyznać, że rajdy prowadzone przez GPS mają sens jest to duże ułatwienie pokonywania nieznanych terenów.IMGP0393

Rajd na świeżym powietrzu przez cały dzień był doskonałym dniem do wyciszenia się z gwaru ulicznego, choć czasami było dość ciężko „wciągać się” pod górę a mimo to było fajnie. Dla mnie to wielka satysfakcja pokonywać spore odległości po duktach leśnych lub drogach szutrowych.

Do domu wróciłem o godz 20:00 a na liczniku wyświetlona cyfra 99 km.

tekst i zdjęcia: Mieczysław Butkiewicz

Posted in Relacje | Tagged | 2 Comments
« Older
Newer »